W poniedziałek na łamach DGP napisaliśmy, że w przyszłym roku maksymalna liczba żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT), a więc ochotników, może wynosić nieco ponad 17 tys. Ta liczba pojawia się w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów, które przygotowało Ministerstwo Obrony Narodowej. Podobne wnioski płyną z innych dokumentów przygotowanych w resorcie obrony.
Wczoraj, podsumowując trzy lata działalności kierownictwa MON, minister obrony Mariusz Błaszczak stwierdził, że formowanie WOT nadal zostaje priorytetem. – Wbrew fake newsom nie wygaszamy służby terytorialnej. Jest wręcz przeciwnie. Dokładamy wszelkich starań, aby Wojska Obrony Terytorialnej rozwijały się w sposób zrównoważony – przemawiał polityk. Abstrahując od tego, że fake news to podobnie jak terytorialsi bardzo brzydki, psujący język anglicyzm, który konstytucyjny minister legitymizuje. Warto się odnieść do tego w innej kwestii. Bo choć minister nie wspomniał o Dzienniku Gazecie Prawnej wprost (nie przysłał również sprostowania), to jak rozumiem – inspiracją była publikacja na naszych łamach.
Nie napisałem, że Obrona Terytorialna zostanie wygaszona. Napisałem, że wygaszone zostaną Narodowe Siły Rezerwowe (NSR). Informację o tym można znaleźć w uzasadnieniu projektu rozporządzenia Rady Ministrów „w sprawie określenia liczby osób, które w 2019 r. mogą być powołane do czynnej służby wojskowej”. By było śmieszniej, w dokumencie napisanym wyjątkowo niechlujnie. Oto fragment jego uzasadnienia: „W kwestii dalszego powoływania żołnierzy z zawartymi kontraktami w ramach Narodowych Sił Zbrojnych (NSR), w kontekście zapowiadanego przez resort obrony narodowej wygaszania tego rodzaju służby wojskowej”. Przypomnę nieśmiało, że Narodowe Siły Zbrojne nie działają od ponad 70 lat.
W poniedziałek, opisując przyszłość Wojsk Obrony Terytorialnej (i zastrzegając, że ten projekt może być jeszcze zmieniony), napisaliśmy, że pomysł formowania WOT zostanie zamrożony. W Słowniku języka polskiego słowo „zamrozić” ma podane trzy desygnaty. Pierwszy to „poddać coś działaniu niskiej temperatury, doprowadzając do całkowitego lub częściowego zamarznięcia”. Drugi to „silnie schłodzić”. Wreszcie może też chodzić o to, by „wstrzymać realizację, użytkowanie lub sprzedaż czegoś”. Wyjaśniam: w poniedziałkowym tekście chodziło o wstrzymanie rozwoju, jak mówił wprost jeden z naszych rozmówców: „zwolnienie procesu rozwijania” Obrony Terytorialnej. Nie pisałem o tym, że projekt będzie zakończony albo wygaszony. Napisałem, że patrząc przez pryzmat dokumentów powstających w ostatnim czasie w MON, będzie się rozwijał wolniej, niż dotychczas przewidywano.
Zastanówmy się teraz, co mogą znaczyć słowa ministra Błaszczaka: „dokładamy wszelkich starań, aby wojska OT rozwijały się w sposób zrównoważony”? Zrównoważony to spokojny, opanowany. Z kolei „zrównoważyć” to „zapewnić równowagę pomiędzy pozycjami w bilansie”. Jeśli więc, tak jak napisaliśmy, w przyszłym roku Wojska Obrony Terytorialnej zasili 3 tys. żołnierzy, a nie 10 tys., to można rozumieć ten proces jako zrównoważony rozwój. Jeśli chcemy zrównoważyć sytuację w wojsku, dbając o równowagę między wojskami operacyjnymi a niezawodowymi, to wtedy będzie to „rozwój zrównoważony”.
Wczoraj minister Mariusz Błaszczak, mówiąc o fake newsach, potwierdził jedynie nasze prawdziwe informacje.