- Porządek dzienny dialogu z sektorem agrarnym w Polsce jest szerszy niż kwestia ukraińska. My to rozumiemy. Jesteśmy gotowi pomóc polskim kolegom w rozwiązaniu problemów - mówi Olha Stefaniszyna, wicepremier Ukrainy ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej.
Niestety napięcia związane z blokadą granicy trwają już prawie rok. Kontynuujemy przygotowania do wspólnego posiedzenia rządów Ukrainy i Polski, które odbędzie się pod koniec marca. Liczymy, że do tego czasu polska strona osiągnie porozumienie w sprawie protestów. Porządek dzienny dialogu z sektorem agrarnym w Polsce jest znacznie szerszy niż kwestia ukraińska. My to rozumiemy. Jesteśmy gotowi pomóc polskim kolegom w rozwiązaniu problemów. W ciągu ostatniego roku zwiększyliśmy przejrzystość działań po naszej stronie. Zgodziliśmy się na kontrolę eksportu, wprowadziliśmy narodowe instrumenty licencjonowania eksportu. Dzisiaj ukraińskie zboże do Polski nie trafia. Jedzie jedynie tranzytem. Świadczą o tym również dane Komisji Europejskiej. Dodatkowo zrobiliśmy kilka kroków w celu zmniejszenia obciążenia granicy z Polską. Najważniejszym było uruchomienie korytarza czarnomorskiego. To ogromny sukces naszych sił zbrojnych, które gwarantują bezpieczeństwo szlaku przez Morze Czarne. Zwiększyliśmy możliwości eksportowe przez porty naddunajskie, otworzyliśmy kilka nowych przejść granicznych z innymi państwami Unii Europejskiej. W tym miesiącu Parlament Europejski zgodził się na dalszą liberalizację handlu, która zakłada dodatkowe instrumenty przeciwdziałające kryzysom związanym z eksportem różnych rodzajów towarów. Ukraina aktywnie włączyła się do rozwiązywania problemów związanych z lądowymi szlakami handlowymi. Liczymy, że i Polska będzie w stanie uregulować te kwestie po swojej stronie, i będziemy mogli zamknąć wkrótce tę nieprzyjemną stronę w naszych relacjach.
Od samego początku podkreślamy pryncypialnie, że dialog powinien być prowadzony wyłącznie z udziałem KE. W tym celu w Brukseli powołaliśmy platformę koordynacyjną. My działamy wyłącznie w granicach decyzji podjętych przez KE, które zobowiązują Ukrainę do kontroli eksportu. Polska i inne kraje sąsiednie powinny z kolei zagwarantować bezproblemowy tranzyt. We wszelkich uzgodnieniach z Polską kierujemy się przede wszystkim koniecznością trzymania się zasad, zgodnie z którymi to KE odpowiada za kwestie handlowe i wspólny rynek.
Są różne propozycje. Wychodzimy z założenia, że mechanizm w postaci liberalizacji zaproponowanej przez KE, która zakłada monitoring i pozwala na wprowadzenie ograniczeń różnych rodzajów towarów mogących wywoływać ryzyka, został już przewidziany.
To KE powinna gwarantować spójność wspólnego rynku. A ponieważ sytuacja nie została rozwiązana przez dłuższy czas, oczywiście rząd ukraiński ma do dyspozycji wiele narzędzi, także prawnych, które mogą zostać zastosowane. Chodzi także o możliwe działania symetryczne. Zwróciliśmy się o przeprowadzenie konsultacji arbitrażowych w ramach Światowej Organizacji Handlu. Ale na tym etapie chcielibyśmy taktycznie rozstrzygnąć sporne kwestie i powrócić do ram regulacji europejskich. Mam nadzieję, że strona polska znajdzie instrumenty wewnątrz kraju, aby przywrócić normalne funkcjonowanie dróg solidarności i tranzytu towarów przez Polskę.
