Koncepcja szwedzkiej obrony totalnej ma nie przerażać obywateli, lecz ich wzmacniać. Chodzi o to, żeby wszyscy wiedzieli, jak zachować się w sytuacji zagrożenia.

Szwedzka komisja obrony w opublikowanym niedawno raporcie podkreśla w dość podniosłym tonie, że „nadszedł czas działania”. Motywacją do wzmocnienia wysiłków na rzecz bezpieczeństw jest – podobnie jak w całej Europie – agresywne nastawienie Rosji. „Ma ona zarówno zdolność, jak i wolę prowadzenia długotrwałej wojny, więc powinien to być punkt wyjścia dla rozwoju obrony totalnej” – czytamy w dokumencie. Szwecja wyróżnia się jednak na tle pozostałych państw Zachodu, które przygotowują się na możliwość konfrontacji: nie wszystkie są w tak dużym stopniu jak ona zainteresowane inwestowaniem w siły cywilne.

A Sztokholm chciałby, aby „poczucie, że sprawa jest pilna, przeniknęło całe społeczeństwo”. Zgodnie z zasadą, że podstawą obrony są ludzie i każdy ma w niej rolę do odegrania. Koncepcja ta sięga czasów zimnej wojny. Neutralna wówczas Szwecja była jednocześnie państwem mocno zmilitaryzowanym. W obawie przed sowiecką inwazją opracowała strategię obrony totalnej, zakładającą, że całe społeczeństwo powinno być zaangażowane. Zamysł był taki, by każdy mógł się bronić samodzielnie. Podobne modele wprowadziły Finlandia, Szwajcaria i Singapur. Po upadku bloku wschodniego Sztokholm zaczął odchodzić od dotychczasowego podejścia. Drastycznie zmniejszył swój budżet obronny i zredukował siły zbrojne. – Teraz Szwecja próbuje wymyślić koncept „obrony totalnej” na nowo – tłumaczy Joakim Berndtsson, profesor studiów globalnych na Uniwersytecie w Göteborgu.

Zacząć od zera

Zainteresowanie tym tematem wróciło po rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 r. – W międzyczasie zmieniły się jednak problemy, z którymi musimy sobie radzić. Współcześnie mamy przecież do czynienia m.in. z wojnami hybrydowymi i operacjami w szarej strefie. Również sposób organizacji obrony cywilnej i wojskowej wygląda obecnie zupełnie inaczej niż w zimnowojennej rzeczywistości – mówi Berndtsson.

Choć w Szwecji wciąż panuje przekonanie, że to właśnie kombinacja potencjału militarnego i cywilnego czyni naród silnym i działa odstraszająco, dziś – zdaniem badacza – brakuje zasobów i przepisów, które pozwoliłyby na prowadzenie obrony totalnej z takim rozmachem jak w epoce żelaznej kurtyny. Berndtsson zaznacza, że budowę sił cywilnych jego kraj zaczyna niemal od zera. Jednym z posunięć, które ma wzmocnić ten odcinek, jest przywrócenie zniesionego w 2008 r. obowiązku odbycia służby cywilnej przez młode osoby. – Krok po kroku tworzymy nową obronę totalną – przekonywał w styczniu premier Ulf Kristersson, gdy ogłaszał tę decyzję. Szwedzka służba cywilna jest odpowiednikiem poboru do wojska. Ma stanowić gwarancję, że państwo jest przygotowane do świadczenia podstawowych usług podczas wojny lub sytuacji kryzysowej, by nie doszło do zapaści. Jednocześnie oferuje alternatywę dla osób, którym z służbą w wojsku nie jest po drodze.

Na razie obowiązek obejmie poborowych, którzy mają kwalifikacje do pracy w ratownictwie i sektorze zaopatrzenia w energię elektryczną. Osoby te mogą zostać wezwane na szkolenie z zakresu obrony cywilnej, które skupi się na rozwijaniu zdolności funkcjonowania w warunkach wojennych. Uczestnicy mają się nauczyć np. obchodzenia z niewybuchami. Wstępnie na powołanie może liczyć nawet 3 tys. Szwedów, ale władze planują już rozszerzenie poboru o kolejne grupy. Nie wykluczają też pełnego powrotu do obowiązku cywilnego. Ich zdaniem doświadczenia walczących z agresorem Ukraińców wyraźnie pokazują, że służby ratownicze chroniące ludność cywilną znajdują się pod szczególnie dużą presją. A jak podkreślają eksperci od obrony totalnej, Bengt Sundelius i Jan Eldeblad, wyzwania XXI w. nie dotyczą jedynie integralności terytorium, lecz przede wszystkim zabezpieczenia krytycznych funkcji państwa, ochrony mieszkańców i zachowania podstawowych wartości w obliczu wielu rodzajów zagrożeń.

