Unia planuje zaostrzenie przepisów o zbieraniu danych o lokalizacji użytkowników.
Unia Europejska pozostaje podejrzliwa wobec geolokalizacji. Komisja Europejska jeszcze w maju wyda opinię, w której zasugeruje bardziej restrykcyjne podejście do firm zbierających wrażliwe dane o użytkownikach.
Opinia grupy roboczej ds. artykułu 29, zrzeszającej przedstawicieli narodowych inspektorów ochrony danych osobych, nie będzie wiążąca, jednak – jak zauważa „Wall Street Journal” – pokaże, w którą stronę poprowadzić prace legislacyjne w poszczególnych państwach UE.
Grupa robocza jest zdania, że wszelkie dane zbierane na temat lokalizacji użytkowników na mapie przez spółki telefoniczne czy internetowe powinny być objęte taką samą ochroną jak imiona, nazwiska czy daty urodzenia. Innymi słowy Apple czy Google powinny uprzednio zdobyć zgodę użytkownika na zbieranie takich danych, a także zagwarantować ich pełną anonimowość oraz niszczenie po pewnym czasie. Oznacza to zarazem złe wiadomości dla potencjalnych reklamodawców, pracujących już nad technologią, która umożliwi wysyłanie spersonalizowanych reklam do klientów na podstawie danych zebranych za pośrednictwem sprzężonego z komputerem lub telefonem systemu GPS czy danych ze stacji Wi-Fi.
Unijna komisarz sprawiedliwości Viviane Reding już wcześniej zapowiadała, że reguły dotychczas obowiązujące dla danych osobowych powinno się rozszerzyć wraz z postępem technicznym. – Przyglądamy się usługom wykorzystującym dane geolokalizacyjne, reklamie behawioralnej, praktycznie wszystkiemu, co dotyczy nowych technologii – przyznał w rozmowie z „WSJ” rzecznik luksemburskiej komisarz Matthew Newman.
Opinia, która ma zostać wydana, oznacza jednak zarazem otwarcie kolejnego frontu walki na linii eurourzędnicy – firmy z branży IT. Bój o to, co należy rozumieć jako zgodę użytkownika na umieszczanie w jego komputerze plików cookies wykorzystywanych potem do spersonalizowanej reklamy, trwał latami, zanim uzgodniono rozwiązanie kompromisowe. Nie chodzi tu przy tym wyłącznie o interesy koncernów. Ta sama technologia, która pozwala marketingowcom celniej strzelać w odbiorcę reklamami, pomaga także policji w identyfikowaniu sprawców przestępstw czy rodzicom w czuwaniu nad miejscem przebywania ich dzieci.
Podobne dylematy nie są zresztą wyłącznie domeną Starego Kontynentu. W środę przedstawiciele Google’a i Apple’a byli przesłuchiwani w amerykańskim Senacie, który chciał się dowiedzieć, w jaki sposób dane geolokalizacyjne są przetwarzane i przechowywane. – Nikt nie chce powstrzymywać was przed robieniem tych wszystkich niesamowitych rzeczy. Sam uwielbiam korzystać z Google Maps, w dodatku za darmo, czy z aplikacji na iPada, które informują mnie o pogodzie. Ale musimy wspólnie wypracować jakąś równowagę – mówił senator Al Franken.