NFZ skontrolował punkt nocnej i świątecznej pomocy medycznej w Skierniewicach. Okazało się, że na dyżurze był tylko jeden lekarz, a powinno być ich trzech. Prawdopodobnie dlatego lekarz nie pojechał do chorego dziecka - w przychodni nie zostałby wtedy dyżurujący lekarz.
2,5-letnia Dominika zmarła w szpitalu im. Marii Konopnickiej w Łodzi, gdzie trafiła już w stanie krytycznym. Dziewczynka od końca stycznia chorowała i przyjmowała antybiotyk. W poniedziałek wieczorem jej stan pogorszył się. Temperatura wzrosła do blisko 42 stopni. Rodzice zadzwonili na pogotowie, ale dyspozytor nie wysłał karetki. Polecił kontakt z nocną opieką medyczną w Skierniewicach.
Jak donosi RMF FM, karetka została w końcu wysłana do dziecka, ale była źle wyposażona. Dziecku nie można było podać tlenu, bo butle były puste. W ekipie nie było również lekarza. Kiedy dziecko straciło oddech, przyjechała druga karetka. Tym razem już z lekarzem.