Kolejne państwa sygnalizują, że dokument ONZ w sprawie migracji ogranicza suwerenność państw. Jego przyjęcie nie jest jednak zagrożone.
Jako pierwszy swój kraj z prac nad Światowym Paktem ws. Migracji (Global Compact for Migration – GCM) wycofał Donald Trump. Decyzja Białego Domu podjęta pod koniec 2017 r. nie osłabiła prac nad dokumentem. Rezygnację potraktowano jako osobistą decyzję nieprzewidywalnego prezydenta USA. Pozostałe 192 kraje członkowskie ONZ podczas licznych konsultacji uczestniczyły w dalszym jego tworzeniu. Pakt miał się stać odpowiedzią na kryzys migracyjny, który w 2015 r. dotknął Europę. ONZ-owscy urzędnicy podkreślali, że po raz pierwszy podjęto próbę uporządkowania przepływów migracyjnych na poziomie międzynarodowym.
Dokument przyjął w końcu formę 23 celów. Na 31 stronach porządkowane są tak różne kwestie jak prawa człowieka przysługujące migrantom, postulaty dotyczące lepszej koordynacji służb granicznych oraz sposoby i warunki readmisji, czyli procesu odsyłania tych cudzoziemców, którzy w danym kraju przebywają nielegalnie. Część postulatów skupia się na integracji migrantów poprzez włączenie ich do systemu edukacji i rynku pracy.
W lipcu br., czyli już po uzgodnieniu finalnej treści dokumentu, szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjártó ogłosił, że pomiędzy jego krajem a ONZ istnieją zbyt duże różnice i że Budapeszt nie przystąpi do paktu. Decyzję można było przewidzieć. Rząd Viktora Orbána od lat skutecznie mobilizuje elektorat, głosząc antyimigranckie hasła.
Przed tygodniem do USA i Węgier dołączyła Austria. 31 października austriacki kanclerz Sebastian Kurz, informując o decyzji, zwrócił uwagę, że dokument rozmywa granicę pomiędzy uchodźcami a migrantami zarobkowymi. Konserwatywny polityk dodał, że dokument stoi w konflikcie z suwerenną polityką Austrii.
Po decyzji austriackiego rządu dyskusja na temat treści paktu rozgorzała w całej Europie. „Mnie się ten pakt nie podoba” – stwierdził Andrej Babiš. Premier Czech jasno zasugerował, że będzie żądał od swojego rządu odstąpienia od niego.
Podobne kroki podjął polski premier Mateusz Morawiecki. „Nasze reguły, nasze suwerenne zasady dotyczące i ochrony granic, i kontroli przepływu migracji są dla nas absolutnym priorytetem” – tak polski premier uzasadniał rezygnację z podpisania paktu podczas wspólnej konferencji z Angelą Merkel 2 listopada w Warszawie.
W ostatnich dniach na temat możliwego odstąpienia od niego zaczęto spekulować w wielu europejskich krajach, m.in. w Chorwacji, Słowenii, ale także w Szwajcarii i Niemczech. Te dwa kraje mocno przyczyniły się do jego powstania. W Niemczech dokument krytykowali dotychczas tylko posłowie AfD, dla których był on „programem przesiedleńczym dla migrantów zarobkowych”.
Po decyzji Austrii również politycy rządzącej CDU zaczęli zgłaszać wątpliwości. Jens Spahn, kandydat do przejęcia funkcji szefa partii po Angeli Merkel, w niedzielnym wywiadzie dla „Welt am Sonntag” stwierdził, że treść dokumentu należy dokładnie przeanalizować. „Ważne jest, aby Niemcy zachowały swoją suwerenność w sprawie kontroli i ograniczenia migracji” – tymi słowami Spahn zbliżył się do polityków odrzucających pakt. W najbliższy czwartek w Bundestagu odbędzie się debata na temat dokumentu ONZ.
W krajach, które odmówiły przystąpienia do paktu lub taką decyzję planują, rządzą partie prawicowe. Zaostrzenie polityki migracyjnej jest częścią ich programów wyborczych. Polityków, którzy w swoich krajach wygrali wybory, obiecując ograniczenie lub wręcz zablokowanie napływu cudzoziemców, rażą zapisy stwierdzające, że „żadne państwo nie może samodzielnie poradzić sobie z migracją”, lub w których postuluje się „wzmocnienie pozycji migrantów, tak aby stali się pełnoprawnymi członkami społeczeństw”.
Natomiast powtarzający się argument, jakoby dokument naruszał suwerenność państw w kwestiach migracyjnych, mija się z prawdą. Przedstawicielka ONZ ds. migracji międzynarodowej Louise Arbour w rozmowie z Reutersem przypominała, że treść dokumentu wyznacza tylko ramy do współpracy i nie jest prawnie wiążąca.
Odstąpienie od paktu niektórych państw osłabi z pewnością jego wymowę i oddziaływanie, natomiast nie spowoduje jego wycofania. Dokument pomimo kontrowersji zostanie przyjęty podczas konferencji ONZ, która odbędzie się 10–11 grudnia w Marrakeszu w Maroku.