Policjanci z Łodzi rozbili zorganizowaną grupę przestępczą zajmującą się m.in. przetrzymywaniem i zmuszaniem kobiet do prostytucji oraz handlem narkotykami, działającą na terenie woj. łódzkiego i mazowieckiego. Zatrzymano 13 osób, w tym trzy kobiety.

O zatrzymaniach podejrzanych poinformowała w czwartek PAP rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi mł. insp. Joanna Kącka. Doszło do nich w tym samym czasie na początku tygodnia w Opocznie, Piasecznie oraz Radomiu, gdzie przebywali członkowie grupy zajmującej się przestępstwami przeciwko wolności seksualnej, mieniu oraz handel narkotykami.

"Zebrany materiał dowodowy wskazuje również na przestępczy proceder handlu ludźmi" – dodała Kącka.

Podejrzani na portalach wyszukiwali oferty towarzyskie kobiet znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. Następnie pozbawiali je wolności i groźbami oraz karami zmuszali do uprawiania prostytucji, z czego sami czerpali korzyści majątkowe. Pokrzywdzone były cały czas monitorowane, m.in. za pomocą umieszczonych w lokalach kamer. Robiono im także sesje zdjęciowe w profesjonalnych studiach fotograficznych. Dodatkowo kobiety uzależniano od narkotyków.

"Grupa zajmowała się również wymuszeniami rozbójniczymi oraz wprowadzaniem do obrotu substancji odurzających i środków psychotropowych" – zaznaczyła rzeczniczka prasowa łódzkiej policji.

Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, grupa działała co najmniej od sierpnia 2015 r. do kwietnia br. na terenie województw łódzkiego i mazowieckiego - głównie w Radomiu i Warszawie. Policjanci ustalili, że kierował nią 33-letni obywatel Ukrainy, a jego wspólnikiem był 37-letni Polak. Nadzór nad wykorzystywanymi kobietami sprawowały zaś 58-letnia Ukrainka i 24-letnia Polka.

Łącznie do policyjnego aresztu trafiło 10 mężczyzn w wieku od 19 do 46 lat oraz trzy kobiety w wieku 24, 36 i 58 lat. Sąd na wniosek Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim tymczasowo aresztował czterech podejrzanych. Wobec sześciu kolejnych osób prokurator zastosował dozory policyjne.

Podejrzanym grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Jak podkreślają policjanci, sprawa ma charakter rozwojowy.

Bartłomiej Pawlak (PAP)