Tak poinformował cytowany przez agencję Reutera jeden z urzędników Departamentu Obrony USA, zastrzegając anonimowość. Zaznaczył, że Stany Zjednoczone oczekują, że Rosjanie operujący w Syrii zachowają "bezpieczną i odpowiedzialną" odległość od obszaru działalności Amerykanów.

Biały Dom potwierdził wcześniej, że na północy Syrii zostanie rozlokowany oddział liczący do 50 żołnierzy sił specjalnych. Będą oni działać na terenach kontrolowanych przez Kurdów. Według rzecznika Białego Domu Josha Earnesta, mają wspierać oddziały syryjskiej opozycji w walce z Państwem Islamskim.

Prezydent oczekuje, że ci żołnierze w realny sposób wzmocnią naszą strategię wsparcia lokalnych oddziałów syryjskich w walce z Państwem Islamskim - powiedział Josh Earnest.

Biały Dom przedstawia misję sił specjalnych jako rozszerzenie dotychczasowej strategii. Wbrew tym twierdzeniom jest to jednak zasadnicza zmiana, ponieważ wcześniej Barack Obama zapewniał, że "buty amerykańskich żołnierzy nie staną na syryjskiej ziemi". Obecność sił USA na terytoriach kontrolowanych przez Kurdów oznacza też, że Amerykanie znajdą się w bliższej odległości od wspieranych przez Rosję wojsk Baszara al Asada.