Na środowym posiedzeniu połączonych komisji senatorowie rozpoczęli prace nad projektem noweli Kodeksu karnego, który przywraca brzmienie art. 37a sprzed zmiany wprowadzonej w tzw. tarczy antykryzysowej 4.0. Chodzi o kwestię orzekania kar wolnościowych zamiast kary pozbawienia wolności.

We wcześniejszym brzmieniu przepis ten stanowił, że "jeżeli ustawa przewiduje zagrożenie karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, można zamiast tej kary orzec grzywnę albo karę ograniczenia wolności".

Zgodnie z nowym brzmieniem przepisu jeżeli przestępstwo jest zagrożone tylko karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, a wymierzona za nie kara pozbawienia wolności nie byłaby surowsza od roku, sąd może zamiast tej kary orzec karę ograniczenia wolności nie niższą od 3 miesięcy albo grzywnę nie niższą od 100 stawek, jeżeli równocześnie orzeka środek karny, środek kompensacyjny lub przepadek. Przepisu nie stosuje się m.in. do sprawców, którzy popełniają przestępstwo działając w zorganizowanej grupie.

Projektodawcy chcą powrotu do przepisu w poprzednim brzmieniu. Celem jest "przywrócenie swobody decyzyjnej sądom orzekającym w sprawach karnych, rozważającym możliwość orzeczenia kary grzywny albo kary ograniczenia wolności w miejsce przewidzianej ustawą jednorodnej sankcji w postaci kary pozbawienia wolności".

W środę na połączonym posiedzeniu komisji senackich ustawodawczej oraz praw człowieka, praworządności i petycji senatorowie przeprowadzili pierwsze czytanie projektu. Głos zabrali m.in. przedstawiciele Naczelnej Izby Lekarskiej oraz Prokuratury Krajowej.

"Środowisko lekarskie już od 2019 r. jest bardzo wysoce zaniepokojone zaostrzaniem rygorów skierowanych przeciwko osobom, które starają się ratować ludzkie życie i zdrowie i mają szanse, aby w nieumyślny sposób narazić to zdrowie na jakieś niebezpieczeństwo" - mówił w środę Grzegorz Wrona z Naczelnej Izby Lekarskiej. Podkreślał, że bardzo chce, by polska medycyna nie stała się w związku z tym "medycyną defensywną".

Dyrektor Biura Prezydialnego Prokuratury Krajowej prok. Tomasz Szafrański przekonywał z kolei, że art. 37a Kodeksu karnego w poprzednim brzmieniu dawał sędziemu "nieskrępowaną władzę odstępowanie od decyzji ustawodawcy, który powiedział: +za ten czyn taka kara, a ten czyn taka kara+". Przekonywał przy tym, że jest to przepis "absolutnie uniwersalny" i tak powinien być traktowany.

"Jestem absolutnie przekonany, że ta zmiana, która nastąpiła (...) nie doprowadzi do - powiem wprost - żadnej istotnej zmiany w zakresie odpowiedzialności karnej przedstawicieli zawodów medycznych, jak i żadnych innych grup zawodowych" - powiedział prokurator. Podkreślał, że zmiana ta jest kluczowa po to, żeby prawo karne "nie było pośmiewiskiem tych sprawców, którzy dopuszczają się czynów rzeczywiście umyślnych".

Za przyjęciem projektu bez poprawek opowiedziało się 16 senatorów, a siedem osób głosowało przeciwko. Wymaganej większości nie uzyskał wcześniej wniosek senatora PiS Jerzego Czerwińskiego o odrzuceniu projektu w pierwszym czytaniu. Senatorem sprawozdawcą projektu został senator Aleksander Pociej.

Jak podkreślono w uzasadnieniu projektu, przepis we wcześniejszym brzmieniu został dodany do Kodeksu karnego w ramach obszernej nowelizacji przeprowadzonej w 2015 r. "Wprowadzenie go do ustawy było jednym z elementów wprowadzania generalnej zmiany polityki karania polegającej na przyznaniu priorytetu karom wolnościowym orzekanym obok środków kompensacyjnych i przepadku, w miejsce orzekanej w ponad 60 proc. skazań kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania lub bezwzględnej kary pozbawienia wolności (9,6 proc. skazań)" - czytamy.

Zmiany w tym zakresie wprowadziła uchwalona przez Sejm 19 czerwca 2020 r. czwarta odsłona tzw. tarczy antykryzysowej. Jak podkreślili projektodawcy, nie były one "zbieżne z merytorycznym przedmiotem ustawy", a ich wprowadzenie nie zostało uzasadnione.

W uzasadnieniu projektu wskazano również na "wewnętrzną logiczną sprzeczność", za którą obecnie obowiązujący przepis krytykowany był już wcześniej. Jak napisano, chodzi o konieczność stwierdzenia przez sąd, że karę, jaką wymierzyłby za dane przestępstwo jest kara pozbawienia wolności nie surowsza od roku, uznanie, że taka kara nie byłaby zasadna i ostatecznie stwierdzenie, że należy orzec karę wolnościową w postaci grzywny albo ograniczenia wolności.

"Można oczekiwać, że w obliczu konieczności dokonywania przez sąd dwukrotnego, skomplikowanego (podwójnego) uzasadniania wymiaru kary nakierowanego na osiągnięcie celu w postaci wymierzenia kary wolnościowej, sądy będą skłaniały się do prostszych rozwiązań nakierowanych w stronę wyboru bardziej surowej represji karnej, skutkujących orzeczeniem kary pozbawienia wolności" - podkreślono w uzasadnieniu.

Przeciwko zmianom w Kodeksie karnym protestowało m.in. środowisko lekarskie. Medycy obawiali się, że zaostrzenie przepisów może doprowadzić do orzekania kary pozbawienia wolności w sytuacji nieumyślnego błędu, a także częstsze niż do tej pory orzeczenia zakazu wykonywania zawodu. Ministerstwo Sprawiedliwości zapewniało lekarzy, że nie ma najmniejszych podstaw do takich obaw. Według resortu głównym celem wprowadzonych zmian była "skuteczna walka z przestępcami, którzy wykorzystują stan pandemii i przywrócenie obywatelom bezpieczeństwa".

Zdaniem resortu nowelizacja Kodeksu karnego z 2015 r. była "swoistym prezentem dla przestępców". Resort przekonywał, że pozwalała ona wymierzać tak łagodne kary, jak grzywna w wysokości 100 zł albo jeden miesiąc ograniczenia wolności za "tak poważne przestępstwa, jak pobicie z użyciem noża albo kija bejsbolowego, udział w zbrojnym gangu lub grupie terrorystycznej czy doprowadzenie ofiary do ciężkiego kalectwa w wyniku pobicia".