Zwolnienia grupowe planuje niemal dwa razy więcej firm niż rok temu. Najwięcej osób straci pracę na Mazowszu.

W I kw. tego roku ok. 100 firm zakładało redukcje niecałych 5 tys. etatów. Na koniec maja było ich już niemal 160 i zapowiedziały zwolnienie ponad 12,8 tys. osób – wynika z danych pozyskanych przez nas z wojewódzkich urzędów pracy. Dla porównania w ubiegłym roku o tej porze było to 80 przedsiębiorców, którzy typowali 7,8 tys. pracowników do zwolnienia.

– W I kw. dwie firmy zapowiedziały redukcje 19 etatów. Na koniec maja było ich w sumie siedem, a liczba pracowników do zwolnienia wzrosła do 161 – mówi Wojciech Okupski, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie. Dodaje, że rok do roku liczba zwalniających podmiotów wzrosła w regionie o 133 proc. Nie inaczej jest w woj. warmińsko-mazurskim, gdzie sześć zakładów planuje zwolnić 445 osób, gdy jeszcze w marcu był tylko jeden, którzy przewidywał rozstanie się z 35 osobami.

Najwięcej osób straci pracę na Mazowszu. W całym I kw. wpłynęły zgłoszenia z 15 podmiotów, które przewidywały zwolnienie 1141 osób. W kwietniu doszły cztery firmy z 327 pracownikami do zwolnienia, a w maju – kolejne cztery przewidujące rozstanie się z 3930 osobami. – Polski przemysł odczuwa spowolnienie. W zasadzie we wszystkich branżach, jak pokazują najnowsze dane GUS, produkcja wyhamowała. Tymczasem tu koncentrują się duże i średnie firmy, które są zobowiązane raportować do urzędów pracy zwolnienia grupowe – tłumaczy Mariusz Zielonka, ekspert Konfederacji Lewiatan. Zarazem podkreśla, że w tym roku rynek pracy wyjdzie obronną ręką ze spowolnienia. Sprzyjać mu w tym będzie demografia.

– W Polsce mamy 50 tys. dużych firm. Liczba tych, które redukują etaty, nie jest więc jeszcze niepokojąca. Do tego skala przewidywanych przez nie zwolnień to promil liczby bezrobotnych i aktywnych na rynku pracy. To też powód, dla którego bezrobocie pozostaje wciąż na niskim poziomie – zaznacza Mariusz Zielonka. Marcin Klucznik z Polskiego Instytutu Ekonomicznego dodaje zaś, że na niewielkie, sięgające 5,1 proc. bezrobocie wpływ ma też to, że wciąż są firmy, które pracowników szukają. – To efekt napływu nowych inwestycji, ale i tego, że są przedsiębiorstwa, które mimo spowolnienia dobrze sobie radzą na rynku. Zaczęły się też prace sezonowe, przy których dotychczas pracowało wielu obywateli ze Wschodu. W tym roku ich napływ w związku z wojną jest mniejszy i tę niszę wypełniają polscy pracownicy – uważa. Pracownicy urzędów pracy mówią, że przyczyną zwolnień jest z reguły likwidacja nierentownych filii przy zachowaniu głównego oddziału firmy czy też restrukturyzacja związana z nietrafioną lokalizacją produkcji, problemami wewnątrz zakładu, nieterminowym regulowaniem zobowiązań.

– Zwykle kadra menedżerska przychodzi z zewnątrz, a więc nie jest związana mentalnie czy emocjonalnie z danym pracodawcą. Zmieniają się sposoby produkcji. Dany zakład można w kilka dni przenieść do innego kraju. Globalizacja w takim ujęciu nie wzmacnia współzawodnictwa, a niewidzialna ręka rynku nie gwarantuje wygranej najlepszemu produktowi – tłumaczy Piotr Kocaj z WUP z Rzeszowie. Z kolei w Olsztynie słyszymy, że czterech na sześciu pracodawców jako powód podało likwidację zakładu pracy, przez co zatrudnienie straci 237 osób. Pracownicy urzędów zwracają też uwagę, że sytuacja zwalnianych pracowników, którym już wręczono wypowiedzenia, bywa trudniejsza niż przed rokiem. Pracodawcy nie rekompensują już utraty stabilnego zatrudnienia wypłatą wysokich odpraw za wieloletnią pracę. Do tego w wielu województwach brakuje ofert pracy dla przedstawicieli niektórych zawodów. To sprawia, że poszukiwanie zajęcia trwa dłużej. ©℗

ikona lupy />
Osoby zgłoszone do zwolnień grupowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe