Rosja patrzyła na inaugurację z mieszanką triumfalizmu i niepewności. Bo Donald Trump jest tak samo nieprzewidywalny dla Moskwy, jak dla reszty świata.

Ustępujący prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden kojarzy się wprawdzie w Moskwie jak najgorzej – ze zdecydowanym, niespodziewanym dla Kremla wsparciem dla Ukrainy i nieustępliwością wobec żądań dotyczących wycofania sił NATO z państw wschodniej flanki, w tym Polski – ale Donald Trump jest dla Władimira Putina tak samo nieprzewidywalny jak dla reszty świata. Dlatego Moskwa nie ma pewności, czy zyska na jego prezydenturze.

Po inauguracji Trumpa triumf bez przypadkowych opinii

Wzorzec triumfalizmu przedstawiła komentatorka RIA Nowosti Jelena Karajewa. To agencja podległa prezydentowi, przypadkowych opinii tam się nie publikuje. „Za kilka godzin nastąpi straszny koniec dla tych, którzy próbowali nas rozgnieść, ograniczyć i spłaszczyć. Przynosząca wstyd i haniebna do szpiku kości prezydentura Bidena trafi na wysypisko i będą się nią zajmować śmieciarze historii” – zaczyna komentarz opublikowany wczoraj rano. Autorka jest przekonana: „w Waszyngtonie zrozumieli, że Rosja wygrała”.

Karajewa konstatuje, że w tej sytuacji Trump powinien uznać żądania Rosji, nieróżniące się od tych, jakie Kreml przedstawił w ultimatum wiceszefa MSZ Andrieja Riabkowa z jesieni 2021 r. i w wojennej mowie Putina z 24 lutego 2022 r. Jeśli przetłumaczyć te wszystkie „denazyfikacje” i „demilitaryzacje” z kremlowskiego na nasze, to chodzi o rozbrojenie Ukrainy, wykluczenie jej z integracji atlantyckiej, okrojenie co najmniej z terenów anektowanych jesienią 2022 r., ustanowienie prorosyjskiego reżimu, wreszcie wycofanie sił NATO z państw przyjętych po upadku komunizmu, czyli także z Polski.

"Trump nie pójdzie drogą Europy"

Powody do optymizmu widzi Siergiej Karaganow, naczelny jastrząb wśród kremlowskich politologów. W rozmowie z libańskim kanałem Al-Majadin, którą przedrukowała „Rossija w Głobalnoj Politikie”, Karaganow mówi, że „na obecnym etapie nie rekomendowałby atakowania celów w Europie”, by nie prowokować nowej administracji. – Chociaż zwykle mówię ostro, tym razem doradzałbym działać ostrożnie – dodaje. – Zwycięstwo Trumpa, przy całej jego ekstrawagancji, daje nadzieję, że nie pójdzie on drogą Europy (rzekomego podżegania do wojny światowej – red.). Trumpa nie da się nazwać przyjacielem Rosji i wszystkich narodów miłujących pokój. Ale jest on symbolem powrotu USA do zdrowego rozsądku – argumentuje.

Zamrożenie linii frontu

Nastrój wyczekiwania, który Karaganow w łatwy do przeoczenia sposób ledwie sygnalizuje, wyraźniej przebija się z redakcyjnego komentarza „Niezawisimej Gaziety”, najbardziej umiarkowanego pisma z tych tolerowanych przez Kreml. „Niezawisimaja…” przypomina plan Keitha Kellogga, którego Trump zamierza wydelegować do rozmów z Rosją i Ukrainą. Kellogg pisał, że najlepszym wyjściem byłoby zamrożenie wojny wzdłuż obecnej linii frontu, rozmieszczenie na niej międzynarodowych sił pokojowych i odsunięcie perspektywy akcesji Ukrainy do NATO. „Otwarte pozostaje pytanie, czy ten projekt został zaakceptowany przez prezydenta. Dlatego nadzwyczaj ważne będą pierwsze wystąpienia Trumpa podczas inauguracji i po niej. Po nich będzie można wnioskować, jakie miejsce w zagranicznej strategii nowej administracji Białego Domu tak naprawdę zajmie Rosja” – czytamy. ©℗