Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę, które wprowadzą regulatora, który ma stać na straży tego, by taryfy za dostarczanie wody i zrzut ścieków nie były zawyżane przez przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne.

Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia 2018 r. rolę regulatora gospodarki wodnej przejmie dyrektor regionalnego zarządu gospodarki wodnej Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. Wody Polskie to nowa instytucja powołana na mocy Prawa wodnego. Takich regionalnych zarządów będzie 11. Do 31 grudnia br. zadania organu regulującego wykonywać będzie prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej.

Od nowego roku regulator będzie m.in. opiniował projekty regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków, zatwierdzał taryfy za zbiorowe zaopatrzenie w wodę oraz zbiorowe odprowadzanie ścieków, a także rozstrzygał spory między przedsiębiorstwami wodociągowo-kanalizacyjnymi a odbiorcami usług.

Autorzy noweli przekonują, że powołanie regulatora na kształt URE ma wyeliminować ryzyko nieuzasadnionego wzrostu stawek opłat oraz cen za pobór wody i odprowadzanie ścieków dla mieszkańców. Według nich, czyli resortu infrastruktury i budownictwa, samorządy "mimo dostępnych narzędzi kontrolnych (...) często nie wykorzystują swoich uprawnień, by zadbać o racjonalne ceny dla mieszkańców".

"W obecnym stanie prawnym samorząd terytorialny pełni jednocześnie funkcje właściciela przedsiębiorstwa wodociągowo – kanalizacyjnego, regulatora rynku (weryfikuje i zatwierdza taryfy), a także przedstawiciela odbiorców usług. Takie rozwiązanie generuje konflikt interesów, ze szkodą dla odbiorców końcowych" - uzasadniali.

Wiceminister środowiska Mariusz Gajda przypominał w toku prac nad nowelą, że Najwyższa Izba Kontroli w raporcie z 2015 r. wskazała, że od 2008 r. ceny wody i ścieków wzrosły o ok. 60 proc. Przyznawał jednak, że działo się tak z różnych przyczyn. Wiele podwyżek było uzasadnionych prowadzonymi inwestycjami - np. budową nowej sieci, a część nie. Zwracał uwagę, że w niektórych przypadkach zyski firm wodociągowych były przeznaczane np. na promocję i reklamę, budowę lokalnych dróg.

Podczas prac parlamentarnych nad ustawą posłowie, a także senatorowie opozycji mieli szereg uwag do nowelizowanej ustawy. Wskazywali, że nowy regulator będzie wchodził w kompetencje gminy, a zatwierdzanie taryf za wodę i ścieki to zadanie własne samorządów. Przestrzegali, że regionalne zarządy mogą być nieprzygotowane do zatwierdzenia tysięcy taryf w sposób rzetelny i obiektywny.

Branża wodociągowa nie kwestionowała potrzeby powołania regulatora, ale przekonywała, że taki organ - który zgodnie z intencją ma przypominać URE - nie będzie tak jak ten Urząd niezależną instytucją. Będzie raczej realizował politykę rządu. Wątpliwości branży wzbudzały też przepisy nakazujące firmom wodociągowym konieczność określania taryf na trzy lata. Obecnie są one ustalane na rok. Branża wskazywała, że w trzyletniej taryfie trudno będzie uwzględnić wszelkie ewentualne przyszłe koszty firm, np. inwestycji.

Firmy chciały też, by zrezygnować z przepisu, który mówi o tym, że po 180 dniach od wejścia w życie przepisów dotychczasowe taryfy wygasną.

Ministerstwo Środowiska przyznawało, że na początku obowiązywania nowych przepisów mogą pojawić się problemy z zatwierdzaniem taryf. Zapewniało jednak, że w regionalnych zarządach zatrudnione zostaną dodatkowe, fachowe osoby, które będą się tym zajmować.

Odnosząc się do 3-letniego okresu obowiązywania taryf, MŚ wskazywało, że intencją autorów ustawy było to, by firmy wodociągowe zaczęły lepiej planować swoje inwestycje. Gdyby zapisać w ustawie "do 3 lat" - jak chciała branża - to taryfy mogłyby być zmienianie praktycznie co pół roku - dodawał resort.

W wyjątkowych sytuacjach taryfy będzie można zmienić wcześniej, uwzględniając np. straty związane z powodzią, wzrostem podatków czy większych kosztów. (PAP)

autor: Michał Boroń

edytor: Dorota Kazimierczak