Pomimo nieobecności, to Władimir Putin będzie głównym bohaterem monachijskiej konferencji bezpieczeństwa. Takiego zdania jest Jerzy Haszczyński, publicysta "Rzeczpospolitej".

Dziennikarz mówił w radiowej Jedynce, że Rosja, nie mając wielkiej siły gospodarczej, rozdaje karty w kluczowych sprawach międzynarodowych - Syrii, Ukrainy i Iranu.

Zdaniem Haszczyńskiego, monachijska konferencja, w której uczestniczy prezydent Andrzej Duda, będzie miała niewielki wpływ na lipcowy szczyt NATO w Warszawie. Główna decyzja o braku stałych baz Sojuszu w Polsce już zapadła - powiedział publicysta, dodając, że podjęły ją Stany Zjednoczone.

Jak dodawał, obecne dyskusje, toczące się głównie na poziomie ministrów obrony NATO, będą dotyczyły tego z jak dużą częstotliwością mają odbywać się w naszym regionie ćwiczenia Sojuszu i jak małe odstępy będą w rotacyjnej obecności wojsk. "Bazy stałe były pragnieniem poprzedniego rządu, a celem obecnego rządu, zanim doszedł do władzy, a w szczególności prezydenta Dudy, ale to się nie stanie" - ocenił gość radiowej Jedynki.

Haszczyński argumentował, że wprawdzie można mówić o podwyższonym poziomie bezpieczeństwa Polski, ale jednocześnie mamy do czynienia ze zwiększonym zagrożeniem. Dziennikarz sugerował, że NATO mogłoby mieć kłopot z natychmiastową reakcją na ewentualną rosyjską agresję na państwa bałtyckie czy tzw. przesmyk suwalski, czyli obszar między obwodem kaliningradzkim a granicą polsko-białoruską.

Przed południem w ramach monachijskiej konferencji Andrzej Duda weźmie udział w panelowej dyskusji z prezydentami Ukrainy, Litwy i Finlandii. Prezydent spotka się też m.in. z prezydentem Ukrainy i premierami Francji i Libanu.