Henryk Stokłosa już na wolności. Były pilski senator skazany za korupcję na osiem lat więzienia wpłacił pięć milionów złotych kaucji i wyszedł na wolność.

Sąd Apelacyjny wydał właśnie nakaz wypuszczenia go z celi po tym, jak na konto sądu wpłynęła kaucja. W sumie to pięć milionów złotych - trzy na koncie sądu były już wcześniej, teraz rodzina Henryka Stokłosy dopłaciła dwa miliony. Stokłosa wpłacił 5 milionów złotych kaucji. Rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, sędzia Elżbieta Fijałkowska, powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że pieniądze są na koncie sądu.

Henryk Stokłosa został osadzony w areszcie w Potulicach w woj. kujawsko-pomorskiem. Przebywa tam od 28-ego lutego, czyli dnia, kiedy sąd skazał go nieprawomocnym wyrokiem na osiem lat więzienia. Po wyjściu na wolność oskarżony będzie musiał dwa razy w tygodniu zgłaszać się na policję i nie będzie mógł wyjeżdżać za granicę. Na wolności będzie czekał na proces apelacyjny w swojej sprawie.

Przed niespełna miesiącem poznański Sąd Okręgowy, skazując Stokłosę między innymi za korupcję na osiem lat więzienia, zdecydował o jego aresztowaniu.

Korupcja na wielką skalę

Sąd uznał winę oskarżonego za bezsporną i dał wiarę świadkowi Marianowi J., który, będąc doradca finansowym Stokłosy, dokładnie opisał, jak doszło do przestępstw korupcyjnych.

Stokłosa miał dawać urzędnikom łapówki w postaci alkoholu i wędlin wartości od kilkuset do kilku tysięcy złotych oraz gotówkę w wysokości od 10 tys. do 100 tys. zł - w zależności od kwoty umorzeń podatkowych, które otrzymywał.

Łapówki od Stokłosy otrzymywali wysocy rangą urzędnicy Ministerstwa Finansów - Sławomir M. (b. szef departamentu podatków bezpośrednich) oraz Andrzej Ż. (też był dyrektorem tego departamentu). Łącznie dostali prawie 150 tys. zł łapówek i korzyści majątkowych.

W zamian za łapówki podejmowali korzystne dla Stokłosy decyzje podatkowe; Skarb Państwa miał stracić na tych decyzjach 14,6 mln zł.

Były pilski senator trafił do celi prosto z sali rozpraw. Decyzję o areszcie zaskarżyli obrońcy oskarżonego. Na wczorajszej rozprawie poznański Sąd Apelacyjny przyznał im rację.