Wraz z protestem w Centrum Zdrowia Dziecka dla resortu zdrowia zakończył się okres spokoju. Z pierwszego poważnego kryzysu w lecznictwie niestety minister zdrowia nie wychodzi obronną ręką. Gorzej: może awansować na złego bohatera tej historii. Najpierw uznał, że spór w ogóle ministerstwa nie dotyczy, potem zaatakował pielęgniarki, zarzucając im, że w odejściu od łóżek pacjentów chodzi im wyłącznie o pieniądze.
Zmienił narrację dopiero na wspólnej konferencji z premier Beatą Szydło. Ta żółta kartka powinna zmobilizować ministra Konstantego Radziwiłła, żeby nie szedł drogą swoich poprzedników i nie zamiatał pod dywan problemu funkcjonowania instytutów właśnie typu CDZ czy Centrum Matki Polki w Łodzi. Trupy z szafy zawsze wypadną i to w najmniej odpowiednim momencie. Tak jak teraz. Bo i lista grzechów również poprzednich ministrów zdrowia jest długa. A strajk w CZD jak w soczewce pokazuje główne problemy, z jakimi boryka się rodzimy system lecznictwa. Fatalny system finansowania. Do tego bazujący na publicznych pieniądzach praktycznie z jednego źródła, czyli składki zdrowotnej.
Listę zaniechań dopełniają błędne decyzje w systemie w kształcenia kadry medycznej (lekarzy, pielęgniarek, techników) oraz ich wynagradzania, co tylko pogłębia dysproporcje i antagonizuje środowisko lekarsko-pielęgniarskie. Wykaz grzechów można zamknąć brakiem rozwiązań systemowych, które wzmacniałyby nadzór (wraz z możliwością wprowadzenia komisarza) nad instytutami, które wpadają w spiralę długów.
Przypomnę tylko, że odpowiedni projekt ustawy został przygotowany przez rząd PO-PSL, ale wylądował w szufladzie. W zamian budżet miał przeznaczyć do końca 2018 r . 900 m ln zł na spłatę zobowiązań. Warunkiem uzyskania pieniędzy miało być przygotowanie programu naprawczego. Chociaż wszyscy wiedzieli, że chodzi raczej o działania pozorowane tylko po to, żeby była podkładka do kolejnego oddłużenia na koszt państwa. Bo takie programy restrukturyzacyjne mają to do siebie, że bardzo ładnie wyglądają na papierze, ale ich realizacja interesuje co najwyżej garstkę ekspertów. O ile w ogóle są właściwie wdrażane.
Zamiast więc atakować protestujące, minister powinien uciec do przodu i przedstawić, a nie enigmatycznie zapowiadać propozycje zmian w funkcjonowaniu i finansowaniu placówek typu CDZ. Chyba że śladami swoich poprzedników wybierze drogę na skróty i wpompuje kolejne miliony do niewydolnego systemu. Od 1997 r . kosztowało to budżet już co najmniej 2 4 mld zł.