Ulicami Warszawy przeszedł marsz szmat. Miał wyrazić sprzeciw wobec przemocy seksualnej.

Uczestniczyło w nim ponad 200 osób, głównie kobiet. Część z nich nie miała na sobie bielizny, by podkreślić że wyzywający strój nie usprawiedliwia gwałtu. Wznosiły hasła takie jak "gwałt to wina gwałciciela" i "moje ciało, moja zgoda".

Joanna Religa z koalicji przeciwko przemocy seksualnej powiedział IAR, że marsz ma zmienić świadomość społeczną i uwrażliwić na przemoc. Jej zdaniem kolejne tego typu wydarzenia mogą pozytywnie wpłynąć na statystki. Religa zaznaczyła też, że uczestniczki marszu są wspierane przez mężczyzn "Grupa przeciwko przemocy". Podkreślił, że bez nich nie da się obalić seksizmu czy patriarchatu.

Impreza odbyła się w Polsce po raz drugi. Wydarzenie ma swój początek w 2011 roku. Po raz pierwszy marsz przeszedł wówczas ulicami Toronto w Kanadzie. Był reakcją na słowa policjanta, który radził kobietom, że powinny ubierać się mniej wyzywająco, aby poczuć się bezpiecznie. Podobne marsze odbywają się w kilkunastu miastach na całym świecie, między innymi w Amsterdamie, Kopenhadze, Buenos Aires czy Johannesburgu.