Zgoda USA na użycie pocisków balistycznych bardzo krótkiego zasięgu ATACMS i manewrujących storm shadow i scalp na terenie Rosji to absolutne minimum, aby Ukraina mogła pozostać z jakimikolwiek kartami przetargowymi na ewentualne rozmowy o rozejmie. Tą kartą będzie to, co Kijów zawojował latem 2024 r. w obwodzie kurskim. Zachodnie pociski mają być używane właśnie w nim. Nie w obwodzie briańskim czy biełgorodzkim. Nie w Woroneżu czy Tambowie. Ani nie w Krasnodarze czy Rostowie nad Donem. Jeśli do zaprzysiężenia nowego prezydenta USA uda się utrzymać te kilka powiatów wokół Sudży, a Donald Trump zażąda zamrożenia walk na obecnej linii rozgraniczenia, Wołodymyr Zełenski zostanie z kawałkiem Federacji Rosyjskiej na stanie. I w tym mają pomóc mu pociski z USA, Wielkiej Brytanii i Francji.
Władimir Putin za wszelką cenę nie chce dopuścić do pozostania Ukraińców w Rosji. Stąd 10 tys. kontyngent żołnierzy z Korei Północnej do mięsnych szturmów na pozycje utrzymywane przez wojska dowodzone przez gen. Ołeksandra Syrskiego. I przygotowania rosyjskich brygad do ataków, gdy swoje zrobią „zimne przekąski” z Azji. Przy tym wszystkim rosyjski prezydent nie może zatrzymać rozpędzonej machiny wojsk lądowych na ukraińskim Donbasie. Szczególnie wokół Kurachowego i Pokrowska. Właśnie z tego powodu Putin nie przeniósł zaprawionych w walkach jednostek do obwodu kurskiego z Donbasu. Nie dał się wciągnąć w logikę, którą próbował mu narzucić Zełenski. Ukraiński prezydent i jego oficerowie zbudowali dylemat – albo dajesz nam czas na okopanie się na Kurszczyźnie, albo zwalniasz tempo natarcia na Donbasie i odpuszczasz grę na podbicie tego regionu. Każdy wybór Kremla dawał Kijowowi argument do rozmów o rozejmie. Właśnie dlatego decyzje o letniej ofensywie na terenie Federacji Rosyjskiej należy ocenić pozytywnie. Mimo głosów części dowódców, że był to nonsens, który wydrenował z kadr pozycje na froncie w obwodzie donieckim i charkowskim.
Użycie pocisków bardzo krótkiego zasięgu i manewrujących generalnego trendu w tej wojnie nie odmieni. Pomoże jednak wyjść Zełenskiemu z twarzą. Umożliwi szybkie niszczenie zgrupowań przeciwnika. Większość ATACMS, które dostarczono na Ukrainę, ma głowice z pociskami kasetowymi M74 i zasięg do 165 km. To doskonała broń do zabijania w krótkim czasie dużej liczby żołnierzy. Szczególnie takich, którzy nie do końca rozumieją wojnę na tej szerokości geograficznej i gromadzą się w jednym punkcie w dużych liczbach. Takimi żołnierzami są ludzie Kim Dzong Una.
Pociski manewrujące z kolei są idealne do destabilizowania punktów dowodzenia czy przerywania szlaków zaopatrzenia Rosjan. O tym, jak wielkie znaczenie ma tego typu uzbrojenie, przekonaliśmy się w maju i czerwcu tego roku na Charkowszczyźnie. Wówczas USA również pozwoliły na uderzenia na cele rosyjskie, w obwodzie biełgorodzkim. Szczególnie w obiekty, które były konieczne do wyprowadzania ataków, w których na masową skalę stosowano bomby szybujące. W tym sensie decyzja Joego Bidena nie jest przełomowa. Ameryka już co najmniej raz taką zgodę wydała. Na Charkowszczyźnie właśnie. Niewykluczone również, że za pomocą amerykańskiej broni niszczono (skutecznie) infrastrukturę portową po rosyjskiej stronie Cieśniny Kerczeńskiej.
Skoro mieliśmy już do czynienia z podobną sytuacją (zgoda na użycie zachodniej broni na terytorium Rosji), między bajki można włożyć groźby Putina. Nie będzie żadnej III wojny światowej. Nie będzie armagedonu. Nie ma żadnych czerwonych linii Kremla. Miała nią być ukraińska inkrusja do obwodu kurskiego. Jeśli ktoś sensownie myśli o rozejmie (nie o pokoju, tylko zawieszeniu broni), Ukraińcy muszą mieć prawo uderzania w Rosję. Najlepiej dużą ilością pocisków. Do zaprzysiężenia Donalda Trumpa taka opcja w wersji minus (bo nie chodzi o masowe uderzenia) jest na stole. Później może być różnie. Syn prezydenta elekta już nazwał zwolenników ataków idiotami. Jeśli przyjąć za prawdziwą tezę o wpływie rodziny na przyszłą głowę państwa, należy zakładać, że linia Bidena nie będzie kontynuowana. Czas do zaprzysiężenia jest jednak kluczowy. Tyle dał sobie Putin na odbicie Kurszczyzny i zmycie hańby, jaką jest obecność na niej wojsk ukraińskich. Jeśli mu się nie uda, będzie musiał mrozić konflikt z „Kurską Republiką Ludową” w składzie Ukrainy. ©℗