Wzmocnić, ale nie przestraszyć

O tym, że Szwecja poważnie traktuje te kwestie, świadczy utworzenie stanowiska ministra ds. obrony cywilnej jesienią 2022 r., wraz z przejęciem władzy przez prawicową koalicję pod wodzą premiera Ulfa Kristerssona. Nowy szef rządu przyznał wtedy, że „cywilny aspekt obrony totalnej został zaniedbany” i obiecał, że będzie pracował nad zwiększeniem odporności kraju na zagrożenia hybrydowe i cyberagresję. Na stanowisko ministra ds. obrony cywilnej mianował 36-letniego Carla-Oskara Bohlina. – Każdy musi wiedzieć, co robić, gdy nadejdzie kryzys lub wojna. Obrona cywilna zaczyna się ode mnie i od ciebie – komentował Bohlin.

Decyzję o jego powołaniu chwalił na łamach „Politico” założyciel szwedzkiej Total Defense Foundation. „W ostatnich latach siły zbrojne otrzymały znaczne zasoby, chociaż to takie kwestie jak ochrona systemów dystrybucji energii elektrycznej, zaopatrzenia w wodę i żywność czy transport są szczególnie podatne na niebezpieczeństwo” – przekonywał.

W budowaniu społecznego zaangażowania mają pomóc specjalne broszury zatytułowane „Jeśli nadejdzie kryzys lub wojna”. Jesienią mają trafić do wszystkich domów. Nie jest to nowa inicjatywa – podobne informatory, z nieco bardziej alarmistycznym nagłówkiem („Jeśli nadejdzie wojna”), były dostarczane Szwedom w czasach zimnej wojny. Zaktualizowane wydanie rozesłano także w 2018 r. Władze kraju przekonywały wtedy, że jest to niezbędne w dobie eskalacji napięć na świecie. Broszura opisuje, w jaki sposób mieszkańcy mogą się lepiej przygotować na poważne wypadki, ekstremalne zjawiska pogodowe, cyberataki i konflikty zbrojne. Zawiera informacje praktyczne, np. co powinno się znaleźć w awaryjnej skrzynce – konserwy, makaron czy suszona żywność. Zachęca mieszkańców do posiadania gotówki w razie, gdyby przestały działać bankomaty. – Należało to dostosować do dzisiejszych warunków, również tego, że wiele firm, które mają kluczowe znaczenie w sytuacjach kryzysowych – jak producenci leków – jest obecnie własnością międzynarodową. To znacznie utrudnia rządowi zaangażowanie ich w wysiłki na rzecz bezpieczeństwa narodowego – mówił w 2018 r. Anders Eriksson, doradca polityczny ówczesnego ministra obrony Petera Hultqvista, cytowany przez think tank Royal United Services Institute (RUSI). Publikacja nowej wersji broszury miała wybudzić Szwedów z letargu. Szpitale zaczęły opracowywać plany na wypadek ataku na kraj, a agencje rządowe tworzyć strategie zaopatrzenia w żywność w sytuacji, gdyby dostawy artykułów spożywczych nie docierały do sklepów przez kilka dni.

Tegoroczne wydanie informatora, które przygotowuje Agencja ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, będzie też dostosowane do przyszłego członkostwa Szwecji w NATO (na razie akcesję wciąż blokują Węgry) oraz podwyższonego ryzyka eskalacji napięć w Europie. Jedno się nie zmieni: liczący ponad 10 mln mieszkańców kraj dostanie komunikat, że ma obowiązek działać, kiedy cały naród znajdzie się w niebezpieczeństwie. „Jeśli Szwecja zostanie zaatakowana przez inne państwo, nigdy się nie poddamy. Wszystkie informacje mówiące o zaprzestaniu oporu są fałszywe” – ostrzegano w poprzedniej wersji broszury.

Elisabeth Braw podkreślała w analizie dla RUSI, że informatory zaprojektowano tak, aby ludzi wesprzeć, a nie przestraszyć. „Obrona totalna nie przeraża obywateli. Wręcz przeciwnie, czują się wzmocnieni, ponieważ wiedzą, co robić w sytuacji kryzysowej” – przekonywała.

