Kanclerz Niemiec Angela Merkel spotka się w piątek w Berlinie z ukraińskim prezydentem Petrem Poroszenką. Ma to być demonstracja poparcia przed drugą turą wyborów prezydenckich na Ukrainie. Eksperci, z którymi rozmawiał PAP, uważają, że nie przyniesie to zamierzonego skutku.

"Poroszenko dostał zaproszenie do Berlina pięć dni po przegranej przez niego pierwszej tury wyborów i kiedy jego rokowania na zwycięstwo w drugiej turze są nikłe. Jest to ewidentna próba zwiększenia szans obecnego prezydenta Ukrainy na wygraną. Uzasadniają to zresztą sondaże: Ukraińcy pytani, dlaczego chcą głosować na Poroszenkę, odpowiadają, że jego atutem jest poparcie Zachodu" - mówi PAP ekspert warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Wojciech Konończuk.

Jego zdaniem koło ratunkowe rzucone urzędującemu prezydentowi Ukrainy przez Niemcy już raczej nie uratuje go przed porażką. Czwartkowe sondaże - pierwsze od pierwszej tury wyborów - wskazują komika telewizyjnego Wołodymyra Zełenskiego jako zdecydowanego zwycięzcę. Chce na niego głosować ponad 60 proc. wyborców.

"Oczywiście, media sprzyjające ukraińskiemu przywódcy będą pokazywały migawki z tej wizyty i to prawdopodobnie przez wiele dni; nie wpłynie to jednak na tych, którzy są przekonani, że nie oddadzą na niego swojego głosu" - przewiduje Konończuk. "Istotne jest to, że Ukraińcy chcą głosować na Zełenskiego z protestu. W związku z tym, nie ważne co robiłby teraz Poroszenko - raczej nie będzie w stanie nadrobić dystansu, który go dzieli od kontrkandydata" - tłumaczy znawca ukraińskiej polityki.

Wtóruje mu niemiecki politolog Andrea Umland, który jest obecnie pracownikiem naukowym w Instytucie Współpracy Euroatlantyckiej w Kijowie. "Aspekty polityki zagranicznej nie będą miały zbyt dużego znaczenia dla wewnętrznego dyskursu politycznego Ukrainy, który jest skupiony na problemach wewnętrznych - niezależnie od tego, czy zaproszenie Poroszenki do Berlina jest związane z wyborami, czy nie" - mówi.

Według czwartkowego sondażu 51 proc. Ukraińców zamierza poprzeć Zełenskiego w drugiej rundzie. Jego konkurent, urzędujący szef państwa Poroszenko, może liczyć na 21 proc. głosów. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbyła się na Ukrainie 31 marca. Zełenski zajął wówczas pierwsze miejsce, uzyskując 30,2 proc. głosów; na Poroszenkę zagłosowało niemal 16 proc. uprawnionych. Druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie odbędzie się 21 kwietnia.

Ekspert OSW zwraca uwagę, że Poroszenko dostał zaproszenie do Berlina jeszcze przed opublikowaniem sondażu. "Z jednej strony, Berlinowi zależy na zwycięstwie obecnego prezydenta, bo wychodzi z założenia, że Ukrainie potrzebna jest stabilność nieodzowna dla realizacji reform. Jego polityka unijna opiera się głównie na Berlinie, co też nie jest bez znaczenia. Po Zełenskim tymczasem, wciąż nie wiadomo, czego się spodziewać" - wskazuje Konończuk.

"Jeśli jednak wygra on wybory, tak jak prawie wszystko na to wskazuje, to niemiecka dyplomacja bardzo szybko nawiąże z nim kontakty. Kontakty na niższym szczeblu - ze sztabem wyborczym - bez wątpienia już istnieją. Zełenski dostanie pewien kredyt zaufania. Niemcy i cała Unia będą w stanie z nim żyć" - zaznacza ekspert.

Zwłaszcza, że w RFN już niedługo nastąpi zmiana na stanowisku szefa rządu. "Najpóźniej w 2021 roku Merkel przestanie pełnić urząd kanclerza. Jej ewentualne kontakty z Zełenskim będą zatem trwać zaledwie dwa lata" - mówi Umland.

"Z punktu widzenia kontaktów dyplomatycznych byłoby wygodniej, gdyby prezydentem nadal był Poroszenko. Merkel udało się zbudować z nim relacje oparte na pewnym zaufaniu. Nie należy jednak też zapominać, że Berlin i inne stolice europejskie nie są bezkrytycznymi fanami Poroszenki i są częściowo niezadowolone z jego polityki - np. jeśli chodzi o zwalczanie korupcji" - zastrzega niemiecki politolog.

Obaj eksperci są zdania, że głównym obiektem niemieckiej polityki wschodniej wciąż jest Rosja.

"Rosja wciąż jest głównym czynnikiem kształtującym niemiecką politykę wschodnią. Relacje z innymi krajami regionu znajdują się w cieniu stosunków z Moskwą. Ukraina i nierozwiązany konflikt na wschodzie tego kraju stał się po prostu głównym problemem w stosunkach z Kremlem. Dlatego stała się ona aktualnie najważniejszą kwestią niemieckiej Ost-Politik" - zauważa Umland.

"Aneksja Krymu i wybuch wojny na wschodzie Ukrainy spowodowały ważne zmiany Berlina wobec Rosji. Doszło do ogromnego rozczarowania Kremlem. Niemiecki legalizm, przekonanie o niezmienności granic w Europie, przekonanie, że Rosja może być konstruktywnym partnerem legło w gruzach" - niuansuje Konończuk. "Jednak niemiecka polityka wobec Europy Wschodniej zawsze była zdominowana przez podejście +Russia first+. Zmiany, które widzimy w ostatnich pięciu latach nie są trwałe" - dodaje.

Zdaniem eksperta OSW z punktu widzenia Niemiec Rosja jest strategicznym wyzwaniem, ale z nadzieją, że może stać się strategicznym partnerem. Berlin nie wyobraża sobie konstrukcji europejskiej bez Rosji. Jest to niezmienny element niemieckiego myślenia o bezpieczeństwie na kontynencie europejskim.