Celem każdego rządu, niezależnie prawicowego czy centrowo-lewicowego, jest zachowanie dobrych relacji z Europą Środkową – mówi DGP były szef Mosadu Dani Jatom.
Izraelczycy wybierali wczoraj nowy skład Knesetu. Oficjalne wyniki zapowiedziano na dzisiejszy poranek. Do zamknięcia tego numeru nie był znany zwycięzca parlamentarnego wyścigu, ale i tak pierwsze miejsce nie będzie przesądzać o tym, kto obejmie władzę. Misję skonstruowania rządu prezydent powierza bowiem temu, kto ma największe szanse na uzyskanie większości w parlamencie.
Według komentatorów może je mieć rządzący od dekady Binjamin Netanjahu, przywódca prawicowego Likudu. Pod warunkiem jednak, że w skład jego gabinetu wejdą skrajnie prawicowe i ortodoksyjne partie. Jego największy przeciwnik ‒ Binjamin Ganc może mieć problem z uzyskaniem większości. Prowadzona przez niego koalicja Niebiesko-Białych mogłaby objąć władze, gdyby zaprosiła do współpracy ugrupowania prawicowe.
Maciej Kozłowski, były ambasador Polski w Izraelu, obecnie wykładowca Collegium Civitas, uważa, że najmocniejszą gwarancję stabilnych rządów może dać wielka koalicja pod kierownictwem Ganca. – Jakakolwiek inna konstelacja, która powstanie, będzie chwiejna, bo w jej skład wejdzie od sześciu do siedmiu ugrupowań, z których każde w dowolnym momencie będzie mogło obalić rząd – uważa dyplomata.
W tych wyborach kluczowe jest „być albo nie być” w parlamencie mniejszych ugrupowań. Próg wyborczy wynosi 3,25 proc. Na granicy znajdują się niewielkie prawicowe formacje. Jeśli przepadną, to przepadnie również szansa Netanjahu na fotel premiera.
Waży się również przyszłość stosunków Izraela z USA. – Netanjahu postawił wszystko na jedną kartę. Dzisiaj jest bardzo wspierany przez Donalda Trumpa, ale to jest ryzykowne – uważa Kozłowski. Do tej pory wszystkie rządy izraelskie starały się prowadzić politykę dwupartyjną. Netanjahu zerwał z tym, wchodząc w ostry spór z poprzednim prezydentem Barackiem Obamą i demokratami.
Ganc, jako były szef sztabu generalnego, jest w polityce nową twarzą. Niektórzy uważają, że to szansa, inni – że zagrożenie dla polityki Izraela. Zwłaszcza w obecnie nieprzewidywalnej logice wydarzeń na Bliskim Wschodzie.
Dani Jatom, dyrektor izraelskiego wywiadu (Mosadu) w latach 1996–1998

Jaki rząd dla relacji Polski i Izraela będzie lepszy? Prawicowy z premierem Binjaminem Netanjahu czy lewicowy z Binjaminem Gancem na czele?
Dla samego Izraela zdecydowanie lepsza będzie zmiana władzy. Nie nazwałbym jednak Niebiesko-Białych (koalicji, której jednym z liderów jest Binjamin Ganc – red.) – największych przeciwników Binjamina Netanjahu i jego prawicowego Likudu – ugrupowaniem lewicowym, ale raczej centrowo-lewicowym. Nowy rząd centrowo-lewicowy byłby dużo lepszy. Jestem przekonany, że nadszedł już czas na zmianę premiera. Netanjahu rządzi w Izraelu od 10 lat i jeszcze wcześniej w latach 90. sprawował tę funkcję przez trzy lata (obok Dawida Ben Guriona jest najdłużej pozostającym u władzy premierem Izraela – red.). To nie jest zdrowe dla demokracji, gdy jeden człowiek jest przy władzy przez tak długi czas. Zwłaszcza że przeciwko Netanjahu są wysuwane pewne oskarżenia. Rząd centrowo-lewicowy byłby również lepszy z tego powodu, że byłby gotowy do pójścia dużo dalej w rozmowach z Palestyńczykami niż gabinet prawicowy. To może być nowe otwarcie i z tego powodu mogą to być bardzo ważne, przełomowe wybory.
A jak to się może przełożyć na relacje z Polską? Netanjahu zainwestował bardzo dużo w poprawę relacji z Polską i innymi krajami Europy Środkowej w ostatnich latach. Rozwinął współpracę z Grupą Wyszehradzką.
Nie doszukiwałbym się tu jakichś wielkich zmian w podejściu do Polski. Zmiana rządu nie będzie oznaczała w tym przypadku żadnej rewolucji. Jeśli chodzi o politykę zagraniczną Izraela w sprawach niedotyczących bieżących spraw na Bliskim Wschodzie, zmieni się niewiele. Oba rządy byłyby dobre dla relacji z Polską.
Rząd centrowo-lewicowy też będzie inwestować w relacje z Europą Środkową? W skład Niebiesko-Białych wchodzi ugrupowanie Jest Przyszłość, którego szef Ja’ir Lapid mówił niedawno, że Polacy powinni przeprosić Izrael za Holokaust. Był aktywny w sporach historycznych z Polską jako osoba bardzo krytyczna wobec władz w Warszawie.
Oni również będą inwestować w relacje z władzami w Warszawie. Nie ma żadnego powodu, dla którego mieliby tego nie robić. To jest oczywiste dla każdej siły politycznej w Izraelu, że zachowanie dobrych relacji z Polską i Europą Środkową leży w interesie państwa izraelskiego.