Obecne porozumienie o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE jest jedynym możliwym, innego nie będzie - powtarzali w czwartek europosłowie reprezentujący największe frakcje w Parlamencie Europejskim, ostrzegając brytyjską Izbę Gmin przed odrzuceniem umowy.

Wzmacnia to wcześniejszy przekaz ze strony państw członkowskich unijnej "27", które na niedzielnym szczycie w Brukseli zatwierdziły umowę rozwodową i deklarację polityczną dotyczącą ram przyszłych stosunków między Zjednoczonym Królestwem i UE.

W czwartek podczas debaty w PE w Brukseli główny negocjator ds. Brexitu Michel Barnier kolejny raz powtórzył, że biorąc pod uwagę trudne okoliczności i złożoność omawianych tematów, ostateczne porozumienie, jakie udało się osiągnąć, jest jedyne i najlepsze z możliwych.

W stronę Francuza, który w Brukseli zaczyna być wymieniany jako potencjalny kandydat na przyszłego szefa Komisji Europejskiej, płynęły gratulacje z wszelkich stron. "Szkoda, że nie grał pan w naszej drużynie, bo wygrał pan wszystko. Pan chyba nie wie, ile pan miał szczęścia" - mówił z przekąsem główny orędownik Brexitu, szef eurosceptycznej Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej Nigel Farage.

Jego zdaniem umowa zostanie odrzucona przez brytyjski parlament, bo jest zła dla Wielkiej Brytanii. "Z Unii wychodzimy de facto 29 marca przyszłego roku, ale wszelkie iluzje, że będziemy niepodległym krajem, prysły" - ocenił brytyjski polityk.

Inaczej na tę sprawę zapatrywał się szef grupy sterującej ds. Brexitu w PE, lider liberałów Guy Verhofstadt, który zwracał uwagę na ograniczenie strat dla gospodarki, jakie zapewni przyjęcie umowy o wyjściu. Przypomniał, że taki scenariusz pozwoli też uniknąć twardej granicy między Irlandią a Irlandią Północną oraz zagwarantuje prawa obywateli.

Były premier Belgii zastrzegł, że zanim PE rozpocznie procedurę wyrażania zgody na to porozumienie, ma otrzymać od strony brytyjskiej konieczne gwarancje, że wszystkie prawa dotyczące obywateli będą skutecznie wdrażane.

Jeden z najdłużej zasiadających w PE eurodeputowanych, niemiecki chadek Elmar Brok, ostrzegał Brytyjczyków, że jeśli odrzucą wynegocjowaną już umowę, dalszych negocjacji już nie będzie. Wskazywał też konsekwencje jej odrzucenia w Izbie Gmin.

"Traktat o wystąpieniu (Wielkiej Brytanii z UE) jest warunkiem okresu przejściowego. Dopóki nie wejdzie w życie, nie będzie żadnych środków tymczasowych i będzie to bardzo twardy scenariusz dla obu stron" - oświadczył. Jego zdaniem nadzieje na to, że po odrzuceniu umowy jakieś porozumienie zostanie wynegocjowane przed 29 marca 2019 r., czyli datą wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, są obarczone dużym ryzykiem.

Brok zwrócił uwagę na słowa prezydenta USA Donalda Trumpa bagatelizujące porozumienie. "Pan Trump chciałby, żeby wszystkie państwa europejskie się podzieliły, po to, by rozgrywać jedne przeciw drugim i w ten sposób każde po kolei pokonać. A tu mamy jedność. To najlepszy dowód, że właśnie dlatego potrzebujemy UE, by móc się przeciwstawić Trumpowi" - mówił polityk Europejskiej Partii Ludowej.

"Prezydent Trump ocenił, że to najgorsza umowa w historii. Chce on wspierać państwa narodowe, również w Europie" - kontrował Farage, przekonując, że UE musi się przygotować na brak porozumienia, bo zdecydowaną większością zostanie ono odrzucone przez parlament w Londynie.

Współprzewodniczący Zielonych Philippe Lamberts pytał retorycznie, czy "Brytyjczycy naprawdę myślą o wyjściu z UE bez umowy". "Gdyby tak miało być, to naruszałoby to np. porozumienie wielkopiątkowe (ws. rozwiązania konfliktu w Irlandii Północnej - PAP), bo nagle powstałaby na nowo granica w Irlandii. Naruszyłoby to zobowiązania finansowe podjęte na mocy traktatów europejskich w trakcie członkostwa (Wielkiej Brytanii) w UE. Wyjście z klubu nie powoduje automatycznego umorzenia długów" - zwracał uwagę belgijski eurodeputowany.

"Twardy Brexit sprawiłby, że Wielka Brytania byłaby państwem zbójeckim, którego podpis nic by nie znaczył na jakimkolwiek międzynarodowym porozumieniu. Alternatywa jest taka - albo Brexitu nie ma, albo odbywa się on na zasadzie wynegocjowanego porozumienia" - dodał.

Głosowanie w brytyjskim parlamencie w sprawie umowy zaplanowane jest na 11 grudnia. Sprzeciw wobec obecnego kształtu porozumienia zapowiedziała nie tylko opozycja, ale nawet około 100 posłów rządzącej Partii Konserwatywnej. Jeśli deklaracje te się spełnią, projekt porozumienia przepadnie, a rząd będzie miał 21 dni na przedstawienie planu dalszego działania.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)