W niedzielę w Dolnej Saksonii odbędą się wybory regionalne. Jeśli socjaldemokracja je przegra, szef partii może stracić stanowisko.



Niedzielny wieczór może być dla byłego przewodniczącego europarlamentu jeszcze trudniejszy niż gorzka pigułka, którą musiał przełknąć po wyborach do Bundestagu. Nieco ponad dwa tygodnie temu SPD uzyskała najgorszy wynik w powojennej historii (20,5 proc. głosów), ale o dymisji Martina Schulza zbyt głośno w szeregach socjaldemokratów na razie nie mówiono. Dyskutowano nad jego zapowiedzią o przejściu do opozycji. SPD będzie bowiem największą partią opozycyjną, a nie – jak obawiało się wielu komentatorów – skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec.
Zapowiedzi o twardej opozycyjności mogą jednak nie wystarczyć, by Schulz przetrwał. Jeśli lewica nie wygra wyborów do parlamentu krajowego w Dolnej Saksonii, pozycja niedoszłego kanclerza osłabnie. – W ramach wewnętrznych przetasowań, które już obserwujemy w SPD, kolejna porażka wyborcza partii może być wykorzystana przez jego przeciwników. Trudno ocenić, czy już teraz dojdzie do próby obalenia jego przywództwa – stwierdza dr Agnieszka Łada, dyrektor Programu Europejskiego w Instytucie Spraw Publicznych. Krótko po wyborach parlamentarnych na szefową frakcji SPD w nowym Bundestagu namaszczona została Andrea Nahles, minister pracy w ustępującym właśnie rządzie Angeli Merkel.
Obsadzając ją w tej roli, Schulz mógł przestać się obawiać frontalnego ataku ze strony dobrze ocenianej polityk. Jednak wśród socjaldemokratów pojawiają się głosy, że potrzebne jest zupełnie nowe otwarcie, zmiana pokoleniowa i politycy, którzy nie są „zużyci” władzą. Szansą na nowe rozdanie będzie grudniowy zjazd partii, podczas którego ma dojść do wewnętrznych wyborów i obsadzenia funkcji m.in. przewodniczącego partii pełnionej obecnie przez Schulza. Wiadomo, że polityk będzie kandydował. Pytaniem otwartym jest, jak mocni będą jego kontrkandydaci. W przypadku czwartej tegorocznej porażki w wyborach regionalnych (po przegranych w Nadrenii Północnej-Westfalii, kraju Saary i Szlezwiku-Holsztynie) w szeregach socjaldemokratów należy się spodziewać sporego zamieszania.
Jeden z naszych rozmówców nie jest jednak przekonany, że Schulz jest skazany na polityczną emeryturę. Jego zdaniem kolejne wybory lokalne będą ważne przede wszystkim dla chadeków. Wygrana CDU może wzmocnić kanclerz Merkel w rozmowach koalicyjnych – mówi rozmówca DGP znający kulisy działania chadeków.
Dolna Saksonia, choć liczy zaledwie 6 mln mieszkańców, jest istotnym elementem na politycznej mapie RFN. Do pewnego stopnia przypomina „swing states” w USA: żadna partia nie ma tu dużej przewagi, a wyniki wyborów zawsze są niewiadomą. Choć z tego regionu pochodzą tak znaczący politycy SPD, jak były kanclerz Gerhard Schroeder czy obecny minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel, to przez lata dobre wyniki uzyskiwała tu również chadecja.
Planowane na niedzielę wybory do parlamentu regionalnego miały się odbyć dopiero w połowie stycznia. Jednak z powodu przejścia Elke Twesten z Zielonych do CDU rządząca dotychczas czerwono-zielona koalicja straciła większość i potrzebne było rozpisanie wyborów przyspieszonych. Obecnie w prognozach wyborczych obie największe partie idą łeb w łeb. We wczorajszym sondażu robionym przez INSA SPD ma 33 proc. głosów poparcia i wyprzedza chadeków o zaledwie 1 pkt proc.