Część naddniestrzańskich polityków zapowiada, że poprosi Rosję o aneksję separatystycznego parapaństwa. Mołdawianie nie spodziewają się tak radykalnego kroku.

Część polityków z Naddniestrza twierdzi, że dzisiaj to separatystyczne parapaństwo, de iure będące częścią Mołdawii, może się zwrócić do Moskwy z prośbą o aneksję. W takim wypadku planowane na czwartek wystąpienie prezydenta Rosji Władimira Putina przed izbą wyższą parlamentu mogłoby zostać wykorzystane do przeprowadzenia procedur na wzór tych z 2022 r., gdy Kreml nielegalnie zaanektował cztery ukraińskie obwody. Do Kiszyniowa i Tyraspola w trybie pilnym udał się wysłannik Białego Domu.

Powodem obaw jest dzisiejszy zjazd deputowanych wszystkich szczebli. Jego delegatami będą deputowani parlamentu oraz radni rejonów, miast i wsi parapaństwa powołanego w latach 90. w wyniku wojny domowej i przy pomocy rosyjskich interwentów. Program zebrania jest niejasny, jednak sześć wcześniejszych zjazdów zwoływano w celu podejmowania kluczowych decyzji. Pierwsze cztery dotyczyły kolejnych etapów proklamowania niepodległości, piąty – przyjęcia konstytucji, a szósty w 2006 r. zapowiedział referendum o przystąpieniu do Federacji Rosyjskiej. Oficjalne wyniki plebiscytu mówiły o 97-proc. poparciu dla zjednoczenia. Wówczas Kreml się na to nie zdecydował. Siódmy zjazd mógłby się odwołać do wyników tamtego referendum.

Taką wersję przedstawił Giennadij Czorba, opozycyjny polityk z Naddniestrza, zwracając uwagę na zbieżność daty zjazdu z wystąpieniem Putina. „Najpewniej, wychodząc od analizy sytuacji, z Moskwy przyszło polecenie przeprowadzenia zjazdu, na którym powinna paść prośba do Rosji w imieniu obywateli mieszkających na Lewym Brzegu o przyjęcie Naddniestrza do składu Federacji Rosyjskiej” – napisał Czorba 20 lutego. „Celem jest destabilizacja sytuacji w Mołdawii i na granicy Ukrainy z Mołdawią. Należy podpalić jak najwięcej terytoriów otaczających Ukrainę” – dodał. Ale sugestie o zbliżającej się aneksji słychać także od polityków zbliżonych do naddniestrzańskiej administracji. – Nie ma sensu organizować kolejnego referendum, ale jest sens potwierdzić poprzednią decyzję. Naddniestrze jeszcze w 2006 r. skierowało wektor na Rosję. Zjazd najpewniej potwierdzi nasze zamiary – powiedział telewizji TSW poseł Wadim Krawczuk.

Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow zapewniał dwa tygodnie temu, że „Rosja nie pozwoli 200 tys. rosyjskich obywateli paść ofiarą kolejnej zachodniej awantury”. Większość mieszkańców Naddniestrza posiada trzy paszporty: mołdawski, naddniestrzański i rosyjski, a niektórzy także rumuński i ukraiński. Obywatelami Ukrainy i posiadaczami nieruchomości w obwodzie odeskim jest wielu dostojników, włącznie z prezydentem Wadimem Krasnosielskim. Ze względu na biznesowe powiązania separatystów z Mołdawią właściwą i Ukrainą dla Tyraspola naruszanie status quo niekoniecznie musiałoby być korzystne. Realizacji scenariusza Czorby nie spodziewa się też Kijów, o czym powiedział „Ukrajinśkiej prawdzie” Andrij Jusow z wywiadu wojskowego.

– Zbieramy się, żeby przyjąć deklarację i zwrócić uwagę na niedopuszczalność kroków podejmowanych przez Mołdawię wobec naszej republiki – mówiła wczoraj wiceszefowa separatystycznego parlamentu Galina Antiufiejewa, wymieniając w charakterze adresatów odezwy OBWE i Unię Europejską. Ale agencja Nowosti Pridniestrowje zapowiedziała też „prośbę o wsparcie do Rosji”.

Najnowsza odsłona konfliktu rozpoczęła się 1 stycznia, gdy Kiszyniów nakazał firmom zarejestrowanym w parapaństwie płacenie ceł do mołdawskiego bud żetu. Gdyby obowiązywały w 2023 r., Mołdawia zarobiłaby 685 mln lejów (150 mln zł). Wcześniej importerzy z Naddniestrza cieszyli się jednak przywilejami, a podobny nakaz byłby trudny do egzekucji. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji Ukraina zamknęła granicę, a dla Naddniestrza jedyną alternatywą pozostał tranzyt przez Mołdawię właściwą. W 2022 r. białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka pokazał zdjęcia z narady, na której widać było mapy sugerujące, że celem rosyjskiej ofensywy po zdobyciu Odessy byłoby dojście do Naddniestrza. Jednak niepowodzenia Rosjan w zachodniej części Morza Czarnego oddaliły ten scenariusz. Także dlatego mołdawski ekspert Valeriu Pașa uważa wariant Czorby za nieprawdopodobny. – Dopóki rosyjska armia nie może tam dotrzeć, Putin raczej nie zaryzykuje przyjęcia regionu do Rosji – powiedział mołdawskiemu „Newsmakerowi”. Rosyjski kontyngent w Naddniestrzu jest niewielki, za to Ukraina łakomym okiem patrzy na gigantyczne składy poradzieckiej amunicji w tamtejszej wsi Cobasna.

– W sytuacji gdy Rosja szuka na tegoroczne wybory prezydenckie w Mołdawii kandydata, który będzie w stanie rzucić wyzwanie Sandu, nie sądzę, by poszła na takie zaostrzenie – przekonywał „Jewropejśką prawdę” mołdawski poseł Oazu Nantoi. Jak jednak przypomina ukraiński publicysta Serhij Sydorenko, „podobne decyzje podejmuje osobiście Putin, a on nie zawsze kieruje się formalną logiką”. – W Tyraspolu jeszcze nie zapadła decyzja, co zrobić, więc zajmują się takimi wrzutkami i sprawdzają reakcję w Kiszyniowie, Kijowie i Moskwie – uspokajał były wicepremier ds. reintegracji Alexandru Flenchea. Zachód jednak dmucha na zimne. Kiszyniów i Tyraspol odwiedził zastępca sekretarza stanu USA Christopher Smith. Dyplomata w poniedziałek spotkał się z prozachodnimi władzami Mołdawii, a wczoraj z przywódcami separatystów. ©℗