Wielotysięczne niedzielne protesty w Rosji z udziałem młodzieży pokazują, że nastroje społeczne wahają się i nie są w pełni pod kontrolą; są też one sukcesem Aleksieja Nawalnego, który stał się "jedynym graczem" wśród działaczy opozycji - oceniają eksperci, z którymi rozmawiała PAP.

Już w trakcie protestów zaskoczeniem było to, że Rosjanie zdecydowali się w kilkudziesięciu miastach przyjść na mityngi odbywające się bez zezwolenia. Specyfiką demonstracji w Moskwie i Petersburgu był liczny udział młodzieży szkolnej i studentów. Zasięg protestów, a także skala zatrzymań, czynią te wystąpienia najznaczniejszymi od lat 2011-12, gdy w Moskwie opozycja wyprowadziła ludzi na ulice w proteście przeciw fałszerstwom wyborczym i powrotowi Władimira Putina na Kreml.

"Z jednej strony, te protesty są nadal etyczne - ludzie występują przeciwko nieuczciwości i niesprawiedliwości. Z drugiej strony, zmieniła się geografia, dołączyły się regiony, mocno zmienił się skład wiekowy uczestników, protesty się +odmłodziły+. To mówi o tym, że putinowska indoktrynacja nie jest uniwersalna i być może wywołuje nawet pewien sprzeciw" - mówi Andriej Kolesnikow, ekspert moskiewskiego ośrodka Carnegie.

Choć notowania prezydenta Władimira Putina są nadal wysokie, to demonstracje są "poważnym dowodem na to, że protest nie zanika i że coraz trudniej jest przewidywać, jak dalej będą się rozwijać wydarzenia z punktu widzenia ruchów protestu" - mówi Kolesnikow.

Wydarzenia niedzieli świadczą nie tyle o przemianie w społeczeństwie, ile o nietrafności ocen mówiących o bierności Rosjan, ich niechęci do udziału w polityce i protestach. Wygląda na to, że nastroje te mają kształt sinusoidy - uważa politolog Nikołaj Pietrow. Okazało się, że władze, które nie pozwalają obywatelom na aktywniejszy udział w wyborach powinni być przygotowane na to, że poza wyborami ludzie będą aktywnie wyrażać swoje poglądy. "Jeśli staracie się unikać wyborów, a to, co z nich pozostaje, przeprowadzacie tak, że ludzie nie interesują się nimi i nie chcą w nich uczestniczyć, to nie znaczy, że całkowicie kontrolujecie sytuację" - opisuje ekspert tę sytuację.

"Dla Kremla to duża niespodzianka i nauczka, że za wczorajszymi protestami nie było szczególnej organizacji, że masowe protesty mogą dość szybko pojawić się w wyniku nastrojów społecznych" - zauważa Pietrow.

Nastroje te - jak twierdzi socjolog Stiepan Gonczarow - nie mają wiele wspólnego z ideą walki z korupcją, choć Nawalny wezwał do protestów po publikacji swego filmu o domniemanym ukrytym majątku premiera Dmitrija Miedwiediewa. "To nie temat +antykorupcyjny+ zadecydował o sukcesie; ludzie zebrali się po prostu dlatego, że chcieli wyjść na ulice, dlatego, że dawno nie było masowych mityngów" - ocenia socjolog. Gonczarow, który analizował reakcję Rosjan na materiał Nawalnego uważa, że sam temat korupcji nie jest w Rosji czynnikiem mobilizującym. Tym bardziej nie jest to temat ważny dla młodzieży, która nie styka się z korupcją osobiście - ocenia ekspert niezależnego Centrum Lewady.

Jego zdaniem swój sukces Nawalny zawdzięcza sposobowi, w jaki komunikuje się z odbiorcami, swym wideoblogom, które młodzież odbiera najłatwiej. "Kiedy pojawia się człowiek, który jest w pewnym sensie modny i młodzież widzi, że koledzy oglądają jego blogi, to ta moda rozprzestrzenia się w +zaraźliwy+ sposób" - opisuje socjolog. Właśnie ten sposób przekazywania informacji i fakt, że ludzie chcieli zebrać się razem, skłonił młodzież do udziału w protestach, a temat korupcji w elitach władzy odegrał drugorzędną rolę.

Gonczarow uważa za przedwczesną ocenę, że nastąpiła w rosyjskiej polityce "nowa epoka" związana z internetem i udziałem młodzieży; jak przypomina, internet był już sposobem koordynacji protestów przed kilkoma laty.

Eksperci są zgodni, że demonstracje pokazały potencjał Nawalnego jako czołowego polityka antykremlowskiej opozycji. Nawalny zajął pozycję "nie tylko najaktywniejszego, najskuteczniejszego, ale praktycznie jedynego gracza na tej flance, który dobrze wyczuwa nastroje społeczne" - mówi Pietrow. Przypomina, że Kreml wcześniej bezskutecznie próbował usunąć opozycjonistę ze sceny politycznej.

"Masowość wczorajszych akcji budzi poważne wątpliwości, że można po prostu wydać nowy wyrok sądowy wobec Nawalnego i umieścić go w areszcie domowym, nie ryzykując przy tym stabilnością polityczną" - ocenia Pietrow. Jego zdaniem stabilność jest dziś dla władz ważniejsza niż zwykle, z powodu zbliżającej się kampanii przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi, jak i dlatego, że Kremlowi w rok stulecia rewolucji 1917 roku nie są potrzebne ewentualne symboliczne skojarzenia.

Trudnym zadaniem dla Nawalnego będzie jednak utrzymanie potencjału zdobytego po niedzielnych protestach. Gonczarow zwraca uwagę na nietrwałość zaangażowania młodzieży, którą na demonstracje przyciągnął efekt nowości, a nie osobiste przekonania. Na następne mityngi ludzie "nie przyjdą tak po prostu", a jeśli Nawalny nie zdoła teraz wykorzystać uzyskanego potencjału, zostanie to odebrane jako klęska i zniechęci wyborców - prognozuje socjolog.