Jednym z celów, które miałaby zrealizować ustawa o świeckim państwie, jest zaprzestanie finansowania składek na ubezpieczenia społeczne i ubezpieczenie zdrowotne duchownych oraz likwidacja Funduszu Kościelnego - podkreśla w analizie eksperckiej prof. nauk prawnych KUL Piotr Stanisz.

W przeprowadzonej analizie przez ks. prof. Stanisza (kierownika Katedry Prawa Wyznaniowego, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL), przekazanej PAP, jej autor zwraca uwagę, że na stronie internetowej dedykowanej omawianej inicjatywie jej autorzy pytają obywateli, czy wiedzą, "że z budżetu państwa przeznacza się około 400 mln złotych na finansowanie składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych". Podkreśla też, że w uzasadnieniu projektu ustawy również twierdzi się, że likwidacja Funduszu Kościelnego przyniesie "oszczędności w wysokości około 400 mln złotych rocznie". "Natomiast jeśli wierzyć jednemu z portali informacyjnych (tokfm.pl), w ustnym wystąpieniu Adama Ostaszewskiego (jak podano, autora projektu), kwota ta urosła nawet do 500 mln zł. Przez likwidację Funduszu Kościelnego nie da się jednak zaoszczędzić pieniędzy, których się na niego nie wydaje" - zaznaczył ks. prof. Stanisz.

Podkreśla jednocześnie, że coroczna budżetowa dotacja na Fundusz Kościelny jest wyraźnie mniejsza od podawanych kwot. "Zgodnie z ustawą budżetową na rok 2018, na Fundusz Kościelny przyznano ok. 159 mln złotych. Natomiast w projekcie ustawy budżetowej na rok 2019 pod pozycją +Fundusz Kościelny+ (część 43, dział 758, rozdział 75822) zapisano nieco ponad 140 mln (z czego wynika, że zamierzeniem rządu jest zmniejszenie wydatków Funduszu na takie cele, jak konserwacja i remonty obiektów sakralnych o wartości zabytkowej czy wspomaganie kościelnej działalności charytatywno-opiekuńczej). Łatwo oczywiście zbyć moje uwagi stwierdzeniem, że to i tak za dużo. Zgódźmy się jednak co do tego, że podając kwotę wydatkowaną corocznie z Funduszu Kościelnego na dofinansowanie składek ubezpieczeniowych osób duchownych autorzy projektu – delikatnie rzecz ujmując – minęli się z prawdą" - ocenił ks. prof. Stanisz.

Przypomniał też przepisy dotyczącego (częściowego) finansowania z Funduszu Kościelnego składek ubezpieczeniowych płaconych za osoby duchowne nie są zawieszone w próżni. "Posiadają ścisły związek z treścią ustawy z 20 marca 1950 r., na mocy której tenże Fundusz utworzono. Nacjonalizując nieruchomości ziemskie należące do związków wyznaniowych (a w szczególności do Kościoła katolickiego) zdecydowano wówczas, że dochody z przejmowanych przez państwo nieruchomości, uzupełnione o dotacje państwowe, mają tworzyć Fundusz Kościelny (art. 8), którego cele również wówczas określono (art. 9). W art. 10 ust. 3 postanowiono ponadto, że Statut Funduszu Kościelnego ma +zabezpieczyć przeznaczenie na cele danego związku wyznaniowego dochodów, płynących z nieruchomości, przejętych od tego związku+. Wszystkie te przepisy nadal obowiązują (choć katalog celów Funduszu został zmodyfikowany w związku z przemianami demokratycznymi). Wynika z nich jasno, że w uczciwej dyskusji o zasadności istnienia Funduszu Kościelnego nie można abstrahować od kwestii upaństwowienia w 1950 r. nieruchomości należących do kościołów i innych związków wyznaniowych" - wyjaśnia ks. prof. Stanisz.

Dodaje jednocześnie, że jest oczywiście prawdą, że po 1989 r. znacząca część nieruchomości kościelnych upaństwowionych w okresie Polski Ludowej została zwrócona pokrzywdzonym wówczas podmiotom. Dotyczy to zarówno Kościoła katolickiego, jak i innych związków wyznaniowych. "Nie jest natomiast prawdą, że zwrócono wszystkie nieruchomości przejęte przez państwo na mocy ustawy z 20 marca 1950 r. Znaczy to, że racje istnienia Funduszu Kościelnego nie ustały. Jak wynika z ustaleń ks. prof. Dariusza Walencika (Nieruchomości Kościoła katolickiego w Polsce w latach 1918-2012. Regulacje prawne – nacjonalizacja – rewindykacja, Katowice 2013) racjami tymi – w odniesieniu do samego tylko Kościoła katolickiego – pozostają nieruchomości o areale dobrych kilkudziesięciu tysięcy hektarów. O zmianie obowiązujących rozwiązań można oczywiście dyskutować. Osobiście nigdy nie darzyłem tego Funduszu szczególną sympatią i uważam, że środki należące się z tego tytułu Kościołowi można byłoby wydawać mądrzej niż na systemowe dofinansowywanie składek ubezpieczeniowych" - uważa ks. prof. Stanisz.

Jego zdaniem, słusznie przy tym autorzy projektu dostrzegają istnienie art. 22 Konkordatu, w którym wyrażono przekonanie o potrzebie dokonania zmian w przepisach dotyczących spraw finansowych "instytucji i dóbr kościelnych oraz duchowieństwa". "Szkoda jedynie, że nie zauważyli, iż przewidziano tam również obowiązek wypracowania nowych rozwiązań w ramach komisji ustanowionej przez układające się strony" - podkreślił ekspert KUL.

