Edmundo González, kandydat opozycji w lipcowych wyborach prezydenckich, który – jak wiele wskazuje – je wygrał, opuścił kraj. Na pokładzie hiszpańskiego samolotu wojskowego wyleciał do Europy. Wcześniej przez kilka dni chronił się w ambasadzie Hiszpanii w Caracas po tym, jak wenezuelska prokuratura wydała wobec niego nakaz aresztowania, oskarżając go m.in. o fałszowanie dokumentów i udział w spisku.

Zwolennicy Gonzáleza publikowali w internecie wyniki głosowania z 28 lipca, które wskazywały, że wygrał właśnie on, a nie urzędujący prezydent Nicolas Maduro. Sposób przeprowadzenia wyborów ściągnął na władze Wenezueli powszechną krytykę z zagranicy i doprowadził do zaostrzenia stosunków z innymi krajami Ameryki Łacińskiej, które żądały publikacji pełnych wyników wyborów.

Krótko po wyborach Wenezuela zerwała stosunki dyplomatyczne z Argentyną. Buenos Aires było reprezentowane przez Brazylię. W sobotę rząd Wenezueli cofnął na to zgodę. W argentyńskiej ambasadzie od marca przebywają przedstawiciele wenezuelskiej opozycji, których lokalne władze oskarżają o próbę przewrotu. W piątek pojawiły się informacje o objęciu budynku obserwacją, patrolach wywiadu i odcięciu ambasady od prądu.

Zarówno Argentyna, jak i Brazylia wzywały Caracas do przestrzegania konwencji wiedeńskiej dotyczącej stosunków dyplomatycznych. Argentyna w piątek zwróciła się do Międzynarodowego Trybunału Karnego o aresztowanie prezydenta Madury i innych wysokich rangą urzędników za wydarzenia, jakie miały miejsce po wyborach. ©℗