Minister sprawiedliwości i prokurator generalny USA Jeff Sessions w oświadczeniu wydanym w nocy ze środy na czwartek zdementował doniesienia prasy, jakoby podczas przesłuchań w Kongresie miał zataić swoje kontakty z oficjalnymi przedstawicielami Rosji.

"Nigdy nie spotkałem się z żadnymi oficjalnymi przedstawicielami Rosji, by rozmawiać o sprawach związanych z kampanią" przed wyborami prezydenckimi w USA w listopadzie zeszłego roku - głosi oświadczenie Sessionsa.

Zapewnił, że "nie ma pojęcia, czego miałoby dotyczyć to oskarżenie", i podkreślił, że "to nieprawda".

Dziennik "Washington Post" napisał w środę, powołując się na źródła w amerykańskim ministerstwie sprawiedliwości, że podczas przesłuchań w Senacie, poprzedzających zatwierdzenie go na stanowisku prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, Sessions zataił swoje kontakty z przedstawicielami Rosji. Sessions został zapytany, czy "ktokolwiek powiązany" z kampanią wyborczą Donalda Trumpa miał kontakty ze stroną rosyjską.

Według "WP" Sessions, który był głównym doradcą Donalda Trumpa podczas kampanii prezydenckiej, miał m.in. przyjąć ambasadora Rosji w USA Siergieja Kislaka w swym biurze we wrześniu ub.r., gdy w USA głośna była sprawa rosyjskich ataków hakerskich na serwery Partii Demokratycznej.

W reakcji na doniesienia gazety przywódczyni mniejszości demokratycznej w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi wezwała Sessionsa do złożenia dymisji.

Uprzednio po publikacjach "Washington Post" ze stanowiskiem musiał pożegnać się w połowie lutego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn. Jak wykazało dziennikarskie śledztwo, Flynn omawiał sankcje USA wobec Rosji z Kislakiem, zanim Trump objął urząd prezydenta, a także zataił to przed wiceprezydentem Mike'iem Pence'em.