Rozmowa z Bartoszem Arłukowiczem, posełem Lewicy, wiceprzewodniczącym komisji śledczej badającej aferę hazardową - To niemal pewne: komisja hazardowa już nikogo nie przesłucha. Do 30 września będzie pisać raport. Dziewięć miesięcy sejmowego śledztwa wystarczyło, by poznać kulisy operacji CBA o kryptonimie „Black Jack”?

Kończymy pracę zdecydowanie zbyt wcześnie, przed wysłuchaniem wszystkich ważnych świadków. Taką polityczną decyzję podjęli posłowie Platformy Obywatelskiej. Ostatnie głosowania pokazują, że koalicja nie pozwoli już wezwać na przesłuchanie żadnego świadka.

Jakie pytania chciałby pan jeszcze zadać?
Jeszcze przed katastrofą smoleńską prokuratorzy obiecali, że udostępnią nam swoje materiały związane z aferą. Po ich przeczytaniu na pewno będę miał wiele pytań.
Bardzo liczyłem też na przesłuchanie pani Bożeny Pleczeluk, dyrektora departamentu ekonomiczno-finansowego w Ministerstwie Sportu. To między innymi i ona zaakceptowała pismo z 30 czerwca 2009 roku skierowane do resortu finansów, w którym jej zwierzchnik, minister Drzewiecki, rezygnuje z pieniędzy, jakie jego resort mógłby zdobyć po dodatkowym opodatkowaniu hazardu. Ciągle nie ustaliliśmy, kto jest odpowiedzialny za treść tego pisma.
Po tragedii smoleńskiej komisja wstrzymała prace na niemal trzy miesiące. Tego czasu nie da się już nadrobić?
Jestem pewien, że nawet gdyby nie było katastrofy, komisja zakończyłaby swoje prace jeszcze w kwietniu – Platforma by się o to postarała. Ale bardzo żałuję, że w przygotowaniu końcowego sprawozdania nie weźmie udziału poseł PiS Zbigniew Wassermann, który zginął w Smoleńsku. Chętnie przeczytałbym jego końcowe tezy. Myślę jednak, że pomimo tej tragedii uda nam się wyjaśnić większość wątków tej sprawy.
Ja mam raczej wrażenie, że prace komisji kończą się fiaskiem.
Nie. Udało nam się pokazać mechanizmy, jakimi próbowano wpływać na toczący się proces legislacyjny. Wiemy, jak branża hazardowa próbowała naciskać na polityków. Napiętnowaliśmy nieudolność urzędników i biurokrację, która – jak się okazuje, skutecznie – rozmywa odpowiedzialność za stanowienie prawa. Ta komisja obnażyła też styl i jakość pracy CBA. Mariusz Kamiński, przedstawiając premierowi niepełne materiały, postawił go w bardzo trudnej sytuacji.
Były minister sportu Mirosław Drzewiecki w sejmowej sali siedzi w drugim rzędzie: tuż za fotelem marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny. Myśli pan, że afera hazardowa zmieniła polską politykę?
Odróżniam wiarę od doświadczenia. Dlatego choć wiara nakazywałaby mieć przekonanie, że liderzy PO wyciągną wnioski z tej historii, a politycy tej formacji poniosą odpowiedzialność polityczną, to doświadczenie mówi mi, że nic takiego się nie stanie.