Prawo do zgromadzeń jest dla mnie jednym z podstawowych praw demokracji; decyzja ws. podpisania nowej ustawy o zgromadzeniach zostanie podjęta w konstytucyjnym terminie - powiedział prezydent Andrzej Duda w poniedziałkowym wywiadzie dla tygodnika "Do Rzeczy".

Prezydent Duda odniósł się w wywiadzie m.in. do nowej ustawy o zgromadzeniach, którą niedawno uchwalił Sejm. Ja wskazał decyzję ws. jej podpisania podejmie "w konstytucyjnym terminie". "Prawo do zgromadzeń, wolność zgromadzeń jest dla mnie jednym z podstawowych praw demokracji, służących obywatelom. Mają oni pełne prawo do demonstrowania swoich poglądów. Nie muszę się z tymi poglądami zgadzać, tak jak nie wszyscy zgadzają się z moimi poglądami, ale na tym właśnie polega demokracja" - podkreślił prezydent.

Pytany, czy zmiany w prawie o zgromadzeniach były niezbędne Andrzej Duda przyznał, że osobiście "do tej pory nie dostrzegał takiej potrzeby". "Nie dostrzegałem większych problemów, jeśli chodzi o zgromadzenia" - mówił. "To kwestia sprawności państwa, bo to państwo ma pilnować, by podczas manifestacji nie działo się nic złego" - zaznaczył.

"Moim zdaniem da się to skutecznie robić w ramach obecnie obowiązujących przepisów. Poza ekscesami, które miały miejsce za czasów poprzedniej władzy – pamiętamy słynne spalenie budki na terenie ambasady rosyjskiej podczas Marszu Niepodległości – nie widzę, by były z tym większe problemy" - podkreślił Andrzej Duda.

Prezydent odniósł się też do kwestii Trybunału Konstytucyjnego. 19 grudnia upłynęła kadencja dotychczasowego prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego. "Wierzę, że Trybunał będzie działał zgodnie z obowiązującymi przepisami konstytucji i ustawy, która reguluje jego działalność. Z czym niestety bywały ostatnio problemy" - zauważył.

Dopytywany o kwestię nowego prezesa TK i trzech kandydatów na to stanowisko przedstawionych mu przez dziewięcioosobowe zgromadzenie sędziów Trybunału prezydent podkreślił, że "tryb wyboru i przedstawiania kandydatów na prezesa Trybunału określa ustawa". "Dwukrotnie jest w niej mowa o tym, że musi to być uchwała Zgromadzenia Ogólnego podjęta w obecności co najmniej 10 sędziów Trybunału oraz że Zgromadzenie Ogólne składa się ze wszystkich sędziów Trybunału, a tych jest 15" - wskazał.

"Tymczasem mamy trzech sędziów, którzy zostali wybrani przez Sejm, zostali zaprzysiężeni przez prezydenta, zostali przyjęci w Trybunale, wyznaczono im pokoje, wręczono legitymacje sędziowskie, które np. uprawniają ich do różnych zniżek, tym, którzy są spoza Warszawy, wynajęto mieszkania, wypłaca się im od roku pensje sędziowskie i mimo to nie pozwala się im pracować, bo prezes Rzepliński nie dopuszcza ich do orzekania. W mojej ocenie jest to kompletne bezprawie, a do tego marnotrawstwo pieniędzy publicznych" - dodał Andrzej Duda.

Prezydent poinformował, że podejmował różne zakulisowe próby szukania kompromisu ws. TK, ale "dotąd nie było woli porozumienia". "Cały czas miałem wrażenie, że jednej stronie sceny politycznej bardzo odpowiada sytuacja, w której można zaogniać ten spór, tak by był on podstawą do kolejnych demonstracji, do wysyłania w świat sygnałów, jak w Polsce niszczona jest demokracja, okraszonych nieprawdziwymi informacjami o naturze tego sporu i jego źródłach" - powiedział.

Prezydent odpowiadając na pytanie o słowa opozycji, że za swoją działalność odpowie przed Trybunałem Stanu stwierdził: "Jest pewna grupa ludzi w Polsce, która krzyczy, że broni demokracji, tymczasem nie jest w stanie pogodzić się z jej regułami". "W demokracji nie jest tak, że wybory wygrywa zawsze ten sam obóz polityczny, choć widzę, iż część osób właśnie takiej +demokracji+ by chciała. Wyborcy zagłosowali, a nowa ekipa stara się wypełnić to, do czego się wobec nich zobowiązała" - zaznaczył.

"Nie wszystkim to pasuje, dlatego grzmią o zemście i łamaniu demokracji. Ja jestem pewien, że od momentu objęcia urzędu zawsze poruszałem się w granicach konstytucji i obowiązującego prawa. Nigdy tych granic nie przekroczyłem. A że mnie straszą? Niech straszą. Jeśli ktoś się boi, to niech nie zostaje prezydentem, premierem ani ministrem. Ja się nie boję" - podkreślił.

Prezydent był też pytany o reformę oświaty oraz o to, że "nauczyciele narzekają, iż nikt nie słucha ich głosu w tej sprawie".

"Byłem ostatnio w Łęcznej na spotkaniu z górnikami w kopalni Bogdanka, później miałem zaplanowane spotkanie z mieszkańcami na terenie zespołu szkół. Gdy dowiedziałem się, że jest tam grupa nauczycieli i dyrektorów gimnazjów, która chce pikietować właśnie w sprawie reformy, stwierdziłem, że z samej pikiety niewiele wynika, że lepiej jest się spotkać i porozmawiać. Poprosiłem o takie spotkanie i ono się odbyło" - odparł prezydent.

"Jeżeli ktoś chce dyskutować na merytoryczne argumenty, to jestem zawsze na to gotowy" - zadeklarował. (PAP)