Niewielu pracowników wpadłoby na pomysł zabrania czworonoga do pracy. Dla pracodawców może to wydawać się wręcz absurdalne. Tymczasem inicjatywa doczekała się własnego święta na Zachodzie, a część specjalistów jest zdania, że obecność czworonoga nie tylko nie wprowadzi chaosu w firmie, ale nawet zwiększy wydajność pracownika.

Miejsce psa rzadko znajduje się dziś w budzie. Z reguły czworonogi mieszkają w specjalnie wydzielonym kąciku domu. Codziennie towarzyszą nam na spacerach. Mało kto jednak pomyślałby o zabraniu swojego pupila do pracy. A jednak, ten z pozoru absurdalny pomysł z powodzeniem wprowadzany jest w życie. Mało tego, doczekał się własnego święta. Każdego roku, w wybrany piątek czerwca, obchodzony jest „Take Your Dog to Work Day”, czyli dzień zabierania swojego psa do pracy.

Anglosaska fanaberia?

Na pomysł w 1996 roku wpadli Brytyjczycy. Trzy lata później za ciosem poszli Amerykanie. Dzisiaj zwyczaj jest powszechnie znany także w Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii. Co roku scenariusz jest podobny. Pracownicy przyprowadzają do miejsca pracy swoich „najlepszych przyjaciół”, przedstawiają ich kolegom, by następnie czworonogi mogły obserwować, jak ich właściciele wypełniają codzienne obowiązki. W USA organizacja Pet Sitters International co roku zachęca do udziału w akcji tysiące przedsiębiorców, a także wydaje specjalne broszury tłumaczące zainteresowanym osobom, jak przygotować siebie i zwierzaka do takiej inicjatywy. W Polsce taki pomysł wydaje się zachodnią fanaberią, a o pracy z psem mogą myśleć głównie ich trenerzy.

„Kiedyś pracowałam w górskim pensjonacie. Codziennie zabierałam swoją suczkę ze sobą. Miałyśmy kilka minut spaceru, a na posesji pies miał zawsze dla siebie miejsce. Była grzeczna, ale po jakimś czasie kategorycznie sprzeciwił się temu mój szef” – wspomina Magda z Warszawy i zaraz dodaje, że dziś jako pracownica biura, nawet nie wyobraża sobie podobnego towarzystwa. Swojego rosłego owczarka do pracy zabiera codziennie Marek. Nie widzi w tym problemu, ponieważ sam jest swoim szefem, jako właściciel kameralnego baru. „Klienci się do niego przyzwyczaili. Dla stałych gości to praktycznie kompan, taki jak dla mnie. Taka wizytówka lokalu. Ja też nie wyobrażam sobie dnia pracy bez niego. Zresztą, gdybym pracował w innym miejscu to nie sądzę, żeby takie towarzystwo nagle stało się balastem. Kluczem do tego jest właściwe wychowanie psa. Mój wie, że wyszaleć ma się w domu na podwórku, a tu obowiązują go odpowiednie zasady” – komentuje. To stanowisko podzielają także specjaliści.

Zabierz ze sobą psa, będziesz lepiej pracować

Poza tym, że psa można pogłaskać i pochwalić się nim kolegom, może on także bezpośrednio przyczynić się do poprawienia wyników w pracy. Naukowcy z Uniwersytetu Virginia Commonwealth przedstawili w ubiegłym roku badanie, zgodnie z którymi narastający stres przyczynia się do wypalenia zawodowego, a to z kolei przekłada się na spadek wydajności. Lekarstwem na słabnące zasoby ludzkie są właśnie merdające ogonem zwierzaki. Takie wnioski poprzedziły badania na konkretnych przykładach: firmach, w których obecność psa była dopuszczalna obserwowano pracowników, którzy biorą ze sobą psy do pracy, ich kolegów, którzy tego nie robią, oraz osoby, które w ogóle nie posiadają zwierząt. „W dniach kiedy ktoś przyprowadzał psa, zauważyliśmy ogromne różnice w odczuwanym przez pracowników stresie. Cały zespół miał większą satysfakcję z pracy” – zauważył w rozmowie z Science Daily Randolph T. Barker, prowadzący badania profesor zarządzania. Podobnego zdania jest Remigiusz Cichoń, lekarz weterynarii oraz Kierownik Studiów Podyplomowych "Psychologia Zwierząt” w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej.

„Pomysł bardzo mi się podoba. Za wielką wodą jest to często stosowane rozwiązanie. Zwierzęta pozwalają ludziom zmniejszyć napięcie w sytuacjach stresowych. Dzięki temu pracownik nie popełnia błędów i nie czuje się jak wyciskana cytryna. To całkowicie racjonalna metoda. Zwierzęta wyczuwają wzmożony stres, a ich obecność pozwala go pokonać. Dlatego są przedsiębiorstwa, które celowo wprowadzają zwierzaki do swoich siedzib, na przykład koty, które wymagają mniej „obsługi” niż pies, ale ich mruczenie na biurku również może poprawić samopoczucie” – zauważa. Plusy odczuje także pies, który przecież jest zwierzęciem socjalnym, które musi spędzać w domu po 10 godzin samemu. Warunek jest jeden – trzeba mieć pewność, że czworonóg nikomu nie wejdzie na głowę, oraz nie będzie się męczyć tam, gdzie go zabierzemy. „Oczywiście nie każdemu obecność zwierzęcia w biurze będzie odpowiadać. Znajdą się osoby, które np. z powodu traumatycznych doświadczeń z udziałem psa, będą się go bały. Będą też osoby, które zwierząt unikają z innych przyczyn. Ja jednak jestem do tego jak najbardziej pozytywnie nastawiony. Polecam takie inicjatywy wszystkim szefom - na pewno podniesie to wydajność pracy, pod warunkiem, że będziemy pamiętać o zapewnieniu pupilom odpowiednich warunków" – podsumowuje Remigiusz Cichoń.