Firmy alarmują, że pracownicy na wizytę u lekarza medycyny pracy czekają tygodniami. Bez niej nie mogą ich legalnie zatrudnić. Domagają się więc większej elastyczności. Zbyt mała liczba lekarzy medycyny pracy i zbyt dużo wymogów związanych z badaniami – oba te czynniki mogą wkrótce skutecznie zablokować zatrudnianie 11,6 mln pracowników.

Kolejki do wykonania badań przez pracowników ustawiają się już teraz mimo działania przepisów antycovidowych, które znacznie poluzowały obowiązki przedsiębiorców w tym zakresie. Teraz jednak mogą zdemolować rynek pracy. Wystarczy, że rząd odwoła stan zagrożenia epidemicznego. Wtedy wszystkie orzeczenia lekarskie, których termin już upłynął, staną się nieważne. W efekcie problem może dotknąć wszystkich pracujących na etatach. Zgodnie z danymi ZUS takich pracowników jest obecnie w Polsce ponad 11 mln.
Jak wskazują eksperci, już teraz jest masowy problem, żeby wykonać okresowe badania. Pracownicy czekają w wielotygodniowych kolejkach. Potwierdzają to sami lekarze. – Kadra lekarska jest coraz starsza, a młodych lekarzy jest jak na lekarstwo – mówi lekarz medycyny pracy z 50-letnim stażem. – Będzie ubywało specjalistów, gdy przybędzie chętnych do badań, nie będzie komu ich przeprowadzić – dodaje.
Alarmują również pracodawcy. – W ekstremalnym przypadku niektóre podmioty czy fabryki mogą być wręcz zmuszone przerwać działalność, bo nie będą w stanie dopuścić do pracy większości swoich pracowników – ostrzega dr Marcin Wojewódka, ekspert Pracodawców RP. – Opóźnienia, choć zróżnicowane regionalnie, są naprawdę odczuwalne i stanowią realny problem dla firm – potwierdza Robert Lisicki z Konfederacji Lewiatan. Jego zdaniem pracodawcy w dobrze pojętym własnym interesie już teraz powinni weryfikować, ilu ich pracowników będzie musiało wykonać badania po ustaniu stanu zagrożenia epidemicznego. – Tak aby później nie znaleźć się w sytuacji, że przez długie kolejki do lekarzy medycyny pracy nie mogą dopuścić zatrudnionych do pracy – dodaje Lisicki. Bo w takiej sytuacji zaczyna się kombinowanie. Część firm decyduje się na „formę przejściową” i zatrudnia, do czasu wykonania badań, pracownika na umowę zlecenia. Ale to już naginanie prawa. – Taka umowa nie może symulować stosunku pracy – radzi Miłosz Awedyk, radca prawny i partner w PCS Littler Global. Pracodawcy apelują więc o zmianę prawa w zakresie badań pracowniczych. – Można np. odroczyć w czasie przywrócenie obowiązku i rozłożyć go na grupy w zależności od wielkości pracodawców, tym razem zaczynając od tych mniejszych. Można też zliberalizować przepisy i oprzeć się na oświadczeniu składanym przez pracownika – postuluje ekspert Pracodawców RP

Koronawirus a medycyna pracy

W myśl przepisów antycovidowych przyjętych jeszcze w 2020 r. pracodawcy nie muszą przeprowadzać lekarskich badań okresowych większości pracowników, a w przypadku zatrudniania nowych regułą jest bezterminowe honorowanie dotychczasowych badań, przeprowadzonych przez poprzedniego pracodawcę. Tyle że wszystkie one stracą ważność w ciągu 180 dni od odwołania stanu zagrożenia epidemicznego przez rząd. Kiedy to nastąpi, jeszcze nie wiadomo. Zanim jednak rząd podejmie taką decyzję, powinien się głęboko zastanowić nad zmianą obecnie obowiązujących przepisów, tak by ułatwić pracodawcom realizację wymogów. Bez aktualnego badania medycyny pracy nie mogą oni bowiem dopuścić nikogo do pracy. A już teraz zdarzają się przypadki, że kandydat do pracy musi czekać przez kilka tygodni na przeprowadzenie wstępnego badania.
- Truizmem byłoby powiedzieć, że pracodawca traci w takiej sytuacji, ponieważ nie może skorzystać z pracownika, którego już zatrudnił lub zamierza zatrudnić. Kodeks pracy co do zasady wymaga, aby każdy pracownik dopuszczony do pracy posiadał orzeczenie lekarskie stwierdzające brak przeciwwskazań - komentuje Miłosz Awedyk, radca prawny i partner w PSC Littler Global. - Okres oczekiwania w kolejce przez pracownika potencjalnie naraża pracodawcę na koszty, w zamian za które nie uzyskuje żadnej korzyści. Jeśli bowiem umowa z pracownikiem jest już zawarta, a termin badania jest odległy, to za ten czas pracownikowi przysługuje wynagrodzenie - wskazuje prawnik.
Przepisy jasno stanowią, że zapewnienie badań lekarskich stanowi obowiązek pracodawcy. Skoro więc pracodawca nie jest w stanie zapewnić badania lekarskiego w rozsądnym terminie, pracownik nie może na tym tracić.

