Niemieckie pociski manewrujące mogą trafić do Wielkiej Brytanii i USA, w zamian Londyn i Waszyngton przekażą pociski własnej produkcji Ukrainie.

Podobnie jak w styczniu Bundestag odrzucił propozycję opozycyjnej frakcji poselskiej CDU/CSU, by bezpośrednio dostarczyć Ukrainie niemieckie pociski manewrujące Taurus. Mimo to Niemcy są w innym miejscu niż na początku roku i powoli zbliżają się do rozwiązania satysfakcjonującego Kijów. A to dlatego, że niemiecki parlament jednocześnie zagłosował w piątek za inną propozycją, wystosowaną tym razem przez tworzącą rząd koalicję „sygnalizacji świetlnej” (socjaldemokratyczne SDP, Zieloni oraz liberalne FDP), która wezwała do przekazania Kijowowi „dodatkowych potrzebnych systemów broni dalekiego zasięgu oraz amunicji”. Za przyjęciem propozycji głosowało 382 posłów, przeciw było 284.

Bundestag nie sprecyzował, o jakie dokładnie pociski chodzi, co zostawia furtkę na kreatywne rozwiązanie. Może ono polegać na przekazaniu pocisków Taurus Wielkiej Brytanii oraz Stanom Zjednoczonym. W zamian Londyn miałby dostarczyć Ukraińcom kolejne pociski Storm Shadow, a Waszyngton swoje ATAMCS-y, niewykluczone nawet, że o zwiększonym zasięgu. Armia Wołodymyra Zełenskiego ma już na swoim wyposażeniu wersję rakiet ATAMCS znaną jako APAM, używaną m.in. do zwalczania sił piechoty, a Waszyngton wyraża teraz gotowość wysłania wersji z zasięgiem do 300 km. Dzięki takiemu rozwiązaniu Berlin w pośredni sposób pomógłby Kijowowi, równocześnie ograniczając do minimum potencjalny rewanż ze strony Rosji, którego mocno obawiają się socjaldemokraci. Z informacji DGP wynika, że takie rozwiązanie popiera większość CDU/CSU, a w rządzie zabiegają o nie Zieloni oraz FDP.

Przytaczane wyżej rodzaje pocisków to wszystko podobna broń, choć taurusy mają największy zasięg, sięgający nawet do 500 km. – Prócz większego zasięgu taurusy są też bardziej odporne na zakłócenia w systemach GPS, a to oznacza, że dałyby Ukraińcom większe możliwości zniszczenia kluczowego dla Rosjan z punktu widzenia logistyki mostu Kerczeńskiego – tłumaczył portalowi Deutsche Welle dziennikarz i ekspert w zakresie bezpieczeństwa Thomas Wiegold. Prócz ok. 600 sztuk na wyposażeniu Bundeswehry taurusy ma również do dyspozycji Hiszpania (kilkadziesiąt) oraz Korea Południowa (ponad 250).

Część CDU/CSU konsekwentnie opowiada się za pomysłem bezpośredniego przekazania taurusów. – Ukraina wciąż nie otrzymuje takiego sprzętu, jakiego potrzebuje, by odeprzeć rosyjską agresję – mówił w Bundestagu przewodniczący CDU Friedrich Merz. Największy wewnątrzpartyjny rywal Angeli Merkel sprzed 20 lat punktował też rząd za powolne w jego ocenie zmiany w wojsku, oceniając, że w znacznej mierze RFN „pozostaje na poziomie deklaracji”. W sprawie pocisków Scholz znajduje się przy tym w Berlinie pod coraz większą presją ze strony samej koalicji rządowej.

Do bezpośredniego przekazania taurusów skłania się też coraz więcej polityków Zielonych czy FDP, w tym szefowa parlamentarnej komisji obrony Marie-Agnes Strack-Zimmermann (FDP). Sprawa zdaje się irytować socjaldemokratów – Scholz, a także minister obrony Boris Pistorius (SPD) w swoich wypowiedziach o taurusach po prostu nie wspominają, a pytani odpowiadają wymijająco.

Powiększająca się presja jest związana też z niepokojącymi wydarzeniami na froncie, gdzie Ukraińcy w lutym zostali zmuszeni do wycofania się z Awdijiwki w obwodzie donieckim. Z przekazywanych mediom obaw amerykańskich urzędników wynika, że na wiosnę Ukraina może się mierzyć z katastrofalnym brakiem amunicji oraz pocisków do systemów obrony przeciwlotniczej, co z kolei może skutkować znacznymi postępami armii rosyjskiej. Amerykanie przewidują, że w najbliższych miesiącach do scenariuszy jak z Awdijiwki może dochodzić też w innych miejscach. Szczególnie niekorzystna dla Kijowa jest powiększająca się przewaga Rosji w powietrzu.

Mimo czarnych scenariuszy szef Izby Reprezentantów Mike Johnson wciąż nie zdecydował się na poddanie pod głosowanie pakietu wsparcia dla Ukrainy (ok. 61 mld dol.), o który zwróciła się administracja Joego Bidena. Na ten moment Ukraińcom musi wystarczyć poszerzenie sankcji. W drugą rocznicę wojny i w odpowiedzi na zabójstwo Aleksieja Nawalnego Stany Zjednoczone wprowadziły obostrzenia na 500 podmiotów, głównie związanych z rosyjskim przemysłem zbrojeniowym, w tym z państw trzecich.

Przekonanie republikanów, by nie porzucali Ukrainy, było jednym z głównych celów wizyty w USA polskiego szefa MSZ Radosława Sikorskiego. – Impas w Kongresie w sprawie pakietu pomocy dla Ukrainy już zaszkodził wiarygodności Stanów Zjednoczonych. A jeśli pozwoli się na podbój Ukrainy, to cena za odstraszanie Władimira Putina tylko wzrośnie – przestrzegał polski minister spraw zagranicznych, występując w stacji MSNBC. Sikorski ostrzegł, że jeśli sytuacja się utrzyma, to w rezultacie sojusznicy USA w Europie oraz Azji zaczną się zabezpieczać, szukając gwarancji i współpracy wojskowej gdzie indziej. ©℗