Odnosząc się do rzekomego finansowaniu jednej religii, komentując promowaną inicjatywę – jak podaje powoływany już portal – Barbara Nowacka stwierdziła: "Jeżeli państwo ma funkcjonować poprawnie, to nie ma powodu, by finansowało jedną religię". "Trudno by było to twierdzenie odczytywać inaczej niż jako sugestię, że w Polsce mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją. Prawda jest jednak inna. Jeśli chodzi o Fundusz Kościelny, posłużę się słowami wziętymi ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które dobrze wyjaśniają praktykę stosowaną od 1989 r.: +Fundusz ten, stosownie do zasady równouprawnienia Kościołów i innych związków wyznaniowych wyrażonej w art. 25 ust. 1 Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997 r., działa na rzecz Kościołów i innych związków wyznaniowych, posiadających uregulowany status prawny w RP+".

Ks. prof. Stanisz wyjaśnia jednocześnie, że takich podmiotów jest obecnie ponad 180 (dokładnie: 15 o indywidualnie uregulowanej sytuacji prawnej oraz 166 wpisanych do właściwego rejestru). "Znaczy to, że jeśli tylko w danym związku wyznaniowym są duchowni, to ich składki ubezpieczeniowe są dofinansowywane z Funduszu Kościelnego na takich samych zasadach, jak w przypadku duchownych katolickich. W uzasadnieniu projektu ustawy o świeckim państwie twierdzi się jednak w tym kontekście: +nie ma żadnych przesłanek społecznych, aby w państwie neutralnym światopoglądowo, państwo miało nadawać uprzywilejowany status funkcjonariuszom jednej organizacji wyznaniowej+" - podkreślił ekspert KUL.

Dodał, że podobnie jest z wynagrodzeniami nauczycieli religii. "Zgodnie z naszą Konstytucją, przedmiotem nauczania w szkole może być religia każdego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej (art. 53 ust. 4) i możliwość ta jest przez wiele z nich faktycznie wykorzystywana. Nie ma żadnych przepisów różnicujących zasady wynagradzania nauczycieli religii katolickiej i nauczycieli innych religii" - podkreślił ks. prof. Stanisz.

Nawiązując z kolei do wynagrodzenia nauczycieli religii ze środków publicznych, co się nie podoba Inicjatywie Polskiej, ks. prof. Stanisz zauważa, że wejście w życie promowanych przez nią przepisów miałoby doprowadzić do likwidacji tego rozwiązania. "Podawana w tym przypadku argumentacja może być streszczona następująco: nie ma powodów, aby +władze publiczne+ finansowały lekcje religii, bo ich prowadzenie jest sprawą Kościoła (związków wyznaniowych).

W ocenie ks. prof. Stanisza, stawiając sprawę w ten sposób zupełnie pomija się jednak prawa rodziców. "Tymczasem w tej (i nie tylko tej) sferze władze publiczne – przy całym dla nich szacunku – występują w roli sług społeczeństwa, zarządzając zresztą również jego pieniędzmi. Zgodnie ze standardami określonymi nie tylko w naszej Konstytucji, ale i w umowach, którymi chlubi się społeczność międzynarodowa, to właśnie do rodziców należy podejmowanie decyzji o kierunku wychowania religijnego i moralnego ich dzieci. Obecność finansowanego ze środków publicznych nauczania religii w szkole – oczywiście przy koniecznym poszanowaniu wolności i praw wszystkich zainteresowanych – jest jednym ze sposobów realizacji uprawnień przysługujących rodzicom. Podkreślmy, że rozwiązanie to jest wykorzystywane w różnych państwach Europy, które w innych kontekstach często wskazywane są jako wzorce do naśladowania" - podkreślił ekspert KUL.

Dodał też, że w polskim prawie oświatowym wyraźnie akcentuje się zarówno służebną rolę szkoły wobec rodziny i uczniów, jak i szerokie pojmowanie "wychowania". Wyraźnie stanowi się tam m.in., że system oświaty ma "zapewniać w szczególności wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny" oraz "prawo dzieci i młodzieży do wychowania", które rozumiane jest jako "wspieranie dziecka w rozwoju ku pełnej dojrzałości" nie tylko w sferze fizycznej czy intelektualnej, ale również w sferze duchowej (art. 1).

Zdaniem ks. prof. Stanisza, lektura projektu ustawy o świeckim państwie prowadzi wreszcie również do wniosku, że promującym go – wbrew głoszonym deklaracjom – "poważnie doskwiera treść wyznaniowych przepisów Konstytucji RP". "W związku z tym za wszelką cenę próbują zakląć rzeczywistość. Z jednej strony, definiując swoją inicjatywę, odwołują się do art. 25 Konstytucji (od którego ma pochodzić nazwa "Inicjatywa 25"). Z drugiej jednak strony z jego pięciu ustępów dostrzegają tylko ten, zgodnie z którym +władze publiczne w RP zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym+" (ust. 2).

Ks. prof. Stanisz zwraca również uwagę na to, że autorzy projektu o państwie świeckim w petycji piszą, że "należy ustanowić prawo, które wypełni zapisy Konstytucji", ale odwołują się do tych "zapisów" w sposób nader wybiórczy i na wszelkie sposoby unikają używania pojęć stosowanych przez ustrojodawcę. Zdają się raczej sugerować, że posłużył się on takimi określeniami, jak "rozdział Kościoła od państwa", "neutralność światopoglądowa państwa" czy "państwo świeckie". "Rzecz jednak w tym, że żadne z nich nie zostało użyte w obowiązującej Konstytucji i nie jest to dziełem przypadku" - uważa ekspert KUL.