Początkowo chodziło o nagrywanie tylko rozmów biznesowych; potem zaczęto nagrywać i polityków - tak sąd uzasadnia w czwartek wyroki w sprawie podsłuchów w warszawskich restauracjach.

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie skazał oskarżonych o nielegalne nagrywanie rozmów w restauracjach. 2,5 roku więzienia bez zawieszenia zasądzono głównemu oskarżonemu Markowi Falencie, kelner Konrad Lassota i współpracownik Falenty Krzysztof Rybka zostali skazani na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Sąd odstąpił od ukarania drugiego kelnera Łukasza N. - musi on wpłacić 50 tys. zł na cel społeczny.

"Początkowo chodziło o nagrywanie tylko rozmów biznesowych" - mówił sędzia Paweł du Chateau w uzasadnianiu wyroku. Dodał, że gdy Falenta zorientował się, że w restauracjach bywają i politycy, zaczęto nagrywać także ich.

Podkreślił, że sąd dał wiarę kelnerowi Łukaszowi N., który przyznał się do zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia, że za pieniądze od Falenty nagrywał gości restauracji. Według sądu, jego wyjaśnienia generalnie potwierdził Konrad Lassota, a wspierają je inne dowody.

Według sędziego Falenta przedstawiał się jako pomagający organom państwa, a w świetle dowodów nie ulega wątpliwości, że się spotykał z funkcjonariuszami CBA i ABW. Sędzia dodał zarazem, że przed sądem zaprzeczyli oni, aby Falenta informował ich, że politycy są nielegalnie nagrywani w restauracjach.

Zdaniem sądu, trudno uznać, by Falenta działał w interesie publicznym. "On te kontakty traktował czysto instrumentalnie, licząc na pomoc służb w razie kłopotów" - mówił sędzia du Chateau.