Dzień po ucieczce do Indii rządzącej od 15 lat premier Bangladeszu Szekh Hasiny i przejęciu władzy przez wojsko prezydent rozwiązał parlament i rozpoczął konsultacje przed rozpisaniem przedterminowych wyborów. Zamieszkany przez 170 mln osób Bangladesz to ósme najludniejsze państwo świata. Hasina ustąpiła pod naporem trwających od czerwca protestów przeciwko kwotom w urzędach, faworyzujących potomków weteranów wojny o niepodległość z 1971 r. Im bardziej brutalna była policja – a w sumie zginęło ponad 300 demonstrantów – tym częściej pojawiały się żądania zmiany rządu.
5 czerwca Sąd Najwyższy przywrócił wcześniej obowiązujące przepisy, rezerwujące 30 proc. miejsc w rozbudowanej administracji dla dzieci i wnuków weteranów wojny, która w 1971 r., dzięki pomocy sąsiednich Indii, doprowadziła do oderwania ówczesnego Pakistanu Wschodniego od metropolii. Przeciwko zmianom zbuntowali się studenci, postrzegający kwoty jako dyskryminujące i utrudniające im awans społeczny we wciąż biednym i pogrążonym w ekonomicznej stagnacji kraju, w którym zdobycie państwowej posady jest poważną gwarancją stabilności. Ruch protestu żądał początkowo obniżenia kwoty do 5 proc. i określenia minimalnego odsetka pracowników wywodzących się z mniejszości i spośród niepełnosprawnych. Rządzący odpowiadali, że protestujący są potomkami „radźakarów”, kolaborantów z czasów wojny z Pakistanem.
Władze próbowały stłumić zamieszki siłą, ale im więcej było ofiar, tym bardziej zdeterminowany stawał się ruch protestu. W końcu 3 sierpnia Nahid Islam, student socjologii i jeden z przywódców Studentów przeciw Dyskryminacji, ogłosił, że jedynym żądaniem protestujących pozostaje dymisja Hasiny i jej gabinetu. Islam ogłosił to podczas wiecu pod Szohid Minar, pomnikiem upamiętniającym poległych uczestników protestów z 1952 r., podczas których studenci żądali przyznania językowi bengalskiemu statusu urzędowego na terenie Pakistanu Wschodniego. Nie pomogła nawet zgoda władz na obniżenie kwot do 7 proc. – także dlatego, że równolegle do trwających negocjacji Nahid Islam został porwany i poddany torturom, w wyniku których stracił przytomność, by ocknąć się nazajutrz w szpitalu w stołecznej Dhace.
Ostatnia niedziela okazała się najkrwawszym dniem zamieszek; zginęło ponad 90 osób, gdy policja próbowała siłą odblokować zatarasowane drogi. Sytuacji przyglądała się armia. Pod presją wojskowych oraz w reakcji na próbę szturmu jej rezydencji Hasina w poniedziałek została zmuszona do dymisji i emigracji, a władzę przejął Ojaker-udź-Dźaman, szef sztabu generalnego pełniący tę funkcję raptem od końca czerwca. Generał obiecał, że rząd, który ma administrować krajem do wyborów, będzie się składać z przedstawicieli partii opozycyjnych w stosunku do kierowanej przez Hasinę Ligi Ludowej. Postaci głównych bohaterów są zresztą najlepszą ilustracją panującego w Bangladeszu systemu. Hasina sama jest córką Mudźibura Rohomana, pierwszego prezydenta i bohatera walki o wolność, który zginął w zamachu stanu w 1975 r. Z kolei teściem Dźamana był jeden z jego poprzedników na stanowisku szefa sztabu, gen. Mustaphidźur Rohoman, wuj Hasiny.
Na ten tydzień Dźaman zaplanował spotkania z liderami opozycji i prezydentem, który wczoraj ogłosił rozwiązanie parlamentu. Z aresztu domowego została uwolniona główna rywalka 76-letniej Hasiny, była szefowa rządu i liderka opozycyjnych nacjonalistów Khaleda Dźija. Stany Zjednoczone wezwały do przywrócenia spokoju i rozwiązania kryzysu poprzez wolne wybory. Na razie nie wiadomo, kiedy się one odbędą, ale wojsko obiecało, że rząd tymczasowy zorganizuje je bez zbędnej zwłoki, a w międzyczasie wszystkie żądania protestujących zostaną spełnione. Niewykluczone, że na czele gabinetu przejściowego stanie 84-letni noblista Muhammod Iunus, znany jako bankier biedoty i krytyk Hasiny, skazany w styczniu za domniemane naruszenia prawa pracy. Obalona premierka pozostanie na razie w Indiach, dopóki nie uzyska azylu gdzie indziej. „The Indian Express” sugeruje, że może to być Wielka Brytania. ©℗