Obietnice Mateusza Morawieckiego z wczorajszej konferencji prasowej nie wytrzymały zderzenia z treścią rozporządzenia. Jeśli przyjmiemy odważne założenie, że treść ustanowionego prawa jest istotniejsza od przemowy szefa rządu, to polscy seniorzy powinni co do zasady siedzieć w czterech ścianach i wychodzić z domu jedynie w wyjątkowych sytuacjach

Wczoraj po godz. 23 w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie (link: https://dziennikustaw.gov.pl/DU/2020/1871) wprowadzające kolejne nakazy i zakazy, które obowiązują od dziś.

Dla wielu osób najistotniejszy będzie par. 1 ust. 14, który sprowadza się do wskazania, że osoby, które ukończyły 70. rok życia, mogą się przemieszczać wyłącznie w celu:
1) wykonywania czynności zawodowych lub służbowych;
2) zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego;
3) sprawowania lub uczestniczenia w sprawowaniu kultu religijnego, w tym czynności lub obrzędów religijnych.


Co to oznacza? Przede wszystkim, że podczas wczorajszej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki i minister rodziny Marlena Maląg skłamali, odpowiadając na pytanie, czy do seniorów zostanie wystosowana tylko prośba, czy ustanowiony aż nakaz. Członkowie rządu stwierdzili bowiem, że będzie to prośba. W rozporządzeniu mamy zaś nakaz siedzenia w domu.

Wiele osób się teraz zastanawia, czy przypadkiem pozwolenie na wychodzenie z domów "w celu zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego" nie oznacza, że senior może wychodzić, kiedy chce. Warto jednak pamiętać, że podczas pierwszego lockdownu, gdy ograniczona była swoboda przemieszczania się, przepis był skonstruowany niemal identycznie. A wtedy policjanci zaglądali ludziom do toreb, by sprawdzić, czy naprawdę robili zakupy, oceniali, czy pójście po flaszkę do sklepu jest niezbędną potrzebą, oraz wlepiali mandaty za podjechanie na myjnię samochodową, bo przecież w dobie pandemii auto może pozostać brudne. Szykuje nam się więc sytuacja analogiczna, gdy przedstawiciele państwowej władzy będą oceniali, czy senior realizuje swe niezbędne potrzeby, czy też powinien siedzieć w domu.

Oczywiście ustanowiony nakaz bardzo łatwo obejść - wystarczy przecież powiedzieć, że się idzie do kościoła, albo nosić w portfelu 50 dolarów amerykańskich i w razie kontroli wyjąć oraz wskazać, że trzeba pilnie iść do kantoru w celu wymienienia waluty, bo skończyły się pieniądze na jedzenie. Nie o to jednak przecież powinno chodzić, by ludzie okłamywali policję, aby uniknąć kary. Co do samych kar - w rozporządzeniu nie wskazano żadnych konsekwencji złamania nakazu. Natomiast państwowe służby, gdy złapią niesfornego seniora, mogą skierować wniosek o ukaranie do sanepidu. Ten zaś może nałożyć sankcję sięgającą nawet 30 tys. zł.

Wiele osób pytało się mnie wczoraj, czy w ogóle rząd może w rozporządzeniu zabronić ludziom wychodzenia z domów. Odpowiedź jest oczywista: nie może. Ale przecież premier i ministrowie doskonale wiedzą, że nie mogą, a mimo wszystko to zrobili. Jako prawnik doradzam seniorom nie przyjmować żadnych mandatów, gdyż szansa, że kara ostałaby się w sądzie, jest minimalna. Jednocześnie oczywiście należy zachęcać do pozostawania w domach, kiedy to tylko możliwe, gdyż nie chodzi przecież o odmrażanie sobie uszu na złość władzy. Jakkolwiek przepis rozporządzenia jest idiotyczny, to każdy ma swój rozum i powinien wiedzieć, że wizyty na straganach czy weekendowy shopping warto przenieść na spokojniejszy czas.

PS. Ciekawostka, na którą zwrócił mi uwagę dr Witold Zontek z Uniwersytetu Jagiellońskiego: formalnie w rozporządzeniu zgoda na przemieszczanie się nie została połączona z przemieszczaniem się w miejscu publicznym, więc gdyby ktoś chciał pozostać legalistą w stu procentach - nie powinien chodzić po własnym mieszkaniu, jeśli w ten sposób nie zaspokaja swoich niezbędnych potrzeb życiowych.