Węgierski premier łagodzi napięcia z Ukrainą ze względu na presję Zachodu i powyborcze rozgrywki w Parlamencie Europejskim.

Już drugiego dnia swojego przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej premier Węgier Viktor Orbán pojawił się w Kijowie. To jego pierwsza wizyta w Ukrainie od 2015 r. Budapeszt, tradycyjnie postrzegany jako hamulcowy wobec wszelkich inicjatyw pomocy dla Ukrainy, stara się przejściowo załagodzić napięcia w relacjach dwustronnych. Dzieje się tak pod presją zachodnich partnerów, ale też ze względu na powyborcze gry wokół układu sił w nowym Parlamencie Europejskim.

Wizyta Orbána nad Dnieprem nie była niespodzianką w tym sensie, że obie strony pracowały nad nią od grudnia 2023 r., gdy premier spotkał się przelotnie z Wołodymyrem Zełenskim podczas zaprzysiężenia prezydenta Argentyny Javiera Mileia. Orbán przyznał, że zgodził się wówczas na zorganizowanie oficjalnego spotkania, jeśli wcześniej o jego szczegółach porozmawiają szefowie dyplomacji. W styczniu w przygranicznym Użhorodzie gościł minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó. Spotkał się wówczas ze swoim odpowiednikiem Dmytrem Kułebą i Andrijem Jermakiem, szefem biura prezydenta, osobą nr 2 w państwie. Pewną rolę w łagodzeniu napięć odegrała prezydent Katalin Novák, która w latach 2022–2023 dwukrotnie odwiedziła Ukrainę. W lutym Novák podała się do dymisji po ułaskawieniu mężczyzny skazanego za tuszowanie skandalu pedofilskiego. Niezależnie od jej ograniczonych kompetencji dymisja wywołała w Kijowie żal, ponieważ Novák była uznawana za jedyną przychylną Ukrainie działaczkę Fideszu.

W poniedziałek Zełenski serdecznie pogratulował Orbánowi z okazji objęcia półrocznej prezydencji w Radzie UE. Premier tego samego dnia udzielił wywiadu telewizji M1. – Jeśli zapozna się pan z jutrzejszą prasą, dostrzeże pan pierwsze kroki – odpowiedział zapytany o to, co zrobi dla zakończenia wojny. Wczoraj rano media podały, że rządzący od 2010 r. lider Fideszu przyjechał do Kijowa. Jego rzecznik Bertalan Havasi powiedział agencji MTI, że „najważniejszym tematem spotkań będzie możliwość przywrócenia pokoju”. Politycy węgierscy zwykle proponowali w tym kontekście rozmowy z Rosją i tak też było wczoraj podczas rozmów z Zełenskim. Jednak węgierska delegacja uczestniczyła też w czerwcowym szczycie pokojowym w szwajcarskim Bürgenstocku, a Szijjártó podpisał się pod deklaracją końcową nawiązującą, choć nie w pełni, do wizji pokoju promowanej przez prezydenta Ukrainy. Zarazem jednak Węgrzy blokowali większość inicjatyw dotyczących pomocy dla Kijowa – szef MSZ Litwy Gabrielius Landsbergis mówił o 40 proc. rezolucji UE – choć pod presją często ustępowali.

Podobnie było podczas ostatniego szczytu, 27–28 czerwca. „Jewropejśka prawda” pisała, że europejscy politycy przekonywali Orbána, by przynajmniej na czas przewodnictwa załagodził tarcia z Kijowem. Szczególną rolę mieli odegrać prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Włoch Giorgia Meloni. Dobre relacje z Meloni są dla Orbána potencjalnie bardzo istotne. W niedzielę Fidesz z czeskim ANO i Wolnościową Partią Austrii ogłosiły powołanie nowej frakcji europarlamentarnej. Patrioci dla Europy (PfE) mają być największym klubem na prawo od Europejskiej Partii Ludowej. Aby to osiągnąć, Orbán musiałby nakłonić do sojuszu proukraińską część prawicy. W tej kategorii wagowej najważniejsze pozostają ugrupowania Meloni i Jarosława Kaczyńskiego. Były premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z Politico.eu nie wykluczył zmiany frakcji, a powiązany z Fideszem magazyn „Hungarian Conservative” napisał, że dla PiS przystąpienie do PfE byłoby „doskonałym wyborem”.

Węgry nie oponowały przeciwko rozpoczęciu rokowań akcesyjnych z Ukrainą, ale zarazem wysyłają sygnały, że za ich przewodnictwa nie warto oczekiwać postępów integracyjnych na tym kierunku. Priorytetowe będą rozmowy z będącymi obiektami szczególnego zainteresowania Budapesztu państwami bałkańskimi, zwłaszcza Czarnogórą i Serbią. W styczniu Szijjártó przywiózł Ukraincom niejawną listę 11 warunków związanych z poprawą pozycji liczącej 100 tys. osób mniejszości węgierskiej mieszkającej na Zakarpaciu, które przed I wojną światową było częścią Węgier. Część z nich Kijów uznaje za zaporowe, np. autonomię kulturową na wszystkich obszarach, gdzie Węgrzy w dowolnym momencie ostatnich 100 lat stanowili co najmniej 10 proc. populacji. Dotyczyłoby to głównych miast Zakarpacia na czele z Użhorodem, który uległ demadziaryzacji jeszcze w czasach ZSRR.

Według „Jewropejśkiej prawdy”, która zapoznała się z listą, znalazły się na niej także wymogi, by kandydaci mniejszości mogli kandydować do parlamentu bez znajomości języka ukraińskiego oraz by Kijów przyznał mniejszościom kwoty w Radzie Najwyższej. To ostatnie wymagałoby zmiany konstytucji w drodze referendum, co jest prawnie niemożliwe do końca obowiązywania stanu wojennego. Niezależnie od ultymatywnej formy żądań Kijów deklaruje ugodowość. Kierująca negocjacjami akcesyjnymi wicepremier Olha Stefaniszyna oświadczyła 25 czerwca, na inaugurującej rokowania konferencji międzyrządowej, że rząd jest „szczerze oddany zamiarowi pełnej realizacji 11 kwestii”. To oficjalne stanowisko władz. Kilka dni wcześniej zastępca Jermaka Ihor Żowkwa powiedział agencji Interfaks-Ukrajina, że „co do większości z tzw. 11 kroków jesteśmy już bliscy zrozumienia, jak je wykonać”. ©℗