Chiny mogłyby wpłynąć na podejmowane przez Rosję decyzje. Strategii wobec wojny w Ukrainie zmieniać jednak nie chcą.

Przy okazji Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi rozmawiał m.in. z szefem ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułebą i polską delegacją, w której uczestniczyli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. – Strona chińska wysłuchała argumentów ministra Sikorskiego, który zwracał uwagę, że Chiny mają szansę na odegranie wielkiej historycznej roli jako kraj, który doprowadzi do pokoju. W zasadzie tylko Chiny taką możliwością dysponują – mówi DGP uczestniczący w rozmowach rzecznik MSZ Paweł Wroński. Żadne zobowiązania ze strony Pekinu podczas spotkania z Polakami jednak nie padły.

– Będziemy nadal odgrywać konstruktywną rolę w doprowadzeniu do szybkiego zakończenia wojny i przywrócenia pokoju – przekonywał na forum Wang Yi. Z kolei Kułebie tłumaczył, że Państwo Środka „nie wykorzystuje sytuacji i nie sprzedaje śmiercionośnej broni stronom konfliktu”.

Chiny po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę zacieśniły jednak relacje z Rosją. Importując tani gaz i ropę, pomogły pogrążonej na skutek zachodnich sankcji rosyjskiej gospodarce. Prezydent Władimir Putin, który po 24 lutego 2022 r. rzadko opuszczał terytorium Rosji, uczestniczył jesienią w szczycie Inicjatywy Pasa i Szlaku w Pekinie. Ambasador Chin w Moskwie Zhang Hanhui potwierdził niedawno, że Putin odwiedzi Państwo Środka również w tym roku. Biorąc pod uwagę, że zarówno Rosja, jak i Chiny dążą do osłabienia pozycji Stanów Zjednoczonych na świecie, dalsze pogłębianie dwustronnych stosunków jest dla nich kluczowe.

W 2023 r. przewodniczący ChRL Xi Jinping wykonał kilka gestów w kierunku Kijowa, rozmawiając telefonicznie z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim czy mianując Li Hui na stanowisko specjalnego przedstawiciela ds. wojny w Ukrainie. Latem Li wziął udział w drugim ukraińskim szczycie pokojowym w Arabii Saudyjskiej, ale odmówił przyjazdu na trzeci szczyt, który został zorganizowany jesienią na Malcie. Nie uczestniczył także – mimo wysiłków Kijowa – w rozmowach przygotowawczych do kolejnego spotkania, które ma się odbyć wiosną w Szwajcarii. Rozmowy pokojowe opierają się bowiem na planie opracowanym przez prezydenta Zełenskiego, a Pekin odmawia kontaktów, które mogłyby zostać odebrane na arenie międzynarodowej jako sygnał, że państwo jest skłonne do zmiany strategii. – Od jakiegoś czasu widać, że władze Chin postrzegają przedłużanie tego konfliktu, a na pewno niedopuszczenie do przegranej Moskwy czy zmiany politycznej w Rosji, która mogłaby taką przegraną wywołać, jako ważny element swojej polityki. W tym sensie nikt już nie ma złudzeń, że Chińczycy mogliby politykę wobec Ukrainy prowadzić inaczej – podkreśla w rozmowie z DGP dr Marcin Przychodniak z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Jeszcze rok temu – dokładnie w pierwszą rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie – władze w Pekinie opublikowały 12-punktowy plan pokojowy.

Chiny próbowały pozycjonować się wtedy jako neutralny negocjator. Na Zachodzie projekt został odebrany bardziej jako propagandowa zagrywka niż realne rozwiązanie. – Władze kraju do niedawna próbowały dowodzić, że Amerykanie zaogniają sytuację, a Chińczycy ją uspokajają i działają na rzecz pokoju. Dziś Ukraina nie jest przez Pekin wykorzystywana już tak często jako przykład przewagi nad Amerykanami – wskazuje Przychodniak.

Presji na ChRL nie wzmocnią sankcje, które na cztery chińskie firmy planuje nałożyć Unia Europejska. Mają zostać objęte całkowitym embargiem handlowym dla europejskiego biznesu. Chińskie spółki – podobnie jak przedsiębiorstwa m.in. z Turcji czy Indii – pomagały Moskwie w obchodzeniu nałożonych przez Zachód ograniczeń. Działania Brukseli są jednak w dużym stopniu symboliczne i nie wpłyną na gospodarkę Państwa Środka. Zdaniem eksperta PISM obawy Pekinu koncentrują się obecnie przede wszystkim wokół deriskingu, czyli strategii UE dotyczącej zmniejszania zależności od Chin. – Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że brak współpracy jest największym ryzykiem. Ci, którzy próbują odciąć się od Chin w imię zmniejszenia ryzyka, popełnią historyczny błąd – przekonywał Wang w Monachium.

Jak zauważa brytyjski think tank International Institute for Strategic Studies (IISS), Chiny jednocześnie wyciągają wnioski z rosyjskiej inwazji na Ukrainę i zaczynają przygotowywać się do „przedłużającej się” wojny w regionie Indo-Pacyfiku. Wprowadzone w ubiegłym roku przepisy dotyczące poboru do wojska, mające na celu m.in. ułatwienie powrotu weteranów do ich byłych jednostek, mogą być według IISS odpowiedzią Chin na wyzwania związane z mobilizacją w Rosji. ©℗