Były marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna (PO) został w czwartek wybrany na stanowisko szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych. Jego zastępcami zostali Witold Waszczykowski (PiS), Tadeusz Iwiński (SLD) oraz Robert Tyszkiewicz (PO).

Skład prezydium komisji nie wzbudził kontrowersji - został wybrany bez głosu sprzeciwu. "To (szefowanie komisji) nie jest jednoosobowe. Uważam, że polska polityka zagraniczna musi mieć wsparcie także w klubach opozycyjnych, nie tylko, w klubach koalicji. To nie będzie proste, ale tak będę swoją rolę widział, że będę próbował takie wsparcie budować" - mówił dziennikarzom Schetyna.

Mniej emocji, a więcej dobrego dialogu

Przekonywał, że cieszy się z tego nowego doświadczenia. Oświadczył, że najważniejszym zadaniem komisji będzie wsparcie dla polityki zagranicznej rządu. Jak zaznaczył, chciałby aby było w niej mniej emocji, a więcej dobrego dialogu, pomysłów i wspólnego ich obudowywania.

"Myślę, że wraz z opozycją będziemy w stanie zbudować takie przekonanie, że polska polityka zagraniczna musi być wspólna" - podkreślił.

Pytany, czy będzie szefem komisji spraw zagranicznych przez cztery lata odparł: "kto to wie". Przypomniał, że ostatnie cztery lata były dla niego bardzo intensywne - często zmieniał miejsce pracy. "Jak będzie teraz - nie mam pojęcia i nie chciałby ryzykować żadnej tezy" - stwierdził.

Polityczna przyszłość Grzegorza Schetyny była przez długi czas niewiadomą po tym, gdy na stanowisko marszałka Sejmu została rekomendowana b. minister zdrowia Ewa Kopacz.

Premier pytany w październiku o przyszłość Schetyny mówił, że choć jest on jego bardzo bliskim przyjacielem i współpracownikiem, to aspirował wielokrotnie do roli "konkurenta i lidera wewnętrznej opozycji", ale - jak dodał - jego propozycja dla obecnego marszałka Sejmu usunie jakiekolwiek spekulacje na temat rywalizacji między nimi.

Ostatecznie Schetyna nie znalazł się w składzie rządu przedstawionego w czwartek przez Donalda Tuska.