Media publiczne pełnią ważną rolę w demokracji, dlatego ich upolitycznianie i sprowadzanie do narzędzi propagandowych nie powinno mieć miejsca - zgodzili się uczestnicy środowego wysłuchania w PE. Wskazywali na problemy m.in. w Polsce.

Wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim na temat roli niezależnych mediów publicznych w demokracji w Europie zorganizowali posłowie trzech grup politycznych: socjalistów (S&D), liberałów (ALDE) oraz chadeków (EPL).

"Dyskredytowanie mediów odbywa się nie tylko w USA, gdzie robi to prezydent Donald Trump, ale też w Europie. Robią to zwłaszcza partie prawicowe. Na Węgrzech, ale też np. w Polsce publiczni nadawcy zostali pozbawieni jakiejkolwiek obiektywności. Zostali w nich zainstalowani funkcjonariusze, którzy zgadzają się ze stanowiskiem rządu" - mówił podczas dyskusji austriacki europoseł S&D Eugen Freund.

Zwrócił uwagę, że do ataków na dziennikarzy dochodzi i w jego ojczyźnie. W Austrii wicekanclerz i lider Austriackiej Partii Wolności (FPOe) Heinz-Christian Strache umieścił na Facebooku zdęcie jednego prezenterów, określając go mianem dystrybutora kłamstw - opowiadał.

Litewski europoseł z frakcji liberałów Petras Ausztreviczius podkreślał, że niezależność mediów publicznych w Europie ma bezpośredni związek z demokracją. "Z tego powodu niektóre niepokojące trendy związane z osłabianiem tych demokratycznych instytucji w niektórych państwach członkowskich nie mogą być zignorowane" - wskazywał.

Zwracał uwagę, że niezależność w formułowaniu przekazu jest kluczowa dla mediów publicznych. Podkreślił, że dzięki temu mogą one mieć wsparcie obywateli w wypełnianiu swojej misji, tzw. czwartej władzy.

Komisarz ds. cyfrowych Marija Gabriel, która była głównym mówcą na konferencji, wskazywała, że nie ma demokracji bez wolnych mediów. "Obrona niezależności, pluralizmu medialnego jest walką, która musi być prowadzona cały czas" - mówiła.

Przyznała, że Europa nie jest wolna od ataków na media, wywierania presji na dziennikarzy czy nawet przemocy oraz zabójstw.

"Wiemy, że dziś nasilenie ataków przeciwko wolności prasy jest w Europie niezwykle alarmujące. Od Węgier, Słowacji, Malty, Grecji, ostatnio Austrii, są różne przypadki, które pokazują, że nasze demokracje, praworządność, a także rola mediów, w tym mediów publicznych, są podważane" - podkreślała z kolei słoweńska europosłanka Tanja Fajon.

Były członek KRRiT Krzysztof Luft, który opowiadał o sytuacji w polskich mediach publicznych, zwłaszcza w TVP, zwracał uwagę, że prezesem tej instytucji jest polityk partii rządzącej.

Jak przekonywał, na antenie Telewizji Polskiej można obserwować "sfałszowaną rzeczywistość", "propagandę" i "teatr absurdu". Luft podawał też przykłady nierównego traktowania polityków PiS i tych z opozycji, jeśli chodzi o czas, jaki zajmują na antenie. "Główne media publiczne w Polsce zostały zamienione w narzędzia propagandowe. Sądzę, że wszyscy pamiętają czasy komunistyczne. To, co się dzieje, przypomina je" - ocenił Luft.

Prof. Sandra Baszić z uniwersytetu w słoweńskim mieście Koper wytykała UE, że ta nie ma żadnej polityki dotyczącej mediów. Ostrzegała, że zemści się to bardzo szybko, a efekty będą widoczne już w czasie najbliższych, przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)