Ośrodek Studiów Wschodnich opisał "spektakl Putina", czyli wybory prezydenckie po sowiecku. W komentarzu Marii Domańskiej i Piotra Żochowskiego czytamy, że władze na nienotowaną wcześniej skalę stosowały metody manipulacji i fałszowania wyników. Co więcej przymuszano ludność do udziału w nieprzejrzystym głosowaniu internetowym.

Władimir Putin uzyskał rekordowy "oficjalny" wynik 87,3 proc. głosów. Rosja odnotowała również rekordową frekwencję - 77,4 proc. Zdaniem analityków wynik ma dać prezydentowi kartę do sprawowania dalszych dyktatorskich rządów. Dodatkowo Zachód będzie pod większą presją, aby ulec rosyjskiemu rewanżyzmowi w sferze bezpieczeństwa europejskiego i globalnego.

Specjalna operacja wyborcza

Ośrodek Studiów Wschodnich uznaje ostatnie wybory w Rosji za najbardziej sfałszowane w całej historii FR. Ponadto - jak wynika z analizy - Putin startował w nich nielegalnie, ponieważ reforma konstytucyjna z 2020 roku, która dała mu prawo ubiegania się o dwie 6-letnie kadencje, przeprowadzono z pogwałceniem obowiązującej wówczas konstytucji z 1993 roku.

"Cechą charakterystyczną tegorocznych <<wyborów>> był masowy, systemowy przymus uczestnictwa, stosowany zwłaszcza wobec grup uzależnionych od państwa. Należą do nich pracownicy administracji publicznej różnych szczebli, sfery budżetowej i przedsiębiorstw państwowych (ale też licznych firm prywatnych), studenci czy rodzice uczniów" - czytamy w analizie OSW.

Dodatkowo wyborców zmuszano do wyboru głowy państwa przez internet, a system ten objął 27 z 83 regionów oraz okupowane terytoria Ukrainy - Krym i Sewastopol. System pozwala na dowolną korektę rezultatów. W teorii w ten sposób zagłosowało 7,5 mln obywateli, jednak dane są niemożliwe do weryfikacji.

"Do najczęstszych nieprawidłowości zarejestrowanych przez niezależną organizację Gołos należały ponadto: anomalie dotyczące oficjalnej frekwencji (np. identyczne dane raportowane przez kilkadziesiąt komisji wyborczych w danym regionie, nagły wzrost frekwencji skorelowany z głosowaniem na jednego kandydata), brak dostępu do transmisji wideo z lokali, dorzucanie kart do urn czy łamanie zasad związanych z przechowywaniem oddanych głosów. Zgłoszono przypadki naruszania tajności głosowania przez policję" - czytamy w komentarzu Ośrodka Studiów Wschodnich.

Głosowanie za zabitych

Aby zapewnić wysoką frekwencję na terenach okupowanych, zwiększono tamtejszy kontyngent sił porządkowych.

"W plebiscycie uczestniczyli również żołnierze walczący na froncie. Oddawano też głosy za osoby widniejące w wykazie stanów oddziałów, a w rzeczywistości zabite bądź zaginione w walce. Realizowano proceder <<mobilnego głosowania>> – głosy odbierano od ludzi przebywających na ulicach czy w miejscu zamieszkania, a okupanci nie dysponowali aktualnymi rejestrami ludności – podano.

Co więcej, w głosowaniu pod przymusem wzięły osoby, które legitymowały się paszportami ukraińskimi oraz migranci zarobkowi z Azji Środkowej, których liczbę szacuje się na 100 tys.

Analitycy mówią, że po wyborach pewność siebie Kremla wzrośnie, co przełoży się na determinację w kontynuowaniu inwazji i szantażowaniu Zachodu oraz dalsze przestawienie kraju na tory wojenne.