Palestyński ambasador przy ONZ oskarża Izrael o prowokacje w Jerozolimie. W liście do Sekretarza Generalnego Narodów Zjednoczonych Rijad Mansur pisze, że chodzi o blokadę meczetu al-Aksa na Wzgórzu Świątynnym i uniemożliwianie muzułmańskim wiernym uczestnictwa w uroczystościach religijnych.

Mansur twierdzi, że to grupa 30 Izraelczyków wtargnęła wczoraj rano do świątyni, raniąc dwóch wiernych. I dodaje, że według niektórych doniesień, weszli tam w butach i rzucili Koran na ziemię. Jego zdaniem, palestyńscy wierni są upokarzani także w inny sposób - do świątyni al-Aksa mogą wejść tylko ci, którzy ukończyli 50 lat, a kobiety muszą przed wejściem okazać dowód tożsamości. Takie działania tylko podburzają i tak już mocno napiętą sytuację, "z poważnymi następstwami" - pisze ambasador.

Wczoraj Hamas jeden z zamachów w Jerozolimie uzasadnił koniecznością odwetu za zamknięcie Wzgórza Świątynnego. Po południu w grupę pieszych czekających na przystanku wjechał samochód. Zginął 39-letni policjant, kierowca został zastrzelony tuż po zdarzeniu. Wieczorem do podobnego zdarzenia doszło w Hebronie - furgonetka wjechała w posterunek izraelskiego wojska. Rannych zostało trzech żołnierzy.