To był nieoczekiwany krok polityczny. Chcieliśmy, by polska władza i obywatele zrozumieli, jak bolesne jest dla nas obserwowanie rozsypanego ukraińskiego zboża albo haseł z wezwaniami o pomoc do Putina. Chcieliśmy podkreślić konieczność szybkiego rozwiązania kryzysu. Mieliśmy też okazję do osobistego zorientowania się w sytuacji na granicy. Przy okazji ogłosiliśmy naszą wizję rozwiązania kryzysu – mowa o pięciu krokach zaprezentowanych przez premiera Denysa Szmyhala. Oficjalnie ogłosiliśmy, że kontrolujemy eksport towarów tak, aby nie zatrzymywały się one w Polsce. Potwierdziła to służba celna. Widzimy, że nasze propozycje są uwzględniane w rozmowach na poziomie ministrów. Zaproponowaliśmy utworzenie sztabu operacyjnego, w którego skład weszliby przedstawiciele różnych organów, by móc rozwiązywać różne techniczne kwestie na granicy w ramach bieżącej komunikacji. Do tego nie potrzeba ministrów ani premierów. Widzimy też, jaką rangę zdobyły kwestie związane z importem produktów rolnych z Rosji i Białorusi. Dotyczyła tego jedna z naszych propozycji. Widzę, że polskie władze przeanalizowały statystyki, a także decyzję łotewskiego parlamentu (o zakazie importu produktów rolnych z obu krajów – red.). O ile wiem, skierowały też do KE propozycję wprowadzenia pewnych ograniczeń. Dialog idzie w dobrym kierunku. Polityka polityką, ale poprzez wizytę na granicy chcieliśmy pokazać, jak ważne jest dla nas szybkie rozwiązanie problemu.
Przekazaliśmy wszystkie konieczne informacje, by raport, który we wtorek został przedstawiony przez KE, mógł stwierdzić, że Ukraina spełniła kryteria rozpoczęcia rozmów. Słyszeliśmy już z ust przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen, że nie ma gotowości do przedstawienia ram w marcu. Tymczasem dzięki ustaleniom podjętym przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z przewodniczącą KE ta decyzja została właśnie podjęta przez Komisję. Chcielibyśmy przejść do faktycznego procesu negocjacji jeszcze w czasie prezydencji belgijskiej, kończącej się w połowie roku. Wtorkowa decyzja miała kluczowe znaczenie, bo otwierała drogę do zorganizowania konferencji międzyrządowej, która zapali zielone światło dla otwarcia pierwszych rozdziałów negocjacyjnych.
Stanowisko Węgier poznamy pewnie wkrótce. Na pewno nie chcemy stwarzać pola dla politycznych targów z Węgrami na poziomie europejskim, jak to miało miejsce w grudniu 2023 r. Widzieliśmy, jak Węgry wykorzystują tematy ukraińskie do załatwiania własnych interesów. Ukraina prowadzi dialog o problemach, zwłaszcza dotyczących mniejszości narodowych. Szef biura prezydenta Andrij Jermak rozmawia o spotkaniu prezydenta Zełenskiego z premierem Orbánem. Nie widzę powodów do dodatkowych napięć. My do dialogu z Węgrami jesteśmy gotowi.
Nastąpiła pewna zmiana świadomości. Po dwóch latach pełnowymiarowej inwazji europejscy liderzy uświadomili sobie, że wojna nie zatrzyma się na granicy Ukrainy i to, co się dzieje pod Awdijiwką i Kupiańskiem, determinuje, jak blisko granic NATO dotrze rosyjska agresja. Stąd retoryka podkreślająca, że agresja ma zostać zakończona, a odpowiedzialność prawną za nią powinna ponieść Rosja. Niestety takiej mobilizacji sprzyjały też zerowe postępy rozmów w amerykańskim Kongresie o kontynuacji pomocy wojskowej. Europa powinna się przeorientować, wziąć na siebie większą odpowiedzialność za rozbudowę zbrojeniówki. Dochodzi do tego świadomość egzystencjalnego zagrożenia nie tylko dla Ukrainy, lecz także państw NATO, zwłaszcza bałtyckich i wschodnioeuropejskich, a może też innych.
Oceniamy falę dyskusji na ten temat jako retorykę konkretnych polityków, sprzyjającą Rosji. Dla niej rozmowy i rozejm to możliwość przegrupowania się i umocnienia sojuszu z takimi krajami, jak: Iran, Korea Płn., a nawet Chiny, którym Rosja zademonstruje, że zmusiła Ukrainę do procesu negocjacyjnego. My zaś usilnie pracujemy nad formułą pokoju zaproponowaną przez prezydenta Ukrainy. To są nasze ramy negocjacyjne. Najpierw musimy wypracować międzynarodowy konsensus co do tego, że bazą powinna być zasada odnowienia integralności terytorialnej Ukrainy i zaprowadzenie pokoju w Europie. Dopiero potem można mówić o negocjacjach. Żaden format rokowań nie może też prowadzić do legitymizacji ani usprawiedliwiania rosyjskiej agresji ani zbrodni popełnionych na terytorium Ukrainy.