Po wygranej w następnych prawyborach kolejni kongresmeni udzielają poparcia Donaldowi Trumpowi. Nawet ci wcześniej z nim skłóceni.

Sprawa republikańskiej nominacji w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych jest już właściwie rozstrzygnięta, i to jeszcze przed tzw. superwtorkiem (5 marca), gdy prawybory odbędą się w kilkunastu stanach. Zwycięży w nich Donald Trump, a zapobiec temu scenariuszowi mogłaby tylko trudna do przewidzenia katastrofa.

77-latek wygrał we wszystkich dotychczasowych prawyborach, najpierw w Iowa i New Hampshire, a teraz w Karolinie Południowej. Ta ostatnia to najcenniejsze trofeum, i to nie dlatego, że w stawce było najwięcej jak dotychczas, bo aż 50 delegatów na partyjną konwencję. Zwycięstwo ma duże znaczenie, bo to rodzinny stan Nikki Haley, ostatniej wewnątrzpartyjnej rywalki.

Jeśli Haley, była gubernator stanu, nie wygrywa u siebie, to z dużą dozą pewności można stwierdzić, że sukcesu nie osiągnie już nigdzie. A w Karolinie Płd. przegrała 38,5 do 59,8 proc. Ten rezultat to dopiero początek dobrych wiadomości dla Trumpa, wokół którego coraz bardziej grupują się republikanie. Jeszcze ważniejsze niż wygrana są następujące po niej telefony od kongresmenów, którzy oficjalnie ogłaszają swoje poparcie dla nowojorczyka. W tym od partyjnej wierchuszki, niekoniecznie nastawionej do niego pozytywnie, np. od Johna Thune’a, numer dwa wśród republikanów w Senacie. Prócz niego o udzieleniu poparcia rozmawiać ma z otoczeniem Trumpa także lider republikańskiej mniejszości w Senacie Mitch McConnell.

To właściwie zakończyłoby wyścig i oznaczałoby wielką polityczną porażkę wpływowego senatora z Kentucky, który choć jest wstrzemięźliwy w ocenach i raczej małomówny, to wiadomo, że Trumpa nienawidzi. Były prezydent publicznie obrażał żonę McConnella i ostrzegał, że jego przywództwo zaprowadzi Partię Republikańską do politycznej śmierci. Wszystko przez to, że nestor republikanów uznał, iż Trump sprowokował szturm na Kapitol z 6 stycznia 2021 r. Ukorzenie się przed Trumpem przez lidera senackich republikanów to fatalna wiadomość dla Ukrainy, bo będzie oznaczać poważne osłabienie frakcji opowiadającej się za wspieraniem Kijowa. To McConnell stał za przegłosowaniem w Senacie pakietu pomocy dla Ukrainy, a ostatnimi dniami wywierał presję na szefie Izby Reprezentantów Mike’u Johnsonie, by poddał ustawę pod głosowanie.

Spiker pozostaje jednak niewzruszony i pod wpływem Trumpa blokuje wszystkie ruchy związane z pakietem. Na nic zdają się powtarzające się negocjacje między prezydentem Joem Bidenem a kierownictwem Kongresu i rozmowy telefoniczne z przywódcą Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, który zapewniał, że Johnson powiedział mu, iż w sprawie dalszego wsparcia USA zrobi wszystko, co w jego mocy. – Wierzę, że Johnson przegłosowałby pakiet nawet dziś, gdyby tylko mógł, ale problem w tym, że nie ma tyle politycznego sprytu – twierdzi Adam Kinzinger, były kongresmen republikanów, a teraz komentator CNN.

Ukraina to tylko jeden z elementów szerszego chaosu panującego na Wzgórzu Kapitolińskim w nabierającej tempa kampanii wyborczej. Stanom Zjednoczonym ponownie grozi tymczasowe zawieszenie działalności części rządu (shutdown). Wciąż nie ma porozumienia w politycznej sprawie numer jeden, czyli reformie migracyjnej niezbędnej w obliczu rekordowego napływu migrantów. Do tego trumpiści wzywają Johnsona, by zablokował Bidenowi możliwość wygłoszenia na Kapitolu tradycyjnego orędzia o stanie państwa, które zaplanowano na 7 marca. Byłby to radykalny ruch; od 1790 r. nie było roku bez prezydenckiego orędzia, choć nie zawsze było ono wygłaszane, bo przywódcy stosowali także formę listu.

Johnson, który został szefem Izby Reprezentantów w październiku 2023 r., a wcześniej był mało znanym kongresmenem z Luizjany, jest teraz na ustach wszystkich, a jego osoba jest skrupulatnie prześwietlana przez dziennikarzy. Według amerykańskiego „Newsweeka” w 2018 r. grupa Rosjan przekazała Johnsonowi pieniądze na kampanię wyborczą poprzez firmę American Ethane z Teksasu. Podmiot był wtedy w 88 proc. kontrolowany przez obywateli Rosji: Michaiła Jurjewa, Andrieja Kunatbajewa i Konstantina Nikołajewa. Ten ostatni to współpracownik prezydenta Władimira Putina, były minister transportu Rosji, a jego majątek szacuje się na ponad 1 mld dol. Jest udziałowcem w Tula Cartridge Works, która dostarczała amunicję dla rosyjskiej armii. Sztabowcy Johnsona mieli zwrócić pieniądze, gdy – jak tłumaczył ich rzecznik – „zorientowali się w sytuacji”. Dowodów na rosyjskie wpływy czy złamanie prawa więc nie ma. ©℗