Czy Antoni Macierewicz, weryfikując WSI, był funkcjonariuszem publicznym? Zdecyduje o tym dziś 30.10. Sąd Najwyższy. Wypowie się też, czy komisja likwidująca WSI była organem państwowym.

Wszystko za sprawą pytania Sądu Okręgowego w Warszawie, który zanim podejmie decyzję co zrobić z zażaleniami 23 osób pokrzywdzonych działaniami Macierewicza, chce poznać stanowisko Sądu Najwyższego.

Raport sygnowany przez Antoniego Macierewicza, został upubliczniony przez byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego 7 lat temu. Zostały w nim niewymienione nazwiska oficerów tej służby, ale i osób prywatnych, które miały brać udział w "przestępczych działaniach" lub nielegalnie współpracować z WSI. Wiele z nich pozwało za to do sądu skarb państwa - odszkodowania i koszty przeprosin wyniosły już 1 mln 200 tys. zł. Część zawiadomiła prokuraturę o złamaniu przez Macierewicza prawa.

I choć śledczy uznali, że Macierewicz przekroczył swoje uprawnienia i dopuścił się w raporcie kłamstw oraz pomówień, umorzyła śledztwo. Powód? Nie może on odpowiadać jako funkcjonariusz publiczny za treść raportu bo nie miał z komisją likwidacyjną "stosunku pracy". Pokrzywdzeni złożyli na te decyzje zażalenie ale sąd jej nie rozpatrzył bo kluczowe w tej sprawie jest ustalenie, czy Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym czy też nie.