Amerykanie przejęli od Europejczyków rolę rozjemcy na Bałkanach.
Prezydent Serbii Aleksandar Vučić i premier Kosowa Avdullah Hoti podpisali w piątek porozumienie o normalizacji stosunków ekonomicznych. Układ, zawarty w Waszyngtonie w obecności Donalda Trumpa, od samego początku budził wiele kontrowersji i choć emocje nieco opadły po publikacji jego treści, każda ze stron interpretuje je inaczej.
Porozumienie zostało skonstruowane w nietypowy sposób, bo jego treść nie jest jednakowa dla Albańczyków i Serbów, a jego trzecią stroną jest Izrael, który wedle dokumentu zobowiązał się uznać niepodległość Kosowa. Serbowie zaś przystali na przeniesienie swojej ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy. Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, w dokumencie nie ma ani słowa o podziale Kosowa, który od dwóch lat był po cichu rozważany przez prezydentów Vučicia i Hashima Thaçiego.
Zamiast tego oba kraje uzgodniły dalszy rozwój infrastruktury (budowa autostrady Belgrad-Prisztina, rozpoczęcie prac nad budową linii kolejowej łączącej Belgrad przez Kosowo z albańskim Durrës), pogłębienie prac nad dywersyfikacją dostaw energii, uszczelnienie kontroli pasażerów linii lotniczych, wymianę informacji i nieatakowanie się nawzajem na forum międzynarodowym. Uznały Hezbollah za organizację terrorystyczną, potwierdziły chęć włączenia się w światową walkę o dekryminalizację homoseksualizmu, zobowiązały się też do nieużywania w sieci 5G sprzętu od niewiarygodnych dostawców, co odczytuje się jako cios w firmy z Chin.
Trump ogłosił sukces. „Oto kolejny dzień zbliżający do pokoju na Bliskim Wschodzie. Muzułmańskie Kosowo i Izrael zdecydowały się znormalizować stosunki i nawiązać relacje dyplomatyczne. Świetna robota. Więcej krajów muzułmańskich i arabskich wkrótce uczyni podobnie” – napisał na Twitterze Trump, a jego doradca ds. bezpieczeństwa Robert O’Brien dodał, że porozumienie otwiera drogę powrotu do negocjacji politycznych. – Nasi europejscy partnerzy zapewnią wsparcie w wielu kwestiach, takich jak integracja z UE, wzajemne uznanie Kosowa i Serbii. My zaś będziemy wspierać europejskich partnerów w rozwiązaniu tych zagadnień – podkreślił O’Brien. Delegacje Serbii i Kosowa spotkają się w przyszłym tygodniu w Brukseli.
Rząd Kosowa uznał podpisanie porozumienia za własny sukces. Hoti mówił, że porozumienie otwiera możliwość przejścia do meritum, czyli postawienia żądania uznania niepodległości Kosowa przez Belgrad. Z kolei Vučić zapewniał, że nic takiego nie będzie miało miejsca. „Jesteśmy wdzięczni gospodarzom, którzy chcieli nas wysłuchać. Zareagowaliśmy zdecydowanie i odpowiedzialnie. Rozmawialiśmy o różnych projektach, infrastrukturze, o tym, co jest dobre dla Serbów w Kosowie i Metohii, dla Albańczyków, dla nas wszystkich” – napisał na Twitterze.
Niezadowolenie wyraziła kosowska opozycja. Szefowa parlamentu Vjosa Osmani przypomniała, że porozumienie należy jeszcze ratyfikować większością 2/3 głosów, z kolei wielu posłów rządzącego do niedawna Samostanowienia stwierdziło, że to niebezpieczny ruch, który po raz kolejny wrzuca Kosowo w objęcia Serbii. Według krytyków szczególnie niekorzystna jest zgoda na przygotowanie studium wykonalności wspólnego użytkowania wody z zalewu Gazivode. Zbiornik znajduje się pod jurysdykcją Kosowa i zapewnia wodę Prisztinie i kilku innym miastom, ale został zbudowany za czasów Jugosławii. Porozumienie skomentował też premier Izraela Binjamin Netanjahu, który podkreślił, że Kosowo jest pierwszym islamskim krajem, który otworzy ambasadę w Jerozolimie.