Z Piotrem Liwszic, prawnikiem i autorem serwisu Judykatura.pl rozmawia Jakub Styczyński

Rząd zapowiada przyjęcie przepisów, które mają rozwiązać niepożądane wydzwanianie do abonentów przy użyciu automatycznych botów. Jak jednak pisaliśmy niedawno na łamach DGP, nowe regulacje niewiele zmienią, bo są analogiczne do już obowiązujących.
Zgadzam się z tym spostrzeżeniem. Przepis zawarty w kolejnym projekcie prawa komunikacji elektronicznej jest niejako hybrydą obowiązującego art. 172 prawa telekomunikacyjnego (dalej: p.t.) oraz art. 10 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Nie widzę konieczności przyjmowania nowych regulacji, jako że orzecznictwo oraz organy nadzorcze bardzo szeroko interpretują obowiązujące przepisy. I dla wszystkich jest jasne, że nie wolno dzwonić do abonentów bez ich uprzedniej zgody. Niezależnie od tego, czy połączenie wykonuje człowiek, czy też bot. Nie wolno też zadzwonić w celu zapytania o zgodę na przedstawienie oferty marketingowej.
Skoro przepisy są jasne, to czemu wciąż abonentów nękają telefony reklamujące np. panele fotowoltaiczne czy vouchery na wyjazdy do hoteli?
Widzę co najmniej kilka powodów. Otóż wielu abonentów po prostu wyraża zgodę na taki kontakt. Przykładowo klikając bez zastanowienia zgody w portalach internetowych i podając swój numer telefonu, aby wziąć udział w jakimś konkursie. Nierzadko w warunkach uczestnictwa, które mało kto czyta, znajdują się różne zastrzeżenia o możliwości kontaktu w celach marketingowych. Takie zgody są wykorzystywane, pomimo że nie posiadają zbyt dużej „mocy sprawczej” i mogą być później zakwestionowane.
Niewątpliwie można mieć też zastrzeżenia do wydajności pracy organów nadzorczych, przede wszystkim Urzędu Komunikacji Elektronicznej, bezpośrednio stojącego na straży przestrzegania art. 172 p.t. Mimo że urząd ma kilka delegatur rozsianych po całym kraju, w ostatnich latach nałożył tylko kilka kar za wydzwanianie bez zgody, z czego skutecznie wyegzekwował raptem 500 zł.
Oczywiście może być też tak, że podmiotów zajmujących się dzwonieniem jest de facto niewiele, ale obejmują swoim „zasięgiem” dużą liczbę połączeń. W nadal nieprawomocnej decyzji prezesa UKE dotyczącej spółki Tani Opał można przeczytać, że wykonała ona ponad 2,1 mln połączeń do abonentów. Za naruszenie o takiej skali spółka otrzymała karę raptem 500 tys. zł. Wynika z tego, że „koszt” jednego telefonu bez uprzedniej zgody kształtował się w granicach 4,3 zł. Co gorsze wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oddalający odwołanie spółki zapadł pod koniec października 2021 r. i to nie jest koniec drogi sądowej. A przecież mowa o naruszeniach sięgających wstecz nawet 2017 r. Skoro zatem kara nie jest ani nieuchronna, ani też specjalnie odstraszająca, to można się domyślać, dlaczego firmy wciąż wydzwaniają do abonentów bez ich uprzedniej zgody.
Jak zatem można zapobiec temu zjawisku?
Chociażby poprzez stworzenie rozwiązania na miarę brytyjskiego rejestru „Do Not Call” (z ang. „Nie dzwonić”), czyli serwisu preferencji telefonicznych (TPS). Firmy marketingowe w Wielkiej Brytanii mają prawny obowiązek sprawdzenia, raz na 28 dni, czy abonent nie figuruje w tym rejestrze. Jeżeli tak, to pod groźbą kary administracyjnej nie można do niego dzwonić. Jeżeli go nie ma, to można śmiało kierować do niego oferty marketingowe. Rejestr prowadzony jest przez organizację pozarządową żyjącą ze składek firm telemarketingowych. Obywatele mogą bezpłatnie wpisać się do rejestru.
Być może problem nachalnego telemarketingu rozwiąże się wraz z przyjęciem dyrektywy o prywatności (e-privacy), która na razie w ślimaczym tempie procedowana jest w Brukseli. W projekcie dyrektywy przewiduje się wprowadzenie specjalnych kodów lub prefiksów wskazujących na fakt, że dane połączenie jest połączeniem z zakresu marketingu bezpośredniego. Czy takie rozwiązanie ostatecznie wejdzie w życie - aby się o tym dowiedzieć, przyjdzie - nam pewnie jeszcze poczekać.
Rozmawiał Jakub Styczyński
ikona lupy />
Piotr Liwszic, prawnik i autor serwisu Judykatura.pl / Materiały prasowe