Były doradca Trumpa Peter Navarro trafił do więzienia za niezastosowanie się do nakazu Kongresu w związku ze śledztwem w sprawie szturmu na Kapitol.

Peter Navarro miał zapewne bardziej przyjemne dni w życiu niż wtorek, kiedy to wieczorem stawił się w więzieniu w Miami. 74-latek trzy najbliższe miesiące spędzi w klimatyzowanej sali dla ok. 100 osadzonych mężczyzn w podeszłym wieku. Będzie miał prawo do ośmiu godzin rozmów przez telefon miesięcznie, nielimitowany dostęp do internetu i telewizji z połową kanałów po angielsku i drugą połową po hiszpańsku. Moment jest przełomowy i prawdopodobnie precedensowy – Navarro to pierwszy osadzony za kratami za niestosowanie się do nakazu Kongresu były urzędnik Białego Domu. Profesor ekonomii odmówił zeznań przed parlamentem w sprawie szturmu zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol z 6 stycznia 2021 r.

To najwyższy rangą człowiek z otoczenia Trumpa, który został pociągnięty do odpowiedzialności karnej i osadzony w związku z wydarzeniami sprzed trzech lat. Od 2017 r. aż do końca kadencji republikańskiego prezydenta był doradcą ds. handlu w Białym Domu. Wcześniej absolwent Uniwersytetu Harvarda kilkukrotnie zmieniał przynależność partyjną. Jeszcze w 2016 r., pracując dla kampanii Trumpa, był oficjalnie zarejestrowany jako demokrata. Opisywał siebie wtedy jako „reaganowskiego demokratę lub trumpowskiego demokratę opuszczonego przez partię”. W Białym Domu ten zdeklarowany zwolennik protekcjonizmu gospodarczego był wpływową figurą. „New York Times” oceniał, że „udało mu się wywrzeć wielki wpływ na politykę handlową Stanów Zjednoczonych”. Jak przystało na autora książek o takich tytułach jak „The Coming China Wars” (Nadchodzące wojny Chin) oraz „Death by China” (Śmierć przez Chiny), koncentrował się głównie na ochronie przemysłu i na rywalizacji handlowej z Chinami, stając się architektem programu amerykańskich ceł na ChRL.

Pekin oskarżał o nielegalne subsydia i manipulacje kursem walut oraz obwiniał o pandemię koronawirusa, wobec której prezentował odległe od mainstreamu poglądy, uznając już w maju 2020 r., że nakazy pozostania w domu „zabiją więcej ludzi niż sam koronawirus”. Choć w środowisku ekonomistów miał łatkę radykała, to w Waszyngtonie udało mu się wydeptać własne ścieżki. Był kontrowersyjnym, ale szanowanym gościem liberalnych mediów. Wszystko zmieniły wybory. Z doniesień prasy wynika, że jeszcze przed głosowaniem, w październiku 2020 r., Navarro gromadził dowody na domniemane oszustwa wyborcze demokratów. W grudniu przygotował na ten temat raport pełen teorii spiskowych. Na początku stycznia 2021 r. brał udział w rozmowie telefonicznej, w której Trump naciskał na sekretarza stanu w Georgii Brada Raffenspergera, by znalazł wystarczającą liczbę głosów do jego zwycięstwa w stanie.

W kontekście wyborów Navarro używał najmocniejszych słów, mówił o kradzieży i fałszerstwach. Przyznawał, że dążył do opóźnienia lub unieważnienia certyfikowania wyborów prezydenckich przez Kongres. Odmówił jednak, gdy parlament wezwał go do złożenia zeznań pod rygorem odpowiedzialności karnej. Sprawa Navarra, prócz tego, że ma swoją wagę polityczną, stanowi precedens prawny. Uznaje się, że osadzenie go w więzieniu zwiększa wpływ, jaki władza ustawodawcza będzie miała w przyszłości na władzę wykonawczą. Od dekad nie było tak głośnego przypadku. W przypadku nakazów Kongresu zazwyczaj dochodziło do porozumień między stronami, nie testowano poważniej granic władzy za pomocą sądów. Warto podkreślić też, że polityk złożył apelację od wyroku, ale zdominowany przez konserwatystów Sąd Najwyższy USA w poniedziałek odmówił interwencji w jego sprawie.

Sam Navarro uznaje wszystko za ukartowaną akcję. – To partyjne porachunki. Więzienie dla wysokiego rangą doradcy z Białego Domu powinno mrozić krew w żyłach każdego Amerykanina. Jeśli ktokolwiek uważa, że politycy przebrani za wymiar sprawiedliwości nie przyjdą po Donalda Trumpa, to niech zastanowi się ponownie – grzmiał na dwa dni przed stawieniem się w więzieniu. W późniejszej wypowiedzi dla mediów nie krył złości i mówił o „bezprecedensowym ataku na konstytucyjny podział władzy”. Losy Navarra nie wróżą dobrze Trumpowi, który ma zarzuty federalne i stanowe (w Georgii) za sprawy związane z nielegalną próbą odwrócenia wyniku wyborczego. Podobne zarzuty usłyszał Steve Bannon, inny były doradca i lider altprawicy, który także został skazany za niezastosowanie się do wezwań Kongresu. To jednak sprawa o nieco innej charakterystyce, bo Bannon nie był urzędnikiem, gdy kongresowa komisja prowadziła śledztwo, a poza tym sąd zgodził się na odroczenie wykonania kary do czasu rozpatrzenia apelacji.

Navarro od lat pozostaje lojalny wobec Trumpa, a lojalność jest cechą, której znaczenie były prezydent podkreśla właściwie na każdym wiecu. Wielce prawdopodobne, że w przypadku wygranej w listopadowych wyborach nowojorczyk nagrodzi go ponownie wysokim stanowiskiem. Spekuluje się, że na to samo może liczyć Paul Manafort, były szef kampanii Trumpa. Eksprezydent znów planuje go zatrudnić w swoim sztabie wyborczym, choć Manafort został skazany za ukrywanie dochodów za lobbing na rzecz prorosyjskich polityków w Ukrainie i miał związki z agentem rosyjskiego wywiadu. ©℗