Dobrze ustosunkowana rosyjska adwokat twierdzi, że nigdy nie dysponowała hakami na Hillary Clinton.
Rosyjska prawniczka Natalija Wiesielnicka, która miała oferować otoczeniu ówczesnego kandydata na prezydenta Donalda Trumpa haki na demokratów, zaprzecza, jakoby miała związki z władzami w Moskwie. To kolejny element układanki pokazujący niepokojące kontakty otoczenia Trumpa z Rosjanami, za których pomocą Kreml miał wpływać na przebieg kampanii wyborczej.
O spotkaniu prezydenckiego syna, Donalda Trumpa juniora, z Wiesielnicką napisał „New York Times”. I to ten opozycyjnie nastawiony do głowy państwa dziennik zasugerował, że Wiesielnicka miała „związki z Kremlem”. Do kontaktu miało dojść 9 czerwca 2016 r. „NYT” nie ustalił, czy Wiesielnicka faktycznie przedstawiła obiecane kompromaty – jak w rosyjskim slangu określa się haki – ale twierdzi, że otoczenie Trumpa wierzyło, iż jest w stanie to zrobić. Haki miały dotyczyć finansowania struktur prowadzących kampanię Hillary Clinton. – Prezydent nie wiedział o tym spotkaniu – zastrzegł rzecznik prezydenckiego prawnika Mark Corallo.
– Dopiero potem stało się jasne, że obietnica potencjalnie pomocnych informacji była tylko pretekstem do spotkania, a prawdziwy cel był inny – dowodził syn Trumpa. Miały być nim sprawy związane z sankcjami wymierzonymi w rosyjskich urzędników za doprowadzenie do śmierci w więzieniu prawnika Siergieja Magnitskiego, który ujawnił gigantyczną aferę korupcyjną. Oraz tzw. ustawa Dimy Jakowlewa zakazująca Amerykanom adopcji rosyjskich dzieci. Ustawę powszechnie zinterpretowano jako kremlowską odpowiedź na listę Magnitskiego, czyli zakazy wizowe dla urzędników zamieszanych w śmierć prawnika. W Europie i USA Wiesielnicka była mocno zaangażowana w lobbing na rzecz unieważnienia listy.
Prawniczka jest partnerem zarządzającym w kancelarii adwokackiej Kamierton Konsałting w podmoskiewskich Chimkach. Od 2016 r. reprezentowała interesy Dienisa Kacywa, syna Piotra, wiceszefa państwowych kolei RŻD. Młody Kacyw był podejrzewany o pranie na terenie USA brudnych pieniędzy, które miały być powiązane ze sprawą odkrytą przez Magnitskiego. Jednak jego prawnikom, w tym Wiesielnickiej, w maju udało się zawrzeć układ z władzami. Amerykanie odstąpili od sądu w zamian za 5,9 mln dol. rekompensaty. – To pierwszy raz, gdy rząd USA zawarł ugodę z obywatelem Rosji na jego warunkach – mówiła wtedy Wiesielnicka w rozmowie z „Kommiersantem”.
Kobieta ma dobre dojścia do rosyjskich elit. Jej mąż Aleksandr Mitusow był zastępcą prokuratora obwodu moskiewskiego i wiceministrem transportu w obwodowym rządzie. Słynie ze świetnych kontaktów wśród przedstawicieli rosyjskich struktur siłowych. Jego żona zaś była adwokatem w sprawach o rejderstwo, czyli nielegalne przejęcia firm. „Wiesielnicka nie jest po prostu »powiązana z Kremlem«. To znana rosyjska prawniczka od zastraszania z kontaktami w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa” – napisał na Twitterze ekspert w sprawach bezpieczeństwa John Schindler, były pracownik Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA.
Rzecznik prezydenta Władimira Putina oświadczył, że Kreml nic o Wiesielnickiej nie wie. – Nie możemy śledzić spotkań wszystkich rosyjskich adwokatów wewnątrz kraju i za granicą – dowodził Dmitrij Pieskow.
– Nigdy nie miałam informacji obciążających Hillary Clinton ani nie było moją intencją, by je zdobywać. Może (ludzie Trumpa – red.) tak bardzo ich potrzebowali, że słyszeli to, co chcieli usłyszeć – przekonywała sama Wiesielnicka w rozmowie z kanałem NBC News.