W wojnie handlowej ze Stanami Zjednoczonymi, wypowiedzianej przez prezydenta Donalda Trumpa w trakcie jego pierwszej kadencji w Białym Domu i kontynuowanej z większą determinacją po ponownym objęciu urzędu w styczniu, na razie wydaje się, że górą są Chiny. Po weekendowych rozmowach w Szwajcarii USA zdecydowały się obniżyć zaporowe stawki wprowadzone na początku kwietnia. Obecnie towary importowane z Chin są obłożone przeciętnie 39-proc. cłami. Na tę kwotę składa się 11 pkt proc. taryf wprowadzonych we wcześniejszych latach i 28 pkt proc. podwyżek dokonanych przez Donalda Trumpa w 2025 r.

Chiny ograniczają eksport do USA

Dotychczas koszty konfliktu dla Chin są niewielkie i ograniczają się do 20-proc. spadku eksportu do USA w kwietniu. Jednocześnie Pekinowi udało się przekierować towary na inne rynki – do UE, państw Azji Południowo-Wschodniej i Ameryki Południowej – dzięki czemu sprzedaż zagraniczna nie spadła. Obniżył się jedynie udział w niej Stanów Zjednoczonych. Eksperci oceniają, że obecny poziom ceł nie jest barierą, która zatrzyma chińskie towary. Podwyższone przez Trumpa stawki zostaną rozłożone między eksporterów, importerów i amerykańskich konsumentów, dzięki czemu wymiana handlowa będzie przebiegać w miarę normalnie. W takim scenariuszu sprzedaż do USA stanie się jednak dla chińskich firm mniej opłacalna.

Obniżenie zaporowych stawek było warunkiem wstępnym stawianym przez Chiny, nim dwie największe globalne gospodarki usiądą do rozmów w sprawie warunków wzajemnego handlu. Pekinowi udało się uzyskać ten efekt bez żadnych zasadniczych ustępstw wobec Stanów Zjednoczonych. Dlatego eksperci oceniają wynik starcia jako korzystny dla Chin. W zamian Państwo Środka wycofało się jedynie z ceł odwetowych nałożonych na USA. Obecnie przeciętne cło na amerykański import to ok. 30 proc., wobec 144 proc. przed obniżką.

Ponieważ Donald Trump zrobił większy krok wstecz, niż oczekiwali eksperci, prognozy tempa wzrostu chińskiej gospodarki poszły w górę. W największym stopniu swoją prognozę zrewidował Goldman Sachs, podnosząc tegoroczną prognozę tempa wzrostu PKB z 4,0 proc. do 4,6 proc. To już poziom zbliżony do 5 proc., który zamierzają osiągnąć w tym roku chińskie władze.

Amerykańskie cła będą w przyszłości problemem dla Chin

Lepsze prognozy wzrostu dla Chin nie oznaczają, że podwyższone amerykańskie cła nie są problemem. Prognozy zagranicznych instytucji zakładają uruchomienie przez Pekin programów stymulacyjnych i obniżki stóp ze strony Ludowego Banku Chin, które zrekompensują straty w handlu z USA. Poziom amerykańskich ceł determinuje koszty tych działań. Dla Pekinu to ważna zmienna – programy stymulacyjne oznaczają kolejny dług zaciągany przez państwo. Chińska gospodarka należy do najmocniej na świecie obciążonych zobowiązaniami, z długiem zbliżonym do 300 proc. PKB. Państwo jest ostatnią instytucją, która w dalszym ciągu może się bez problemu zadłużać. Dlatego z tego narzędzia Pekin chciałby korzystać ostrożnie, żeby nie ograniczać sobie pola do działania w przyszłości.

Jednocześnie Chiny nie mogą sobie pozwolić na nadmierne hamowanie gospodarki. Jeśli tempo wzrostu spada, przestaje powstawać odpowiednia ilość miejsc pracy. W szczególności problemem jest 16–17-proc. stopa bezrobocia w najmłodszej grupie wiekowej (16–24 lata), czyli wśród osób wstępujących na rynek pracy. Od czterech lat Chiny zmagają się również z kryzysem na rynku nieruchomości. To jedna z przyczyn, dla których popyt wewnętrzny jest zbyt niski, żeby gospodarka mogła sobie radzić bez pomocy ze strony eksportu.

Handel między Chinami i USA pozostaje niezrównoważony

Obniżone stawki celne na linii USA–Chiny mają obowiązywać przez 90 dni. W tym czasie strony będą negocjować warunki wzajemnego handlu. Dla administracji Donalda Trumpa obniżenie deficytu USA w handlu towarami jest jednym z głównych celów polityki gospodarczej. Z 1,2 bln przewagi importu nad eksportem w 2024 r., jedna czwarta przypadła na wymianę z Chinami. Trump wielokrotnie oskarżał Pekin o nieuczciwe praktyki handlowe, niszczące miejsca pracy w Stanach Zjednoczonych.

W kwestii zrównoważania wzajemnej wymiany amerykański prezydent uzyskał dotychczas efekt odmienny od zamierzeń. Gdy konflikt eskalował, Chiny wycofały się z zamówień na samoloty od Boeinga, zadeklarowały też ograniczenie zakupów amerykańskich surowców energetycznych i towarów rolnych. Dlatego wzajemne negocjacje będą trudne, a ich końcowy efekt jest niepewny. Eksperci nie wykluczają również scenariusza, w którym po okresie zawieszenia, wrócą zaporowe stawki celne. ©℗