Koniec roku i zbliżająca się polska prezydencja zapowiadają przyspieszenie w polityce bezpieczeństwa wobec Ukrainy. Wczoraj w swoim pierwszym spotkaniu szefów unijnych MSZ brała udział Kaja Kallas odpowiadająca za unijną dyplomację. Estonka uznaje sprawy ukraińskie za priorytet. W środę szef NATO Mark Rutte ma rozmawiać z przedstawicielami państw zainteresowanych scenariuszami dla Ukrainy, w tym prezydentem Andrzejem Dudą. Dzień później w Brukseli odbędzie się ostatni w tym roku szczyt Unii Europejskiej, na który poleci premier Donald Tusk. Ma w nim również uczestniczyć (nie wiadomo, czy osobiście, czy online) Wołodymyr Zełenski.
Od kilku tygodni trwały przygotowania do zapowiadanej wymiany wizyt ukraińskiego prezydenta i polskiego premiera. Koncepcją kompromisową było spotkanie we Lwowie, które – jak słyszymy – ma się odbyć w tym tygodniu, być może już dzisiaj. Nieoficjalnie wiadomo, że – mimo ciepłych słów płynących z obu stolic – Polska i Ukraina wciąż mają do siebie całą listę pretensji. Szansą na ocieplenie stosunków byłaby realizacja złożonej przez szefa MSZ Andrija Sybihę deklaracji odblokowania poszukiwań ofiar kataklizmów dziejowych, w tym zbrodni wołyńskiej. Nasze źródło w ukraińskim rządzie zapewnia o szczerości intencji, ale po polskiej stronie słyszymy, że realny postęp będzie możliwy, gdy Kijów zacznie wydawać zgody na poszukiwania.
W ubiegłym tygodniu serię spotkań w UE odbyła wicepremier ds. euroatlantyckich Olha Stefaniszyna – odwiedziła Warszawę, Brukselę i Paryż. Jej otoczenie wizytę w Polsce ocenia jako niezbyt udaną. 9 grudnia Stefaniszyna spotkała się z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim i odpowiadającym za kwestie unijne Adamem Szłapką. DGP jako pierwszy pisał przed kilkoma miesiącami, że Kijów podczas polskiej prezydencji chciałby rozpocząć negocjacje akcesyjne w tzw. klastrze podstawowym, obejmującym rozdziały dotyczące zapisanych w traktacie o UE wartości związanych z demokracją i praworządnością. Aby przyspieszyć postęp, podczas wrześniowej rekonstrukcji rządu Stefaniszyna objęła dodatkową funkcję ministra sprawiedliwości.
Polska popiera ten pomysł
„Oczekujemy na pozytywny raport screeningowy Komisji Europejskiej i decyzję Rady UE o otwarciu Klastra 1 «Podstawy» w trakcie polskiej prezydencji” – napisali szefowie dyplomacji obu krajów po listopadowej wizycie Sybihy. Kijów twierdzi, że wszystkie konieczne kroki już wykonał. Nasze źródło w ukraińskim rządzie mówi jednak, że Sikorski nie dał odczuć Stefaniszynie, by Warszawa traktowała tę sprawę priorytetowo. – Minister zmienił nastawienie do Ukrainy po kłótni z Zełenskim w Kijowie. Otwarcie okazuje nam wyższość i dystans – twierdzi. Scysję opisał we wrześniu Onet. Ukraiński prezydent miał zarzucać Polsce m.in. to, że niewystarczająco wspiera Ukrainę w jej aspiracjach europejskich. – Ja rzeczywiście potrafię stawiać sprawy stanowczo – mówił potem Sikorski na antenie radiowej Trójki.
– Odnieśliśmy wrażenie, że Polska nie będzie utrudniać rozmów z Brukselą, ale nie będzie ich też ułatwiać. Szkoda, bo po niechętnym nam węgierskim przewodnictwie liczyliśmy na polskie przyspieszenie, tymczasem większą otwartość widzimy w Brukseli i Paryżu. Sikorski przekonywał nas, że instytucja przewodnictwa nie odgrywa już tak znaczącej roli jak przed traktatem lizbońskim, więc Warszawa nie ma aż tak wiele do zaoferowania – twierdzi nasz rozmówca. Polskie MSZ nie opublikowało na stronie internetowej zwyczajowej relacji po spotkaniu ze Stefaniszyną. Na platformie X Sikorski napisał tylko, że jego tematem były „priorytety prezydencji w kontekście akcesji Ukrainy do UE”. 13 grudnia minister podczas konferencji zapowiadającej nasze przewodnictwo zapewniał, że będzie dbać o tempo i jakość rozszerzenia.
– Naszym celem jest postęp zarówno w odniesieniu do Ukrainy i Mołdawii, jak i państw Bałkanów Zachodnich. Postępy powinny być adekwatne do zaangażowania państw kandydujących – zastrzegł. Zapewniał też o wsparciu Kijowa w obronie przed rosyjską agresją. Tusk w czwartek mówił, że Polska będzie aktywna w razie rozpoczęcia rosyjsko-ukraińskich rozmów o rozejmie, choć tydzień wcześniej Sikorski indagowany o te negocjacje przez DGP odparł, że „na hipotetyczne pytania odpowiadać nie musimy”, skoro Moskwa nie wysyła żadnych sygnałów o gotowości do nich. Obaj odżegnali się za to od francuskiego pomysłu wysłania nad Dniepr sił pokojowych po zawieszeniu broni. Nasz ukraiński rozmówca nie jest zachwycony tą koncepcją, ale uważa, że w obliczu nieprzewidywalności Trumpa również tego nie należy wykluczać.
„Najpierw potrzebny jest pokój”
Wczoraj rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow i szef MSZ Holandii Caspar Veldkamp niezależnie od siebie określili pomysł mianem „przedwczesnego”, a Kaja Kallas zastrzegła, że „najpierw potrzebny jest pokój”. Mimo to polski rząd nie zamierza porzucić pomysłu lansowania w USA wizji tego, jak takie rozmowy powinny wyglądać. Trwają rozmowy o wspólnej wizycie prezydenta i premiera na inauguracji Trumpa lub krótko po niej. Miałaby ona nawiązywać do formuły, jaką w marcu zaproponował Joe Biden. Na zaprzysiężeniu ma być też obecny Mateusz Morawiecki. Wystąpi on tam nie jako były premier, lecz lider Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Funkcję tę przejął od wpływowej w UE włoskiej premier Giorgii Meloni. To formacja ideowo bliska Trumpowi.
Do zaangażowania się w lansowanie polskiej wizji bezpieczeństwa zaproszono również byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który może w tej sprawie odbyć tournée po Azji. – Obowiązuje zasada „wszystkie ręce na pokład” – przekonuje nasze źródło z zaplecza Dudy. – W UE panuje przekonanie, że w prezydenturze Trumpa jest tylko jedna pewna rzecz: obciąży Europę kosztami zakończenia wojny. W wariancie minimum dobrze by było, gdyby przynajmniej przestał łączyć kwestie handlu i bezpieczeństwa. A jeśli będzie chciał szybko zakończyć wojnę i w efekcie na Wschodzie stanie nowa żelazna kurtyna, ważne jest, aby – jak to kiedyś ujął Duda – Polska była po jej właściwej stronie – dodaje. ©℗