Dofinansowanie do okularów generuje ruch

- Zapotrzebowanie na badania przeprowadzane przez lekarzy medycyny pracy zmienia się sezonowo i w sierpniu, wrześniu obserwujemy zwiększone kolejki - komentuje prof. dr hab. n. med. Marta Wiszniewska, zastępca dyrektora ds. medycznych, kierownik Kliniki Chorób Zawodowych i Zdrowia Środowiskowego Instytutu Medycyny Pracy im. prof. Jerzego Nofera w Łodzi. - Wynika to z tego, że w tym czasie wielu uczniów rozpoczynających staże i szkolenia zawodowe potrzebuje takich orzeczeń. Ostatnio zaczęło jednak przybywać zleceń na badania pracowników, których ważność orzeczeń lekarskich została wydłużona na podstawie specustawy covidowej - dodaje. W przypadku zatrudniania np. kierowców przedsiębiorcy wychodzą z założenia, że lepiej badania odświeżyć, mimo że formalnie wciąż pozostają ważne.
Problemem mogą być także przepisy dotyczące badań medycyny pracy, które napędzają niepotrzebny ruch przed gabinetami lekarskimi.
- Z przepisów wynika bardzo archaiczne podejście do tych badań. Spory i niepotrzebny ruch w tym zakresie generuje np. dofinansowanie do okularów, które powoduje, że praktycznie wszyscy pracujący przy komputerze co dwa lata wykonują takie badania. Tymczasem kierowcy zawodowi dostają swoje orzeczenia na pięć lat. Brak w tym logiki - komentuje lekarz medycyny pracy z kilkudziesięcioletnim stażem. Na nieprzystające od realiów przepisy nakłada się problem kadrowy: brakuje młodych lekarzy chętnych na tę specjalizację.

Umowa zlecenie, a badanie lekarskie

Czy pracodawcy mogą się bronić przed negatywnymi konsekwencjami braku badań pracowniczych?
Covidowe zawieszenie nie będzie wieczne / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
- Pewnym wyjściem jest zawarcie z kandydatem oczekującym na badanie osobnej, cywilnoprawnej umowy, w ramach której osoba ta wykonywać będzie choćby część obowiązków - radzi mec. Awedyk. - Do zawarcia i wykonywania umowy cywilnoprawnej (np. umowy zlecenia) nie jest wymagane orzeczenie lekarskie. Należy jednak pamiętać, że taka umowa nie może symulować stosunku pracy. Co więcej, podpisanie takiej umowy zależy wyłącznie od chęci pracownika, a w przypadku odmowy jej zawarcia pracownika nie może spotkać żadna forma dyskryminacji - dodaje prawnik. Ale przypomina jednocześnie o odpowiedzialności pracodawców za zawieranie umów cywilnoprawnych w warunkach, w których powinna być zawarta umowa o pracę.
- Dlatego takie rozwiązanie stosować należy z dużą roztropnością - stwierdza mec. Awedyk.
Wychodzenie ze stanu zagrożenia epidemicznego może nie być łatwe.

opinia

Robert Lisicki Konfederacja Lewiatan / Materiały prasowe
Dużo zależy od regionu i wielkości pracodawcy. Wielu pracodawców odczuwa kilkudniowe czy kilkutygodniowe opóźnienia w wyznaczaniu badań lekarskich z zakresu medycyny pracy. W czasie stanu zagrożenia epidemicznego został zawieszony obowiązek wykonywania badań okresowych i trudno obecnie określić, ilu osób to dotyczy. Wiele firm starało się systematycznie aktualizować te badania mimo braku obowiązku. Część tego nie robiła, szczególnie że niektórzy pracownicy podnosili brak takiego obowiązku. Pracodawcy powinni we własnym interesie zacząć weryfikować liczbę zadań do wykonania wraz z ustaniem stanu zagrożenia epidemicznego, a w szczególności aktualizować badania, aby później nie znaleźć się w sytuacji, że przez długie kolejki do lekarzy medycyny pracy nie będą mogli dopuścić zatrudnionych do pracy. Przydałoby się, aby rząd sprawdził funkcjonowanie przepisów dotyczących wychodzenia ze stanu zagrożenia epidemicznego i zastanowił się, czy 180 dni wystarczy na aktualizację badań zawieszonych przez ostatnie dwa lata. Dobrze byłoby poznać skalę tego zjawiska. ©℗