Wielu komentatorów podkreśla, że władze francuskie były wśród tych, które najszybciej zareagowały na zamach, co zostało docenione w Moskwie. Według prywatnej telewizji informacyjnej LCI po zamachu w Petersburgu, w którym zginęło 14 osób, a około 50 zostało rannych, hashtag #PrayForStPetersburg (Módl się za Petersburg) był najczęściej pojawiającym się na francuskim Twitterze, Facebooku i Instagramie. "Kolejny raz świadczy to o uprzywilejowanych więzach, jakie łączą oba kraje" – ocenił dziennikarz LCI.
W wielu francuskich stacjach radiowych i telewizyjnych wypowiadał się mieszkający w Paryżu Władimir Fedorowski, były dyplomata i doradca Michaiła Gorbaczowa.
"Putin był celem tego ataku, a wybór Petersburga ma wymiar symboliczny, bo to rodzinne, ukochane miasto prezydenta Rosji. To osobiste wyzwanie dla niego" – powiedział Fedorowski w radiu France Info.
Według byłego dyplomaty "w Syrii (Putin) nie dopuścił do upadku (Baszara) el-Asada, gdyż bał się, że do władzy dojdzie Daesz (arab. akronim Państwa Islamskiego)". "Nie chce on sojuszu z Arabią Saudyjską i Katarem z powodu ich powiązań z organizacjami terrorystycznymi. W oczach islamskich terrorystów jest wcieleniem wroga" - zaznacza Fedorowski. Jego zdaniem "zamach (w Petersburgu) może tylko wzmocnić determinację Putina, a Rosjanie staną za nim, jak jeden mąż. Wojna z terroryzmem będzie centralną kwestią (polityki rosyjskiej)".
Fedorowski podkreśla, że "walka z terroryzmem to punkt, w którym spotykają się interesy (USA i Rosji). Moskwa i Waszyngton już współpracują na tym polu, a zamach w Petersburgu wzmocni tę współpracę". Według niego "Putin jest zapewne gotów do zmontowania międzynarodowej koalicji ze wszystkimi, którzy się liczą i pragną uczestniczyć w tej walce (przeciw terroryzmowi)".
Do takiego sojuszu wzywają też obserwatorzy i eksperci. Komentator telewizji BFM uznał po zamachu, że "celowano w serce Rosji, ale również w całą naszą Europę (...). Nadszedł czas, by uznać konieczność koalicji antyterrorystycznej. Wobec Daesz Rosja i Francja to siostry w tej samej walce".
Inni komentatorzy zwracają jednak uwagę, że choć Rosja z powodu interwencji w Syrii jest celem Daesz, to od początku walka z terroryzmem była dla Putina pretekstem dla polityki imperialnej. I dodają, że Moskwa zwalcza wszelką opozycję wobec prezydenta Syrii, traktując ją jak terrorystów.
Komentator dziennika "L’Alsace" pisze we wtorkowym numerze, że "Putin wykorzysta zamach, by jeszcze głębiej wepchnąć knebel i uciszyć tych, którzy ośmielają się z nim nie zgadzać".
Prof. Jean-Pierre Filiu, uznawany za jednego z najlepszych znawców Syrii i Bliskiego Wschodu, wezwał francuskie władze, "by zrozumiały wreszcie, że imperializm nie musi być wyłącznie amerykański". Sukcesy "imperialnej polityki Putina" w ostatnich latach Filiu tłumaczy przede wszystkim tym, że "(ówczesny prezydent USA Barack) Obama lękał się najmniejszej możliwości poważnego napięcia z Moskwą na Bliskim Wschodzie".
Ekspert oskarża Rosję, że w Syrii "wyraźnie oszczędza Daesz, co pozwala tej organizacji na rekrutację nowych ludzi i inspirowanie zamachów na całym świecie". Filiu przywołuje zamach na rosyjski samolot nad Synajem w 2015 roku, w którym zginęły 224 osoby i do którego przyznało się Państwo Islamskie, i wyraża sceptycyzm wobec "możliwości antyterrorystycznej koalicji z Rosją". W zamachu zginęli głównie rosyjscy wczasowicze.
Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)