W obliczu możliwych masowych deportacji rząd deklaruje gotowość do przyjęcia Polaków, którzy mogą zostać zmuszeni do opuszczenia USA. „Wielkiego powrotu” jednak nie będzie.

Jednym z głównych tematów, które wyniosły Donalda Trumpa do ponownej prezydentury, jest bezsprzecznie konsekwentne podnoszenie sprawy konieczności zaostrzenia polityki imigracyjnej. Właśnie na tym najmocniej skupia się na początku nowa republikańska administracja, tej sprawy dotyczy znaczna część pierwszych rozporządzeń wykonawczych. - Wszyscy nielegalni migranci będą odesłani do krajów, z których pochodzą, zwłaszcza ci, którzy dokonują czynów przestępczych – obwieścił prezydent. Takie słowa, wypowiadane nie pierwszy raz, budzą niepokój wśród milionów imigrantów przebywających w USA bez ważnych dokumentów pobytowych. To spora liczba, jak się szacuje, jest ich od 11 do 14 mln, a wśród nich znajdują się także Polacy (których ma być od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy).

Donald Tusk: polskie placówki przygotowane na pomoc

- Konsekwentnie zachęcamy Polaków mieszkających za granicą do powrotów do kraju i wsparcia Polski swoimi kompetencjami. Przypominamy, że każdemu, kto nie zrzekł się obywatelstwa, przysługuje prawo do posiadania polskiego paszportu, a tym samym prawo do powrotu z emigracji i swobodnego osiedlenia się w Polsce – ogłosił w komunikacie w dzień zaprzysiężenia Trumpa polski MSZ. Dzień później premier Donald Tusk przekazał, że poprosił, by polskie placówki w USA były przygotowane na pomoc Polakom, którzy w związku ze zmianą władzy w Stanach Zjednoczonych znajdą się w problematycznych okolicznościach. Jak słyszymy jednak w MSZ, ryzyko, że zapowiadane przez republikanów „masowe deportacje” boleśnie dotkną społeczność polonijną, jest niskie.

- Spodziewam się akcji polityczno-marketingowej. To będą raczej punktowe wyłapywania, nie będzie wielkich rajdów na miejsca pracy. Osoby o nieuregulowanym statusie pełnią ważną funkcję w gospodarce USA, odesłanie milionów będzie kosztowne. Biznesowi szeroka akcja by się nie podobała – przekonuje DGP John Austin, analityk waszyngtońskiego think tanku Brookings. O tym, że działania służb początkowo mają mieć ograniczony charakter, prywatnie komunikował nadchodzący trumpowski „car granicy” (formalnie dyrektor amerykańskiej Agencji ds. Imigracji i Ceł) Thomas Homan, czyli twarz polityki „zero tolerancji”. Czołowi republikanie sugerują, że chodzi bardziej o efekt psychologiczny i komunikat „nie przyjeżdżajcie” skierowany do potencjalnych nowych migrantów niż faktyczne deportacje sięgające kilku milionów.

Imigranci ważni dla gospodarki USA

Imigranci, w tym Polacy, odgrywają istotną rolę w amerykańskiej gospodarce, znajdując często zatrudnienie w sektorach, w których potrzeba siły roboczej, z niskimi płacami oraz mniejszym nadzorem regulacyjnym, na czele z rolnictwem, budownictwem oraz gastronomią. Wielu pracowników mimo braku legalnego statusu odprowadza podatki, płaci składki na ubezpieczenia, wyrabia prawo jazdy, a nawet prowadzi własne firmy. Dzieje się tak, ponieważ pracodawcy w USA nie są zobowiązani do sprawdzania legalności pobytu, jeśli pracownik dysponuje numerem ubezpieczenia społecznego, który można uzyskać na różne sposoby, np. w ramach wcześniejszych legalnych pobytów. Technicznie więc są różnego rodzaju formy „nielegalności”. Inny status ma np. osoba, która nielegalnie przekroczyła Rio Grande, a inny ta, która pozostała w Stanach Zjednoczonych, mimo że wygasła jej wiza.

Ilu Polaków w USA ma nieuregulowany status

Największą grupę wśród migrantów stanowią oczywiście Latnosi, choć w ostatnich latach rośnie także migracja z innych miejsc świata niż Ameryka Łacińska, w tym z Afryki czy Azji Południowo-Wschodniej. Liczba Polaków o nieuregulowanym statusie jest trudna do oszacowania, zapewne jest ich kilkadziesiąt tysięcy i są to w większośći osoby w wieku średnim i starszym. Jak mówił DGP Dominik Stecuła z Piast Institute z Hamtramck, językiem polskim w domach na co dzień posługuje się w USA około pół miliona ludzi, ale z roku na rok ta liczba spada. Same „polskie dzielnice” w największych aglomeracjach, jak np. Greenpoint na nowojorskim Brooklynie, kurczą się i tracą polski rys. Kolejne pokolenia wyjeżdżają na przedmieścia, a nowych masowych fal migracji znad Wisły nie ma. Z pewnością jest tak, że zdecydowana większość Polaków, którzy mają w Ameryce nieuregulowany status, nie trafiła do USA z południowej granicy w ostatnich latach. W obecnych warunkach politycznych może to być okolicznością łagodzącą, administracja Trumpa zamierza się skupiać głównie na tych, którzy przybyli do kraju nielegalnie za prezydentury Joego Bidena.