Wojna na TikToku

Pojawiło się też pytanie, jak do sprawy podejdą przedstawiciele pokolenia Z. Młodzi obywatele, którzy doświadczyli już m.in. pandemicznej izolacji i niepokojów po wybuchu wojny w Ukrainie, często informacje czerpią z mediów społecznościowych. A te mogą nakręcać panikę, o czym najlepiej świadczy zamieszanie wokół niedawnych wypowiedzi szwedzkich polityków. Na styczniowej konferencji poświęconej obronności minister Carl-Oskar Bohlin oświadczył, że „w Szwecji może wybuchnąć wojna”. Jego przekaz wzmocnił następnie główno dowodzący armią gen. Micael Bydén, który stwierdził, że wszyscy Szwedzi powinni się przygotować psychicznie na taką ewentualność.

Na obu szybko spadła krytyka ze strony opozycji. Oskarżano rząd o chęć pozyskania zwolenników skrajnej prawicy, zaś armię – o podsycanie strachu w celu zdobycia poparcia dla zwiększenia wydatków obronnych. Była premier Magdalena Andersson powiedziała na antenie szwedzkiej telewizji, że choć sytuacja w zakresie bezpieczeństwa jest poważna, to „nie jest tak, że wojna jest tuż za drzwiami”. W międzyczasie urywki wypowiedzi Bohlina i Bydéna zdążyły trafić do TikToka.

I rozhulała się burza. Zajmująca się prawami dziecka organizacja BRIS poinformowała, że na jej numer alarmowy rozdzwoniły się telefony od zaniepokojonych dzieci. Najmłodsi pytali, jak powinni się przygotować i czy konieczna jest ucieczka. „Dla wielu dzieci, które łatwo się denerwują lub które już martwią się wojną, radzenie sobie z sytuacją na świecie stało się jeszcze trudniejsze, gdy zobaczyły posty w mediach społecznościowych i dorosłych mówiących o wojnie w wiadomościach” – stwierdził w oświadczeniu szef organizacji Magnus Jägerskog. Według niego retoryka przedstawicieli rządu była zbyt ostra, a siły zbrojne powinny wcześniej przedyskutować, w jaki sposób informować opinię publiczną na taki temat.

Dla wielu problematyczna była również narracja premiera odnosząca się do obywateli pochodzenia migranckiego. – Musimy zacząć mówić głośno o oczekiwaniach, które wiążą się ze szwedzkim obywatelstwem. Ostatecznie chodzi o obronę Szwecji, naszych wartości i naszego stylu życia z bronią w ręku i z narażeniem życia. Obywatelstwo nie jest tylko dokumentem podróżnym – dowodził na konferencji Kristersson. Andersson odczytała jego słowa jako sugestię, że nowi obywatele Szwecji nie są tak samo gotowi do obrony kraju jak inni. – To było przesłanie obliczone na wywoływanie podziałów. Potrzebujemy teraz spójności i zaufania – uważa polityczka. Ulf Kristersson bronił swojej retoryki. – Rząd powinien mówić jasno, w innym razie byłby nieodpowiedzialny – tłumaczył. I zaznaczył, że „nic nie wskazuje, że wojna jest u drzwi”.

Od 2022 r., kiedy Szwecja złożyła wniosek o przystąpienie do NATO, sytuacja w kraju stała się jednak bardziej napięta. Tylko w ubiegłym roku tamtejsza policja aresztowała kilka osób podejrzanych o szpiegostwo i zbieranie informacji dla Rosji. Służby odnotowały również wzrost liczby cyberataków, a w grudniu w rejonie Bałtyku na dużym obszarze doszło do incydentów z zagłuszaniem GPS, w wyniku których kilka samolotów straciło sygnały nawigacyjne z satelitów. W tym samym czasie Rosja przeprowadzała tam ćwiczenia wojskowe w celu „osłabienia nawigacji i komunikacji radiowej wroga”. – Niektóre zagrożenia się nasiliły – przyznał Thomas Nilsson, szef szwedzkiego wywiadu wojskowego i służby bezpieczeństwa w wywiadzie radiowym. Wskazywał m.in. na ryzyko rozlania się wojny w Ukrainie na nowe fronty. – Widzimy to bardzo wyraźnie, gdy badamy Rosję – dodał.

Profesor Berndtsson podkreśla w rozmowie z DGP, że wyzwaniem stojącym przed politykami jest teraz nie tylko odpowiedni przekaz, lecz także przekonanie młodych ludzi do idei obowiązku obywatelskiego. – Kwestie te jeszcze do niedawna były odległe od tego, czym się martwią i o czym myślą. Chociaż widzimy już pewne oznaki zwiększonego zainteresowania służbą wojskową i cywilną wśród przedstawicieli młodego pokolenia, to przed nami wciąż długa droga – stwierdza ekspert. ©Ⓟ